Kto by przypuszczał, że pewne malowidło stworzone przed czterdziestoma pięcioma laty po dziś dzień będzie spędzać sen z powiek tak licznego grona internautów. Powróćmy do The Hands Resist Him, bo choć temat ten został przewałkowany przez wszelkie fora dziesiątki razy, to niektóre kwestie wokół obrazu wciąż pozostają… interesujące.
Musiało minąć dwadzieścia osiem lat od powstania tego „przeklętego” dzieła, by internet zawrzał. A potem kolejne szesnaście, by w 2016 roku doczekało się ono własnej książki. Tymczasem sama historia obrazu zdążyła urosnąć do rangi potężnego urban legend, zyskując miano „najbardziej nawiedzonego malowidła eBay’a”. Jak do tego wszystkiego doszło i co się stanie, gdy połączymy wszystkie fakty?
Mamy rok 1972, ten sam, w którym na ekrany kin zawitał Ojciec Chrzestny. Pewien młody, amerykański malarz imieniem William Stoneham tworzy The Hands Resist Him. Rozwijający swoje artystyczne skrzydła dwudziestopięciolatek nie ma jeszcze pojęcia, jaką drogę przebędzie jego dzieło.
Co widzimy na obrazie – zdaniem jego autora?
Idąc za stroną Stoneham Studios, czyli za oficjalną witryną poświęconą jego twórczości, dowiedzieć się możemy kilku ważnych informacji.
William wykorzystał swoje własne zdjęcie z czasów, gdy miał pięć lat, malując chłopca.
Dziecko jest odbiciem osoby autora.
Z kolei niepokojąca lalka to pewien rodzaj jego przewodniczki – niektórzy z nas jako dziecko mieli „niewidzialnego przyjaciela” i motyw ten poniekąd mi się z tym skojarzył.
Nad tym wszystkim górują dwie inspiracje Williama, jakie przyświecały mu podczas procesu tworzenia: teoria zbiorowej nieświadomości Junga oraz pewien wiersz. Ta pierwsza ma się o tyle do dzieła, że dłonie za szybą drzwi można przyrównać do innych archetypów, wariantów żyć, względem chłopca. A oto wiersz (nie podejmowałem się tłumaczenia, by nie zaburzyć jego wydźwięku):
He is of the seeing visions
His strokes reveal them
In a rush- of color, of madness
Of mystics
And his head is the highest center
It must confront its enemy,
The hands- resist him,
like the secret of his birth.
His presence is the sanctum heartbeat
Felt in darkness and in passion
Its sound the sole gift to that silence.
Odkładając interpretację na bok, muszę przyznać, że coś wywołuje ciarki na moich plecach, gdy spoglądam na The Hands Resist Him. I nie wiem, czy chodzi bardziej o buńczuczną i złowrogą minę chłopca, dłonie w tle, otchłań za szybą, czy po prostu skojarzenia, bo zetknąłem się z jego historią w dzieciństwie.
Pamiętacie ikoniczną scenę z głową konia we wcześniej wspominanym Ojcu Chrzestnym? No wiecie, John Marley jako Jack Woltz budzi się w łóżku, a tam… na pewno wiecie*.
Otóż nie kto inny, a właśnie ten aktor wykupił nasz przeklęty obraz, dwa lata po premierze filmu i pierwszej ekspozycji dzieła. Co więcej, jeśli wierzyć słowom Stonehama (dodawszy do tego trochę żmudnych poszukiwań w celu ich weryfikacji), zarówno ówczesny właściciel galerii, w której zostało ono wystawione (Feingarten Gallery, Beverly Hills – oglądać można tam było między innymi prace Picassa), jak i krytyk – Henry Seldis, który je ujrzał, zmarli w przeciągu kilku lat od wystawy.
Niedługo po śmierci Johna Marleya w roku orwellowskim (1984) obraz przepada aż do początku nowego millenium. I nie, John nie zmarł na wskutek jakiegoś nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, jaki wygodnie byłoby przypisać do domniemanej „klątwy” obrazu, lecz w podeszłym wieku, w trakcie operacji serca.
To rok 2000 rozpalił ogień wokół malowidła. Trafiło ono wtedy na serwis aukcyjny – eBay. Nowi właściciele pragnęli się go pozbyć, bo rzekomo wykazywało paranormalne aktywności.
Rzekomo za pośrednictwem sensoru wykrywania ruchu i aparatu, rodzina odkryła, że nocą chłopiec „wychodzi” z obrazu. Ponoć uczestnicy aukcji i internauci dostawali nudności na widok samego obrazu, który wreszcie został sprzedany niejakiemu Kimowi Smithowi za odpowiednik około 4000 zł. Nowy nabywca po dziś dzień odmawia jego odsprzedaży nawet za dalece wyższe wartości od tej, za jaką sam go zakupił.
*swoją drogą, wiedzieliście, że ta głowa była prawdziwa?
Samo się na język niesie, by powiedzieć – niezły marketing, prawda?
Szczypta strasznej historii, kiedy te jeszcze nie były w folklorze internetowym tak powszechne, trochę hałasu i gotowe – 30 000 wyświetleń aukcji, liczne creepypasty oparte o temat obrazu, uwaga kolekcjonerów…
Gdyby tego było mało, Darren O’Neill napisał nawet książkę powiązaną ściśle z „The Hands Resist Him” (2016). Powołuje się w niej na – ponoć – swoje przeżycia plączące się wokół tego obrazu olejnego.
Jak powiedział w ubiegłym roku dla Huffington Post, był on w posiadaniu wydruku THRH. Niedługo po jego pozyskaniu wyjechał na miesiąc do Włoch, by po powrocie do mieszkania odkryć, że wszystko w jego obrębie pokryte jest zieloną pleśnią. Wszystko – oprócz wydruku.
Książkę O’Neilla znaleźć można tutaj
Co więcej, William Stoneham zajął się kreowaniem sequeli obrazu, tworząc między innymi The Hands Invent Him (wyżej, 2017), czyli The Hands Resist Him po drugiej stronie drzwi.
Jak widać, musimy kochać te wszystkie miejskie legendy. Szczególnie, gdy choć koniuszkami swoich zimnych palców dotykają świata realnego, a nie tylko naszych wyobrażeń. Nawet, gdy wiąże się to z przymykaniem oka na fakty burzące mistyczną aurę wokół obrazu. Chwyt marketingowy w najlepszym wydaniu, czy nie – ja bym go mimo wszystko nie powiesił na ścianie swojego mieszkania, bo kto wie…
…wolałbym uniknąć tej mikroskopijnej szansy na to, że coś wylezie nocą z płótna i zadusi mnie swoimi małymi rączkami.