Iggy Not Pop to polski raper. Właśnie została wydana jego płyta Powiedz mi coś więcej w wersji winylowej, ale my porozmawialiśmy nie tylko o tym.
Przyznam się bez bicia, że na początku przeczytałam… Iggy Pop. I chyba nie tylko ja. (śmiech)
Czyli patent działa! (śmiech)
Skąd pomysł na Iggy Not Pop?
Muszę przyznać, że mam problem z tym pytaniem. Słyszę je przy każdej tego typu rozmowie. Był moment, że strasznie mnie irytowało, bo wydawało mi się, że to pójście po najmniejszej linii oporu ze strony dziennikarzy. Ale ostatnio Michał Wójcik z zespołu Cinemon zwrócił mi uwagę, że póki nie jestem jakimś mega znanym artystą, to ważne, że ten pseudonim pojawia się w wywiadach nawet 100000 razy i… chyba zaczynam się z nim zgadzać. (śmiech)
Uroki sławy…
Tak… (śmiech) Tak że, wracając do twojego pytania, zawsze ktoś mówił do mnie Iggy. Rodzice, znajomi, nawet nauczyciele. To było dla mnie naturalne. Ale trzeba było czegoś więcej, bo jak wpiszesz w Google słowo „Iggy” to utoniesz w liście postaci nie tylko muzycznych. Dodałem „Not Pop” przekornie, bo bardzo lubię muzykę Iggy’ego Popa. (śmiech) Do tego wydaję mi się to mega rapowym zabiegiem – jak samplowanie, czy follow upy w tekstach.
Właśnie, bo ty rapujesz troszkę… inaczej niż inni.
Rapuję bardzo… normalnie. (śmiech)
Ale tak na serio.
Okej, poruszam może trochę inne tematy, szukam nietypowych bitów i może zapraszam niestandardowych gości, ale moje flow jest bardzo „staroszkolne”. Jeśli chodzi o rap, najbardziej jara mnie klasyka czyli A Tribe Called Quest, Beastie Boys czy Wu-Tang Clan. Może to nie jest takie oczywiste w kontekście tegorocznej płyty, ale odsyłam do mojej poprzedniej EP-ki – Hot Raps.
Masz prawo odsyłać, promocja jest bardzo ważna.
Racja. A czemu taki kierunek na Powiedz mi coś więcej? Bo oprócz rapu słucham też rocka, jazzu, alternatywy. To, żeby szukać wspólnego mianownika tych garnków z moim rapowaniem było oczywistym ruchem.
Wybrałeś dość trudny gatunek muzyczny – hip-hop. To oznacza, że w rapie czujesz się najlepiej? Swobodnie?
Czy trudny? Nie powiedziałbym. Ale wiesz jak jest… ja powiem, że rapowanie jest prościzną, a pisanie piosenek to mega sztuka. Ale pewnie jakiś songwriter odpowie, że napisać piosenkę luzik, ale ci raperzy to mają niemożliwe skille. (śmiech)
Właśnie o to mi chodzi! (śmiech)
Rap to dla mnie prostota przekazu. Coś mnie wkurwia, to nie muszę pisać, że „herbata wzniosła krzyk u sąsiada” – tylko, że mnie wkurwia. (śmiech) Mogę napisać, że kocham moją żonę i nie muszę tego opakować w tęczowe oraz brokatowe metafory. Mogę, ale nie muszę. Rap jest prosty, przyziemny, jest taki jak my. A przynajmniej powinien być. Z piosenką jest coraz lepiej – tekściarze chyba widzą, że rapowa dosadność jest interesująca, ale ciągle jeszcze panuje przeświadczenie, że jak coś jest proste, to jest prostackie… że przekleństwo jest złe, bo radio nie puści… że jakieś tematy są niepiosenkowe i tak dalej. Na szczęście, coraz częściej zdarza się, że muzycy zgłaszają się do raperów po teksty, masz choćby Korteza i Mesa. Myślę, że to dobry trop.
Debiutancki album – Powiedz mi coś więcej – stworzyłeś z Tap3s. Jak doszło do tej współpracy?
Znalazłem Artura i Bartka na Facebooku. (śmiech)
Jeden z lepszych, albo najlepszych, sposobów.
Napisałem ogłoszenie na jednej z grup dla muzyków, Artur podesłał mi jakiś numer i poszło. Ważne było dla mnie, żeby nie pracować z stricte producentami, a z muzykami, którzy produkują. Na płycie masz gitary, żywy bas, klawisze – jest dużo muzyki. Jestem bardzo zadowolony z tej współpracy, ale myślę, że dopiero przy nadchodzącej EP-ce, o której już coraz częściej rozmawiamy, dopiero pokażemy co możemy zrobić jako trio. Przy Powiedz mi coś więcej poznawaliśmy się i docieraliśmy. Wiemy teraz co możemy przy tej współpracy podciągnąć, żeby powstały jeszcze ciekawsze kawałki. Masz to na papierze, zweryfikujesz po premierze nowego materiału. (śmiech)
Z największą przyjemnością! Wspomniałeś też, że starasz się unikać „oczywistych dla raperów tematów”. Skąd taka decyzja?
Bo to bez sensu pisać ciągle to samo. (śmiech) Fajne są numery o tym, że jesteś zajebistym raperem albo jakie życie jest do dupy. Ale co to zmienia? Można się śmiać z kawałków typu SKPSP na naszej płycie, ale czy nie będziesz się z nim bardziej identyfikować, niż z kawałkiem o tym jak chujowo się żyje w Polsce? Myślę, że będziesz, bo po pierwsze – każdy kiedyś wdepnął w minę, a po drugie – takich kawałków jest mało i zostają w pamięci.
W jednym utworze zachęcasz do sprzątania po pupilach. To nie będzie oczywiste pytanie, ale muszę to zrobić – lubisz zwierzęta?
Pewnie, w naszym domu zawsze są zwierzęta! Teraz została z nami tylko kotka Stefania. Był jeszcze pies Winyl, który zainspirował mnie do napisania SKPSP, ale… wyprowadził się. (śmiech)
Jak to?
W czasie wakacji na kilka dni wzięła go do siebie kuzynka mojej żony, ale zrodziła się taka miłość, że ani ona nie chciała mi psa oddać, ani pies nie chciał wrócić. Ale jesteśmy w dobrych kontaktach i często się widujemy. (śmiech)
Dobre i to… Czy śpiewając o „przywołaniu do porządku wokalistki popowe” miałeś kogoś konkretnie na myśli?
W refrenie Powiedz mi coś więcej wprost cytuję hit Eweliny Flinty, ale to nie jest przytyk tylko w jej stronę. W pracy jestem skazany na RMF przez 8 godzin, trochę się tych wiecznie skrzywdzonych wokalistek nasłucham. (śmiech) Musiałem przygotować odwet!
Skoro tak… a jak się tobie udało namówić Tymona Tymańskiego i Olafa Deriglasoffa do wzięcia udziału w tej płycie?
Wysłałem im konkretny przelew! (śmiech) Nie no, oczywiście żartuję. Chłopaki oprócz tego, że są moimi idolami, to są super gośćmi i… mam nadzieję, że nie przesadzę jak napiszę, że moimi kumplami. (śmiech)
Uważam, że nie. (śmiech) Mamy jeszcze innych gości – Jutuber, Gaja Raputa i Beat Le Juice. Jak się pracowało?
Generalnie goście na tej płycie nie są przypadkowi. To są albo nasi bliscy znajomi, albo ludzie, których muzyki słuchamy i szanujemy. Wszyscy chętnie się zgodzili na wystąpienie na albumie i bardzo dużo wnieśli do piosenek, do których ich zaprosiliśmy. Może to zabrzmi cukierkowo, ale to wymarzony skład na debiut.
Album Powiedz mi coś więcej doczekał się wersji winylowej… Jest radość?
Jasne, totalnie się jaram, bo sam zbieram od jakiegoś czasu winyle.
O, ja też.
No widzisz! Cieszę się, że wyszło z tego takie limitowane wydawnictwo, że każdy z tych winyli to odrębny, unikatowy przedmiot. Jestem bardzo wdzięczny Filipowi Sucheckiemu, że pomógł nam to ogarnąć oraz, że tak się zaangażował w cały proces. Zapraszam wszystkich na vinylove.me, gdzie można wciąż zamówić pre-order! Zostało jeszcze trochę przezroczystych winyli i sporo czarnych. 20 grudnia mam urodziny i najlepszym prezentem byłby sold out… (śmiech)
Muszę zapamiętać tę datę. A jaki będzie twój kolejny krok?
Niebawem ruszy sprzedaż kaset, opublikujemy też kilka koncertowych video sesji, które udało nam się zorganizować w trakcie pandemii, a od nowego roku… Robimy nowe! Zaczynamy z Tap3s pracę nad nowymi kawałkami, jednocześnie pracuję z Julią Miką nad naszym wspólnym repertuarem. Julkę możecie kojarzyć z projektu Kontaur, wspaniałego singla Dancing w sanatorium wypuszczonym przez My Name Is New oraz… z moich koncertów. (śmiech)
Proszę, proszę!
Ten duet powstał spontanicznie, ale myślę, że namieszamy! No, a w maju – po raz drugi zostanę tatą – także muszę do tego czasu nagrać dużo piosenek, bo czuję, że potem będzie ciężko. (śmiech)
Gratuluję, oby wszystko było dobrze! Dziękuję serdecznie za rozmowę. I powodzenia!
Dzięki! Do następnego.