Adam Kubera, polski piosenkarz, który brał udział w programie rozrywkowym The Voice Kids, w drugiej edycji. Według wielu, jest on „nadzieją polskiej sceny młodzieżowej”. Miałam okazję z nim troszkę popisać – dla Kulturalnych Mediów – o jego nowym singlu i nie tylko!
Jagoda Dobrzyńska: Cześć Adamie! Bardzo się cieszę z okazji naszego spotkania.
Adam Kubera: Hej, ja też! Miło mi.
Zacznijmy od singla. Wydałeś ostatnio Happyend. O czym jest ten kawałek?
Temat, który zostawiłem w tekście, chodził za mną naprawdę długo. Początkowo chciałem opowiedzieć historię o dziewczynie, ale już w trakcie pisania tekstu zorientowałem się, że tak naprawdę będę mówił o toksycznej relacji ogólnie, w której się znalazłem. Nie tylko w związku, ale również w przyjaźni czy branży. Chciałem przekazać tym utworem, że warto jest walczyć o siebie. Nie bać się postawić na swoim.
Bardzo mądre i odpowiedzialne podejście. Gratuluję! Jednak ty masz w swojej dyskografii całkiem sporo piosenek. Czy one zwiastują Twoją debiutancką płytę?
Mam taką nadzieje. Zobaczymy jak wszystko dalej się potoczy. Na ten moment mam materiał, ale na połowę płyty i cały czas powstaje coś nowego. Staram się skupić raczej na tworzeniu dobrego repertuaru. Kiedy będę gotowy na album, zrobię wszystko, żeby się ukazał.
Właśnie, podobno sam komponujesz i tworzysz muzykę. Masz autorskie podejście do tego. Opowiedz mi coś o tym, proszę.
Pierwsze dwa utwory zostały skomponowane i napisane dla mnie przez innych. Ja byłem tak naprawdę jedynie ich wykonawcą. Nie czułem w tym nic złego, to normalne, a śpiewanie zawsze sprawiało mi radość. Dopiero z czasem i z wiekiem zaczęło do mnie docierać, że nie do końca to chciałem robić. Naprawdę wiele możesz sobie uświadomić przez dwa lata…
To prawda.
Wchodząc w świat muzyki, zawsze zależało mi na tym, żeby to moje melodie ktoś sobie nucił, słuchał co ja mam do powiedzenia, starał się zrozumieć moje teksty. Rozumiesz.
Doskonale rozumiem!
Do tego wielką radość sprawia mi samo pisanie. Na dyktafonie obecnie mam 1174 nagrań.
Wow… jak dużo…
No! Zapisuję na nim wszystkie pomysły – melodie, słowa, riffy. Na gorąco, jak tylko pojawią się w mojej głowie. Czasem w środku nocy, czasem w taksówce… Później wybieram najlepsze, łącze te, które mogą do siebie pasować i – w skrócie – tak powstają piosenki.
Świetnie! A co robiłeś przed przyjściem do programu The Voice Kids?
Myślę, że to co typowy nastolatek z pasją do śpiewania i grania na gitarze. Cały czas ćwiczyłem wokal – chodziłem na zajęcia do domu kultury. Dalej na nie uczęszczam! Starałem się grać jak najczęściej. Byłem dosłownie wszędzie, gdzie tylko udało mi się wepchać i coś zagrać albo zaśpiewać. Od apeli szkolnych po rożnego rodzaju konkursy. Kiedy dowiedziałem się o castingach do programu, ćwiczyłem na okrągło dwie piosenki, które chciałem wykonać podczas przesłuchania. „Cold Water” i „The A Team” – dzień w dzień. Do dziś zastanawiam się, jak moi rodzice i brat to wytrzymali?!
Ale było warto. Wytrzymali, bo cię kochają! (śmiech) Jak wspominasz przygodę w programie?
To była najlepsza przygoda w moim życiu. Wspominam ją bardzo, bardzo dobrze. Poznałem masę sympatycznych ludzi nieźle walniętych na punkcie muzyki… tak jak ja.
Jakie są twoje plany na najbliższy czas?
Teraz bardzo dużo czasu spędzam nad dwoma następnymi singlami. Dopisuję teksty, dopinam melodie. Nie mogę się doczekać, aż pójdą w świat! Jestem z nich bardzo zadowolony. Jeden będzie, mam nadzieję, niezłym zaskoczeniem, jeżeli chodzi o moją twórczość. Myślę, że Adama Kubery w takich klimatach jeszcze nikt nie słyszał. Nieoficjalnie.
Bardzo mnie tym zaciekawiłeś. Trzymam kciuki!
Dziękuję!
Na koniec naszego wywiadu, zapytam o coś innego, ale – moim zdaniem – jest to ciekawy temat. Słyszałam, że trenowałeś sport. Jakie dokładnie to były aktywności? Co najbardziej w nich lubiłeś? Kontynuujesz lub będziesz chciał je kontynuować?
Przez 11 lat ćwiczyłem sztuki walki. Na treningach poznawaliśmy elementy różnych stylów. Od capoeiry po rosyjską systieme.
Ostro!
Pewnie! Kiedy trenowałem, odcinałem się od świata. Mogłem zapomnieć o moich problemach, jakie by one nie były. Naprawdę ciężko jest myśleć o czymś innymi aniżeli o przetrwaniu, kiedy okłada cię pięściami dwumetrowy mięśniak… Zawsze ćwiczyłem ze starszymi od siebie i po każdym treningu wracałem zbity – ale zadowolony! Teraz nie mam wystarczająco czasu, żeby nadal trenować. Postawiłem na muzykę i nie żałuje, chociaż czasem tęsknie za uderzeniami i kopnięciami. Może kiedyś jeszcze do tego wrócę. Chciałbym.
Życzę tobie czasu na sport.
Przyda się!
Bardzo ci dziękuję za rozmowę i jeszcze raz, powodzenia!
Dzięki! Do następnego spotkania.