Idea Do It Yourself coraz częściej zdaje się być przereklamowana. Niby zrób to sam, a często za pewnymi projektami stoją sztaby specjalistów. Jednak w przypadku zespołu Double Fist jest zupełnie inaczej. Sprawdziłem o co chodzi, a teraz Wy sprawdźcie Throw Away Your Anger!
Zespół powstał pod koniec 2015 roku, a stworzyli go Maciek, basista i główny kompozytor oraz Dominik – wokalista. Już na początku 2016 roku w sieci pojawiły się pierwsze utwory sygnowane logiem Double Fist i już początkowy materiał wzbudzał moją ciekawość. Gdy w 2017 roku skład został poszerzony o bębniarza i gitarzystę zacząłem zastanawiać się czy nie szykuje się coś więcej niż pojedyncze klipy na You Tube. Okazało się, że Maciek już od dłuższego czasu ostrzy sobie zęby na pełne wydawnictwo. Co więcej, niemal cały materiał na płytę jest gotowy. Pozostało tylko zebrać się w studio i zarejestrować ścieżki.
Zrób to sam!
Ale czy wtedy faktycznie Double Fist byłby zespołem szczerze hołdującym DIY? No właśnie. Grupa przełożyła pomysły na piosenki i wszystko nagrali w domowym studio Maćka. Co więcej, basman zajął się również produkcją albumu. Rejestracja ścieżek, miks i mastering spadły na jego głowę. Tak, na Throw Away Your Anger trzeba było trochę poczekać. Czy było warto? Oczywiście! Wiadomo wszakże, iż najlepsza jest praca bez ciśnienia.
Dzięki temu z głośników wydobywa się solidna dawka naprawdę ciekawego pierdolnięcia. Tak, już w pierwszych minutach dostajemy Podwójną Pięścią prosto w nos. Później nie jest wcale spokojniej. Double Fist przez niemal 45 minut karmi nas muzyką szybką, agresywną, krzyczaną i szaloną. Dwanaście kawałków przy których na pewno nie ustoisz w miejscu.
Daj się porwać w pogo!
Już otwierający Born From Glory & Hate zapowiada, że to nie kaszka z mleczkiem i lekko nie będzie. Pierwsze akordy oznajmiają, że Double Fist nie zamierzają tworzyć nowego gatunku muzycznego. Nie zamierzają się również przejmować tym, że teraz każdy chce być nowatorski. Nie, ci ludzie to fani hardcore punka z lat dziewięćdziesiątych. I taką też tworzą muzykę. I są w tym naprawdę dobrzy. A że przy okazji w swoją twórczość wplatają również bardziej współczesne rzeczy, to świadczy tylko o ich otwartych i absolutnie wyluzowanych umysłach.
Ciężkie gitary, mocarny bas, potężne partie perkusji i świetny, krzyczany wokal. Brak jakiejkolwiek elektroniki, syntetycznych, klawiszowych brzmień czy autotune’a. Wydawać by się mogło, że w przypadku tej muzyki dwie gitary są wręcz oczywistym wyborem. Jednak kwartet zrezygnował z kolejnego instrumentu i wyszło na dobre. Brzmienie jest wystarczająco gęste i grube. Dodatkowe partie mogłyby zaszkodzić świetnie poukładanym pomysłom. Do tego zajebisty groove sekcji zdaje się wypełniać całą przestrzeń.
Hardcore punk, thrash i groove
Throw Away Your Anger to nie tylko hardcore punk. Owszem, jest to główny składnik twórczości chłopaków z Żywca, jednak wystarczy odpalić Get Up żeby przekonać się, że udało im się wtrącić ciekawe, thrashowe elementy. Szukając kolejnych inspiracji złapałem się na zapętlaniu Confession, gdzie basowe intro zalatuje trashem, by w kolejnych sekundach przerodzić się w numer, który pachnie, hmm, Panterą? Podobnie jest ze Scum. Szybkie tempo, zdarte gardło i groove.
Można powiedzieć, że HC jest już przeżytkiem. Wyszedł z mody, z głównego obiegu. Ale czy to jest zarzut? Pudel metal czy NWOBHM, modne przez dekadę lat osiemdziesiątych do tej pory zjednuje rzeszę fanów. Disco polo, królowało w latach dziewięćdziesiątych, króluje i teraz. A jest najzwyczajniej w świecie chujowe. Hardcore na szczęście nigdy nie wbił się w mainstream, dzięki temu dalej nie stracił na wartości. Co więcej, można powiedzieć, że zyskał kolejne oblicze miksując się z thrashem, metalcorem lub sludge. I przy okazji nie jest tak pompatyczny jak pudel metal.
Tłuste brzmienie i podsumowanie
Wracając do idei DIY, miałem pewne obawy czy album obroni się pod kątem produkcyjnym. Obronił się. Właściwie, to nie brzmi jakby zrobił go ktoś, kto raczej zawodowym producentem nie jest. Instrumenty oraz wokal odpowiednio siedzą, a sound wydobywający się z głośników jest tłusty i dynamiczny. Chylę czoła.
Jak podsumować to wydawnictwo? Krótko i bez zbędnego pierdolenia. Kawał świetnej i dobrze zagranej muzyki. Fani HC powinni czuć się usatysfakcjonowani, miłośnicy agresywnego napieprzania również. Jednak osoby lubujące się w jazzie nie mają czego tu szukać.
Maciej Juraszek