Wczoraj prezentowaliśmy listę najlepszych polskich albumów roku, dziś w ostatni dzień 2019 – przyszła pora na zapoznanie się z listą najlepszych zagranicznych krążków.
Najlepsze zagraniczne albumy 2019 roku!
Zawsze lubię ten moment końcówki roku, kiedy pomiędzy lepieniem pierogów i całą tą gorączką świąt a przygotowaniem do imprezy sylwestrowej, rozmyślam o moich ulubionych płytach. Od razu przyznam, że mijający rok nie był najlepszy jeśli chodzi o zapadające w pamięć krążki. Owszem wielu wykonawców wydało świetne albumy, ale żaden nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia jak miało to miejsce w poprzednich latach. Mimo wszystko obmyślenie ulubionej piątki zajęło mi trochę czasu. Przed Wami najlepsze zagraniczne albumy 2019 roku.
5. Solange – When I Get Home
Swoim najnowszym albumem Solange nie namieszała tak jak ostatnio, kiedy to dla wielu był to najlepszy album roku. Mimo wszystko, najnowsze wydawnictwo to znakomicie wyprodukowana porcja muzyki. When I Get Home chyba na dobre wprowadził siostrę Beyonce do muzycznej elity. Warto zaznaczyć, że jest to wyjątkowo spójny i wyrównany krążek, a wiele przerywników doskonale wpasowało się w ogólny klimat albumu. Lista gości wspomagających Solange również robi wrażenie. Na albumie udzielają się m.in. Sampha, Gucci Mane, Panda Bear, Tyler, the Creator, Earl Sweatshirt oraz Scarface.
4. Bon Iver – i,i
Analogicznie do poprzedniczki, nowy album Bon Ivera to zdecydowanie nie jest jego najlepsze dzieło. Jednak, mimo że artysta przyzwyczaił do wydawnictw na ciut wyższym poziomie, to nie można zaprzeczyć – i,i to świetny, melodyjny i bardzo liryczny album. Jak zwykle klimat krążka jest tak gęsty, że można ciąć go nożem. Nowa płyta sympatycznego Justina Vernona nie posiada singli, ale w tym przypadku zupełnie to nie przeszkadza. Całość broni się bardzo spójnym i wzniosłym charakterem. Ciekawe kiedy doczekamy się powrotu Bon Ivera do Polski.
3. Lana Del Rey – Norman Fucking Rockwell!
Lana Del Rey dalej to ma! W ostatnim czasie moja sympatia do amerykanki, zaliczyła mocny spadek. Wszystko za sprawą gorszej jakości ostatnich wydawnictw i przede wszystkim bardzo kiepskiego występu Lany na Open’er Festival. Natomiast pomimo sporej niechęci, zmusiłem się do wielokrotnego przesłuchania albumu Norman Fucking Rockwell! Była to zdecydowanie dobra decyzja. Na krążku Lana dostarczyła wszystko to, co spowodowało zainteresowanie jej muzyką. Liryczne, mocno satyryczne teksty, świetne aranżacje i znakomita produkcja. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek to powiem, ale Lana Del Rey Zdecydowanie założyła na miejsce na podium tegorocznego zestawienia najlepszych albumów roku!
2. Billie Eilish – When We All Fall Asleep, Where Do We Go?
Najważniejszy debiut ostatnich lat! Charyzmatyczna, zwariowana i piekielnie utalentowana dziewczyna wzięła się znikąd i nagrała jedną z najlepszych płyt tego roku. Za jej sukcesem stoi jej brat, który był producentem When We All Fall Asleep, Where Do We Go? Co prawda ci, którzy śledzili jej poczynania od samego początku, mogli czuć drobne rozczarowanie, gdyż efekt końcowy znacząco odbiegał od tego, co młoda artystka zaprezentowała na ep-kach. Natomiast debiutancki album przyniósł Billie światową sławę i spowodował, że artystka pisana jest największą czcionką na festiwalowych plakatach. Czy w 2020 roku w końcu odwiedzi Polskę? Trzymam mocno kciuki!
1. FKA twigs – Magdalene
Najwyższy stopień podium zarezerwowany jest do jednej z najbardziej charyzmatycznych artystek współczesnej sceny muzycznej. FKA twigs przeszłą niemałą metamorfozę w swojej twórczości i wizerunku. W tym roku wydała znakomity album Magdalene, który przeskoczył resztę stawki o co najmniej dwie długości. Nie jest to album dla każdego, a wielu odbije się od niego jak od ściany. Jeśli jednak damy mu odpowiednio dużo szans – ten wkręci się i na długo nie wyjdzie z głowy. Świetne single, rewelacyjna reszta piosenek. Znakomita oprawa krążka i wielki sukces tej młodej piosenkarki. Słysząc progres jaki zaliczyła FKA twigs, aż strach pomyśleć na jaki poziom wskoczy przy kolejnych wydawnictwach.
Niech kolejny rok będzie lepszy!
Jak pisałem na wstępie, rok 2019 nie był najlepszy w historii muzyki. Owszem działo się sporo dobrego, a wiele albumów będziemy słuchać jeszcze przez długi czas. Osobiście liczę, że zbliżający się rok przyniesie więcej różnorodnych, wartościowych treści. Tego życzę sobie i Wam!