Taylor Swift w folkloriańskim lesie – “evermore” [recenzja]

0
891

Co dwie płyty, to nie jedna – Taylor Swift postanowiła po raz drugi nieco osłodzić fanom rok 2020. Tak samo, jak w przypadku folklore, artystka podzieliła się swoimi przemyśleniami na swoich profilach w serwisach społecznościowych dzień przed premierą płyty. Nazywana młodszą siostrą folklore, evermore rzeczywiście zostaje w rodzinie folkowych brzmień. Czy wyglądają (a raczej brzmią) jednak jak bliźniaczki?

Folkloriański las

Taylor kontynuuje w evermore przygodę, którą zaczęła swoim lipcowym wydawnictwem. Folklore rozpoczął w karierze Swift swojego rodzaju uniwersum, które mitologizuje mniej lub bardziej bliskie artystce historie. W evermore nadal możemy usłyszeć „podania”, na przykład o miłości dwóch oszustów, zdradach i morderstwach. Pojawia się również temat depresji, który został już poruszony w folklore. Wiele motywów, zarówno tekstowych, jak i muzycznych, pojawia się również na najnowszej płycie. W kilku piosenkach, np. champagne problems, czy ‘tis the damn season, muzyka robi bardziej za tło dla historii zawartej w tekście – zabieg, który znamy z poprzedniej płyty.

Nie oznacza to oczywiście, że evermore jest po prostu przedłużeniem folklore. Evermore ma swój styl. Szczególnie w drugiej części albumu możemy usłyszeć więcej dźwięków elektronicznych (sample, syntezatory, przestery). Nową jakość możemy również odkryć w samych historiach. Taylor postawiła, na przykład, na inspirację gatunkiem true crime – tak powstała piosenka no body, no crime. Historia opowiedziana jest z perspektywy przyjaciółki kobiety, która podejrzewa swojego męża o zdradę. Warto zaznaczyć, że w tej piosence usłyszymy zespół HAIM, a sama aranżacja nawiązuje do brzmień muzyki country.

Powrót do korzeni

No właśnie, muzyka country. Nie jest raczej żadną tajemnicą, że Swift zaczęła swoją karierę tworząc właśnie muzykę tego gatunku. Jej druga w karierze płyta, Fearless, wygrała statuetkę Country Music Awards za najlepszy album w 2009 roku. Sama Taylor nominowana była w ramach plebiscytu 13 razy. Z czasem zaczęła tworzyć bardziej popowe piosenki, które przyniosły jej ogólnoświatową sławę.

W folklore nie usłyszeliśmy popu. Nie usłyszeliśmy też za bardzo country. Natomiast w evermore te dwa gatunki wracają i, dość subtelnie, dają o sobie znać. Jest to bardzo ciekawy zabieg – pokazuje, jak bardzo świadoma swojej twórczości i kariery w ogóle jest Swift. Szczerze wątpię, że bardziej popowe piosenki pojawiły się na evermore, by „zapchać dziurę”. Prędzej może pokazywać to, że Taylor poczuła się komfortowo w estetyce folklore i jest gotowa na eksperymenty wewnątrz stworzonego przez nią uniwersum.

Ulubione motywy

Album otwiera piosenka willow (jedna z moich ulubionych z evermore), będąca delikatnym przejściem ze stylu, który znamy z folklore. Między pierwszym, a ostatnim utworem (w wersji standardowej) usłyszymy wiele historii i aranżacji – na przykład dorothea, czyli historię dziewczyny, która wyjeżdża z rodzinnego miasta do Los Angeles, by robić karierę. Co ciekawe, dorothea była pierwszą piosenką napisaną przed Taylor do evermore – wracamy więc do tematu storytellingu. Na ostatnim krążku historie wydają się być mocno stylizowane, przynajmniej w porównaniu do folklore – starsza siostra evermore ma bardziej osobisty wydźwięk.

Z najnowszej płyty emocje wręcz wylewają się. Mówimy tu o zazdrości, chęci zemsty, nienawiści (również do samego/samej siebie). Dla zachowania jakiegoś balansu Taylor śpiewa również o miłości, na przykład w utworze long story short, ale trudno było mi nie odnieść wrażenia, że evermore to przede wszystkim większa dramatyzacja w historiach opowiedzianych przez Swift. Nie ma tu już mitologizacji ważnych dla autorki przeżyć – jest tworzenie nowych bohaterów i wydarzeń.

Taylor stworzyła evermore wraz z ludźmi odpowiedzialnymi za folklore – głównym producentem nadal jest Aaron Dressner z The National (co ciekawe, zespół The National pojawia się w piosence coney island). Poza tym znów możemy usłyszeć Justina Vernona z Bon Iver (muzycznie, na przykład, w closure, oraz w ostatniej piosence – evermore). Nowym dodatkiem jest zespół HAIM, o którym wspominałam już wcześniej.

folklore 2?

Najnowsza płyta Swift oferuje sporo nie tylko jej fanom – teksty nie skupiają się już głównie na osobistych przeżyciach artystki. Tym razem dała się poznać jako świetna autorka angażujących historii. Tym razem nie folkloryzuje swojego życia – tworzy nowy świat, z nowymi postaciami. To jeszcze nie jest poziom Boba Dylana, ale daje solidne podstawy do poszerzania mitologii evermore.

 

OCENA KOŃCOWA
9/10

Taylor Swift - evermore

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments