Michał Szczygieł to jeden z finalistów programu rozrywkowego “The Voice Of Poland”, z roku 2017. Był w drużynie prowadzonej przez Andrzeja Piasecznego i ostatecznie zajął trzecie miejsce. Miałam okazję z nim troszkę popisać – dla Kulturalnych Mediów – na temat jego powrotu do tworzenia muzyki po wielu miesiącach. Również dzisiaj swoją premierę ma teledysk do nowego singla “Bawię się jak chcę”.
Jagoda Dobrzyńska: Spotykamy się “internetowo”, przez kwarantannę, z okazji premiery nowego singla “Bawię się jak chcę”. Jak to jest wrócić do muzyki po kilku miesiącach ciszy?
Michał Szczygieł: W sumie już miałem tak z poprzednimi singlami, że wychodziły po kilku miesięcznych przerwach. Teraz czuję się jednak lepiej, niż przy poprzednich premierach. Na pewno dużo pewniej. Bardzo wierzę w ten numer, tak jak mój zespół, z którym pracuję nad moją karierą.
O czym jest Twój najnowszy singiel? A może o kimś?
Singiel jest o mnie. Pokazuje moją buntowniczą postawę i przedstawia mnie jako indywidualistę, którym niewątpliwie jestem, ale też mówi o tym, że… tęskno mi do “tłumu na mieście”. Taki fragment z tekstu piosenki.
Wspomniałeś, że pokazuje Twoją buntownicza postawę. To oznacza, że jesteś lub bywasz również buntownikiem?
Cenię sobie swoje zdanie i wyrobione poglądy. Ufam swoim decyzjom i instynktowi, nawet gdy przez społeczeństwo będą uznawane jako przejaw buntu. Nie każdemu musi pasować moje zdanie i podejście do życia, ale to moje życie i póki nie robię krzywdy innym to… róbta, co chceta.
Tęsknisz za tłumem w mieście. Koncertowym również?
Dość łagodnie przechodzę przez tę całą sytuację związaną z koronawirusem, ale przypominając sobie ubiegłoroczne koncerty budzi się we mnie ta koncertowa tęsknota. Tym bardziej, że w tym roku chciałem wkroczyć z nową jakością koncertową, nowym bandem. Co się odwlecze to nie uciecze. Nim się obejrzę – będę znał pierwszą datę po przerwie!
Do koncertów jeszcze powrócimy, bo zaciekawiłeś mnie tym. Ale chciałabym zapytać o teledysk i zespół pracujący nad Twoją karierą. Jak wyglądała praca nad klipem w obliczu pandemii?
Musieliśmy ograniczyć liczbę osób na planie, co oczywiście utrudniło pracę, ale daliśmy radę. Pracowałem z ekipą HDSCVM, która jak dotąd działa głównie z hip-hopowymi artystami, lecz nie stworzyło to żadnych problemów, które często występują przy czymś nowym… Efekt końcowy jest super, co można zobaczyć na klipie.
Czy dzięki Twojej ekipie masz takie poczucie, że wiesz co robisz? Masz ich zaufanie, nikt lub nic Ciebie w niczym nie ogranicza?
Mam wsparcie w postaci managera-przyjaciela. Managerki-przyjaciółki. Więc mam do nich zaufanie. To pozwala mi skupić się na pracy, bo wiem, że ktoś nad tym czuwa z boku i gdyby były jakieś niepokojące sytuacje, da znać. Nie czuję, abym miał cokolwiek narzucone z góry i wiem, iż wiele mogę. Ograniczenia się pojawiają, lecz chodzi o to, aby nie przestać szukać innych środków do osiągnięcia celów.
Czy masz też wsparcie od rodziny? Bo od fanów na pewno!
Od rodziny mam super wsparcie! To znaczy takie same podejście do mnie, jak przed sukcesem singla “Nic tu po mnie”. Dla nich jestem nadal przede wszystkim: synem, siostrzeńcem, kuzynem, wnukiem, przyjacielem, ziomkiem z podwórka, a dopiero potem Michałem Szczygłem z YouTube i Spotify, a nawet z Instagrama. Jest kilka osób w moim bliskim kręgu, które nie używają Internetu na co dzień. Nie docierają do nich informacje o tym, co u mnie, oprócz tego, co im ktoś opowie. Spotykając się z nimi sprawozdaję z okresu, gdy jestem w Warszawie. Przy okazji sam dla siebie robię sprawozdania, full control. Myślę, że dbanie o relacje z bliskimi, którzy mają Cię też za kompana życia, zapobiega uderzeniu wody sodowej do głowy.
Zawsze chciałeś śpiewać, tworzyć muzykę? Czy może miałeś jakieś plany “zapasowe”?
Przede wszystkim od dziecka wzbraniałem się jeżeli chodzi o śpiewanie. Śpiewający chłopak w moim ówczesnym środowisku to nie była oczywistość. Moje podejście do tego talentu było takie, że nie ma co się z nim za bardzo wychylać, bo to mało cool jest. Na pierwszym planie był sport, ale to dobrze, bo czuję, że mam takiego ducha sportowca w sobie i pomaga mi to w muzyce.
Jakie sporty uprawiałeś?
Przede wszystkim prawie codziennie graliśmy w piłkę na podwórku, potem też trenowałem w klubie. Bardzo lubiłem WF i wyczekiwałem tych zajęć w każdym tygodniu. Tak czy siak, poszedłem do klasy matematycznej w II Liceum Ogólnokształcącym im. Marii Konopnickiej w Nowym Sączu. Przed rozpoczęciem drugiego roku udało mi się zmienić profil z matematycznego na humanistyczny i planowałem pójść na dziennikarstwo. Myślałem też nad studiowaniem wychowania fizycznego, ale pojawił się “The Voice Of Poland” i to przechyliło szale zwycięstwa na stronę dziennikarstwa. Po zdanej maturze podjąłem się tego wyzwania, ale odpuściłem z uwagi na wiele obowiązków związanych z karierą. To moja praca. Zastanawiam się czasami, czy ponowne studia nie są fajną opcją, ale planując przyszłe ruchy wydawnicze i koncertowe, nie widzę tam na nie miejsca.
Gdybyś zdecydował się na studia, to dziennikarskie?
Dziennikarskie nie wiem… możliwe. Chodzą mi po głowie też filozoficzne, uważam ten kierunek za ciekawy.
Dlaczego wybrałeś program “The Voice Of Poland”?
“The Voice Of Poland” wybrałem dlatego, że to był mój ulubiony talent show. Pamiętam jak oglądałem z rodzicami pierwsze edycje i mówiłem, że ja bym to zaśpiewał lepiej. Albo przynajmniej tak, że chociaż jedna osoba by się odwróciła… W sumie okazało się, że miałem rację. (śmiech)
Czy ten program był dla Ciebie ogromną przygodą? Może mógłbyś zdradzić jakieś ciekawostki z planu? Chociaż jedną! (śmiech)
To był dla mnie większy sprawdzian dojrzałości niż matura. Ogromne wyzwanie, super przygoda. Przed jednym z odcinków na żywo wróciłem do hotelu o 7:30, a o 8:00 mieliśmy się wstawić w studiu. Ciężko było… ale dałem radę! (śmiech)
W sumie, trochę hardkorowo! (śmiech) Póki pamiętam… Wspomniałeś o nowej jakości Twoich koncertów. Możesz to rozwinąć czy na razie jest to tajemnica?
Nowa jakość to instrumentaliści, którzy zgodzili się ze mną grać, a których umiejętności cenię. To również lepszy techniczne wokalista Michał Szczygieł, no i jeszcze pewność, którą mam coraz większą!
Ekipa koncertowa rośnie. Ile Was, aktualnie, jest?
Myślę że nie będę podawał liczby osób w składzie, bo do startu koncertów może się jeszcze powiększyć!
Byłeś w drużynie Andrzeja Piasecznego. Jak wspominasz tę współpracę?
Współpraca jak najbardziej na plus. Andrzej dodał mi dużo pewności i uświadomił, że program w kontekście całej kariery to tylko urywek.
A masz do dziś z nim kontakt? Wspiera Cię, trzyma za Ciebie kciuki?
Tak, co jakiś czas złapiemy się również na portalach społecznościowych. Cały czas dobra energia!
Świetnie! Wróćmy jeszcze na chwilę do nowego singla. Jest kawałek, jest teledysk… a na koncerty musimy jeszcze zaczekać… Ale czy planujesz jeszcze coś, w najbliższym czasie?
Pracuję cały czas nad muzyką. Część utworów jest dla mnie, cześć to gościnne zwrotki czy refreny. Na pewno coś będzie w tym roku ode mnie, oprócz “Tak jak chcę”.
Osiągnąłeś już wiele i na pewno osiągniesz znacznie więcej. Natomiast mam jeszcze takie pytanie – co byś doradził innym osobom, którzy chcieliby spełnić swoje marzenia, być może w branży muzycznej? Masz jakieś swoje wskazówki, porady?
Przede wszystkim trzeba budować zespół, ale nie chodzi mi tylko o muzyków. Trzeba budować zespół, który pomoże Ci się rozwijać, który zajmie się częścią obowiązków, które mogą absorbować za dużo Twojego czasu. Poza tym – trzeba mieć jakiś plan, a jaki to już kwestia indywidualna.
Wspaniale! Bardzo Ci dziękuję za rozmowę, powodzenia!