Hela to młoda piosenkarka, która od dawna walczyła o swój sukces. Zrobiło się o niej głośno za sprawą pierwszego singla – Jedną nogą. Zdążyłyśmy porozmawiać przed wydaniem czegoś większego…
Cześć! Dziękuję, że znalazłaś dla mnie czas na rozmowę.
Hej, cieszę się!
Zrobiłam mały „research” i zauważyłam, że jesteś aktywna – jako artystka – od grudnia 2015 roku w social-mediach. Dlaczego przez te pięć lat nie wydawałaś swoich piosenek?
Na wszystko jest miejsce i czas. Bardzo możliwe, że wcześniej nie byłam gotowa na wydawanie własnej muzyki. Potrzebowałam do tego bodźca.
Czym zajmowałaś się w tym czasie?
Cały czas pisałam do szuflady i na potrzeby zajęć z songwritingu. Brałam też udział w kilku projektach muzycznych – takich jak, na przykład, płyta z piosenkami Kaliny Jędrusik. W międzyczasie uczęszczałam do szkoły muzycznej i uczyłam się gry na wiolonczeli. Potem rzuciłam to na rzecz występów w Śródmiejskim Teatrze Muzycznym w musicalu Miss Saigon. Cały czas coś się działo.
Studiujesz na prestiżowej uczelni w Londynie. Jak ci się tam żyje?
Aktualnie mam małą przerwę i mieszkam w Warszawie. Staram się o naukę online. Ale Londyn oczywiście kocham, chociaż mam z nim tzw. „love hate relationship”. Chwilami bywa po prostu męczący. Jest tam bardzo drogo, więc ciężko jest korzystać ze wszystkich uroków tego miasta. Co do studiów, to moja uczelnia nie należy do typowych. Jestem na wydziale songwritingu, co u wielu osób budzi zdziwienie, no bo jak niby można nauczyć się pisać piosenki? A ja uczę się tam nie tylko samego komponowania, ale także historii muzyki popularnej, gatunków muzycznych, obycia ze sceną, specyfiki show biznesu i wielu innych interesujących rzeczy.
I to jest bardzo interesujące! A jak to się stało, że dołączyłaś do FONOBO Label?
Tak naprawdę to dość przypadkowo. Byłam na koncercie zespołu mojego chłopaka. Później miałam już iść do domu, ale spotkałam znajomego, który w tamtym czasie akurat współpracował z FONOBO Label. Kolega zapoznał mnie z Anią Wysocką z tej wytwórni. Poprosiła, żebym wysłała para utworów… no i tak się zaczęło.
Tworzysz muzykę z pogranicza indie-folk i folk-pop. Skąd twoje zamiłowanie do tych właśnie gatunków?
Wszystko zaczęło się od… Taylor Swift. Jeszcze w czasach, kiedy grała country. Byłam wtedy małą dziewczynką i dzięki niej zaczęłam słuchać takiej właśnie muzyki. I też sporo folku w stylu Boba Dylana i Joni Mitchell. Z biegiem lat poszłam kilka kroków dalej i wkręciłam się w piosenki Mumford & Sons. Słuchałam na przemian współczesnego folku i muzyki alternatywnej – aż doszła do mojego ukochanego Bon Ivera.
W jakim stopniu szkoła muzyczna, do której uczęszczałaś, wpłynęła na to co tworzysz?
Dzięki szkole muzycznej zyskałam bardzo dużą świadomość muzyczną. Nauczyłam się też pracy na scenie i nabrałam pewności siebie. Z tamtego okresu wyniosłam również miłość do wiolonczeli, którą planuję przemycić w kolejnych swoich utworach.
Myślisz, że pisanie tekstów i piosenek przychodzi ci z łatwością?
To wszystko zależy od piosenki i od momentu, w którym powstaje. Zdarza się, że usiądę i od razu napiszę cały utwór, a bywają też takie dni, w których skupiam się na zapisywaniu pojedynczych pomysłów i linijek. Zawsze uważałam, iż tak naprawdę to piosenka przychodzi do artysty, a nie na odwrót. Zadaniem songwritera jest jedynie edycja utworu, który nagle pojawił się w jego głowie.
Wobec tego, jak wyglądał proces powstania singlaJedną nogą?
Na początku był pomysł. Wpadłam na niego mniej więcej rok temu. Wspólnie z wytwórnią ustaliliśmy, że pomysł jest okej i warto nad nim popracować. Usiadłam więc z gitarą i dopisałam kolejne zwrotki. Prawdziwa magia zaczęła się jednak w studiu Mateusza Hulbója, który był producentem utworu. Mateusz dał tej piosence nowe życie i porządnego kopa. Na koniec wspólnie z Lesławem Mateckim i Maćkiem Hubczakiem dograliśmy gitary i perkusję. Praca w takim gronie to był prawdziwy zaszczyt.
A o czym opowiada ten utwór?
Omoim niezdecydowaniu. W tekście skupiłam się na romantycznej historii i relacji międzyludzkiej typu „trochę chcę, a trochę się boję”. Piosenka opowiada o sytuacji, w której robimy krok do przodu, żeby za chwilę zrobić dwa w tył. W pewien sposób mówi też o życiu na rozstaju dróg pomiędzy miejscami takim jak Londyn i Warszawa.
Czy ten kawałek możemy uznać za zapowiedź czegoś większego? EP-ki lub płyty?
Zdecydowanie tak. Właśnie pracuję nad materiałem na pierwszą EP-kę. Potem zacznę myśleć o płycie. Przede mną bardzo ekscytujący czas.
Czyli będzie kolejny singiel?
Tak, już za kilka tygodni! Śledźcie koniecznie moje social-media! (śmiech)