W październiku doczekaliśmy się debiutanckiego krążka zespołu Noże. Album Gniew, wydany za pośrednictwem Fonobo Label, był jednym z najbardziej oczekiwanych polskich albumów października. Czy spełnił pokładane w nim nadzieje?
Obraz współczesnej muzyki rockowej
W ostatnich latach muzyka rockowa w Polsce zalicza delikatny regres. Oczywiście pojawiają się ciekawe projekty i dobre albumy. Ale do okresu świetności sporo brakuje, a wielu wyjadaczy sceny od lat wydaje nijakie, bezpłciowe krążki. Chcąc zmienić tę opinię, zespół Noże wszedł do studia i nagrał Gniew. Czy słuchając płyty czułem gniew, czy towarzyszyły mi odmienne uczucia? Zapraszam do mojej recenzji pierwszego wydawnictwa Noży.
Wysokie oczekiwania
Jak wspomniałem na samym początku tego tekstu, na Gniew czekalem z wypiekami na twarzy. Wychowałem się na rockowej muzyce, a w ostatnim czasie odczuwam brak oryginalnych polskich projektów z tej estetyki. Pełen nadziei, w dzień premiery zasiadłem do pierwszego, drugiego i trzeciego odsłuchu. Pierwsze wrażenie było co najwyżej – średnie. Jednak z każdym kolejnym odsłuchem opinia o albumie mocno się poprawiała. Po niemal tygodniowym maratonie z Gniewem, stwierdzam, że na tę płytę warto było czekać.
Jak brzmią Noże?
Otwarcie przyznaję, że debiut Noży to świetny, przemyślany i przede wszystkim świeży materiał. Na uwagę zasługuje wiele elementów, ale co wyróżnia wydawnictwo, to świetnie brzmiące gitary, nierzadko tworzące masywna ścianę dźwięku. Wielkie słowa uznania, za fantastyczną linię basu. Rozpisana jest ona w iście mistrzowskim stylu. Słuchając niektórych piosenek – noga sama wybijała rytm gitary basowej. Noże grają muzykę rockową, ale ich brzmienie trudno jednoznacznie określić. Znajdziemy tutaj elementy post-punku, są momenty bardziej klasycznego rocka, a fragmentami czuć tutaj nawet poezję śpiewaną. To odczucie potęgują polskojęzyczne teksty, które w moim odczuciu są po prostu świetne! Na myśl przywołujące najlepsze dokonania Fisza. Za to czapki z głów dla zespołu.
A co z wokalem?
Dużo dobrego można powiedzieć o muzyce i warstwie lirycznej, ale na cały produkt składa się jeszcze wokal. Ten ma swoje lepsze i gorsze chwile. Na szczęście tych lepszych jest mimo wszystko więcej. Na albumie są świetne momenty, gdzie wokal jest wyjątkowo mocny, świetnie komponujący się z dźwiękami gitar. Doskonałymi przykładami są piosenki Gniew, Szkło oraz Zbrodnie. Ten ostatni to w moim odczuciu najlepszy utwór albumu. Ma w sobie wszystko, czego oczekuję po rockowej piosenki. Fantastyczna, rytmiczna melodia, pięknie brzmiące instrumenty, a wszystko dopełnione umiejętnościami wokalnymi i chwytliwym refrenem. Jest to utwór z wielkim, singlowym potencjałem.
Nie wszystko się udało
Jeśli miałbym wskazać, te gorsze partie debiutanckiego krążka Noży, to uznałbym piosenkę Error/Eros. To właśnie tutaj, wokal nie do końca pasował mi do warstwy muzycznej. Jakoś wszystko ze sobą nie współgra. Podobny problem miałem z utworem Czarny kwadrat, choć w zdecydowanie mniejszym stopniu. W zdecydowanej mierze album jest wyjątkowo udany, spójny i po prostu chwytliwy. Szkoda, że trwa tak krótko. Dziesięcioutworowy longplay trwa niewiele ponad 35 minut, co jest wynikiem nieco rozczarowującym. Świetnie brzmiące instrumenty, znakomicie pasujące do klimatu albumu – solówki – mogły i powinny wypełnić wydawnictwo w większym stopniu.
Noże ostre niczym samurajskie miecze
I oto całe Noże – zespół pełen charakteru, znakomicie poruszający się na płaszczyznach post-punku i alternatywnego rocka. Debiutancki gniew to album, który nie jest przełomowy, ale sprawia wrażenie szczerego, przemyślanego i pełnego emocji. Na plus należy zaliczyć ambitne polskojęzyczne teksty oraz wiele chwytliwych melodii. Słucha się tego bardzo dobrze. Gniew to kawał solidnego grania, które może być wizytówką współczesnej sceny rockowej naszego kraju. Krążek jeszcze długo będzie się kręcił w napędzie mojego samochodowego zestawu audio.