Odgrywanie roli, przeżywanie przygody i wczuwanie się w postaci. Gry RPG stały się jednym z najpopularniejszych gatunków i dziś większość gier decyduje się na implementację choćby ich elementów. Przyjrzymy się dziś najlepszym grom RPG, w jakie grali redaktorzy Kulturalnych Mediów. Zanim zaczniecie: lista jest skrajnie subiektywna i nie zawierają się w niej gry z gatunku Hack & Slash (co nie znaczy, że redakcja nie jest całym sercem za Diabloklonami). Zaczynajmy!
Marcin Popielarz
Erpegi w moim życiu gracza były praktycznie od początku. Mając 7-8 lat zakochałem się w Baldur’s Gate ogrywanym na komputerze u wujka. To było moje pierwsze spotkanie z gatunkiem, ale o dziwo długo później do gry nie wracałem. Jako dziecko po prostu zapomniałem jak się nazywa. Zacząłem grać w Gothica i tutaj zwariowałem. Do dziś przeszedłem jedynkę z 9 razy, a dwójkę około 13. Ta gra była moim prawdziwym określeniem gatunku i niestety na bardzo długo odsunęła mnie od klasycznych RPG (po poznaniu uproszczonej formuły gatunku nie umiałem przeboleć szans na trafienie czy morza dialogów). Próbowałem w nie grać w okresie 14-16 roku życia, ale od samego Baldura odbiłem się 4 razy. Dopiero na studiach przekonałem się na powrót do gatunku i… o matko, ależ te gry są dobre! (tutaj macie reckę Baldur’s Gate’a ;)).
PS: Najlepszym RPG, jakie znam, jest nadal Dark Souls 3. Zważywszy jednak na to, że koledzy redakcyjni wybrali bardziej core’owych przedstawicieli gatunku, nie zamierzam się wyłamywać z grą From Software, która jest bardziej akcyjniakiem z mikrodecyzjami.
Planescape Torment
O tej grze napisałem już recenzję (która tutaj), ale prawdę mówiąc mógłbym o niej rozprawiać godzinami i nadal by mi się nie znudziła. Dzieło studia Black Isle to produkcja tak dojrzała, tak głęboka fabularnie i tak świetnie wykreowana, że przeżuła mnie wielokrotnie swoim pomysłem. Zagrałem w nią na razie dopiero raz, ale cykl przemyśleń i długie chwile spędzone na własnych notatkach w celu przemyślania kreacji świata nadal mi towarzyszą.
W Planescape Torment wcielamy się w postać bezimiennego, który ku własnemu zaskoczeniu budzi się na stole w kostnicy. Jego ciało jest przegniłe i zabalsamowane, a obok znajduje się latająca czaszka prowadząca z nim dyskusje. Bohater rzecz jasna nie oszalał, a… zmartwychwstał i stracił pamięć. Chwilę potem okazuje się, że nie był to jedyny raz, gdy powrócił zza światów. Umarł wiele razy przed rozpoczęciem gry i umrze wiele razy po jej rozpoczęciu. Naszym zadaniem będzie więc zbadanie zagadki jego nieśmiertelności w mrocznym i nieprzyjaznym świecie sfer.

Gra wyróżnia się fabułą. Ta poprowadzona jest po prostu po mistrzowsku. Do dziś nie poznałem gry, która miałaby tak dobrze wykreowaną historię i tak dużą głębię za sobą niosła. W Planescape Torment można było z ludźmi rozmawiać o wszystkim, poznawać genialny i pomysłowy świat po kawałku, a także odkrywać własną przeszłość. Gatunkowo był to właśnie klasyczny RPG, tak więc zbieraliśmy drużynę (składającą się również z głębokich i niejednoznacznych bohaterów), rozwijaliśmy postaci i walczyliśmy w systemach RPG. Trzeba przyznać, że walka w grze bardzo leżała i była zrealizowana o wiele gorzej niż w Baldur’s Gate. Tym niemniej w ogóle to nie przeszkadzało. Liczyło się odkrycie prawdy i tego, co może zmienić naturę człowieka.
Banner Saga
Część z Was zapewne zdziwi, dlaczego zamieszczam tutaj tylko jedynkę, a nie całą trylogię. Wszystkie części są według krytyków oceniane podobnie, a każda wprowadza do gry coś nowego, utrzymując jednocześnie jakość poprzedniczki. Powód tego jest prosty: ukończyłem niedawno jedynkę i jestem w połowie dwójki. Trójka również potulnie na mnie czeka. Jednak już teraz domyślam się, że mógłbym tutaj zamieścić całą trylogię. Tym niemniej, nie uprzedzając:
Banner Saga to jedna z najlepszych gier w jakie grałem. Stworzona przez niezależne studio Stoic wrzuca nas w świat przywodzący na myśl zimną Skandynawię z silnym elementem mitologicznym (ale nie mitologii, jakie znamy). Tym, co pierwsze rzuca się w oczy, jest fenomenalna oprawa wizualna przywodząca na myśl animacje z lat 80. Postaci wyglądają po prostu przecudownie, a dodatkowo ich animacje przygotowywane są przy pomocy przestarzałej technologii rotoskopowej, która nadaje grze klimatu retro.

Tym, czym jednak broni się Banner Saga nie jest ani grafika, ani nawet świetna turowa walka. Gra stoi przede wszystkim fabułą i klimatem. Nasze karawany są poddawane ciągłym próbom. Albo pogoda się psuje, albo ktoś nas napada, albo musimy decydować, czy podjąć walkę z wrogiem. Bezustannie coś się dzieje i od naszej decyzji zależy ilość zapasów, z jakimi przeżyjemy, ilość ludzi, która zginie, czy nawet drogi jakie obierzemy. Gra dostarcza ciągłego poczucia zaszczucia i beznadziei i jest w tym po prostu genialna. Do tego masa opisów i oparcie gry w większości na tekście (jest tu masa czytania) sprawia, że może się w niej stać po prostu wszystko.