Polski zespół The Cassino wydał wreszcie długogrający, debiutancki album o tytule Części. W naszej rozmowie poruszyliśmy przede wszystkim temat płyty.
Na wasz album Części musieliśmy czekać kilka lat. Dlaczego tak długo to trwało?
Michał Badecki: Złożyło się na to kilka czynników. Zanim zabraliśmy się za płytę długogrającą, to jako zespół wydaliśmy 3 EP-ki. Uważam, że była to dobra decyzja – dzięki temu zyskaliśmy już pewne grono odbiorców oraz nawiązaliśmy współpracę z wytwórnią muzyczną. Zdobyliśmy także doświadczenie sceniczne i studyjne, co pozwoliło nam podejść z większą pewnością do prac nad longplayem. Oczywiście, pandemia również miała wpływa na przedłużenie się całego procesu. Niektóre utwory z Części powstawały już w 2019 roku.
Hubert Wiśniewski: Dużo namieszała też EP-ka Glass and Styrofoam, której wcześniej nie planowaliśmy. Podczas pandemii i tego dwuletniego okresu powstawania Części potrzebowaliśmy takiej anglojęzycznej odskoczni.
Czemu tytuł płyty to „części”? Czy owe części coś oznaczają?
HW: Sam koncept przyszedł nam do głowy w trakcie powstawania materiału. Te piosenki mocno różniły się od siebie gatunkowo – jednocześnie spajał je tekst i klimat. W taki sposób, z zewnątrz niepasujące do siebie „części”, łączyły nam się w jeden spójny album. Części to też urywki z ostatnich dwóch lat mojego życia, które zawarłem w tekstach. Każda osoba, która poświęciła swój czas przy produkcji tej płyty jest też jej „częścią”. Nazwanie płyty w ten sposób podkreśla znaczenie wszystkich elementów, które składają się w to czego możecie doświadczyć na samym końcu.
Mamy trzy single – Delta, Twój głos i Spalona ziemia. Proszę, opowiedzcie mi co nieco o nich.
HW: Deltę wypuściliśmy jako pierwszą. Można powiedzieć, że jest wstępem do całej płyty i taką też ma formę. Sam tytuł to delta w rozumieniu ujścia rzeki – rzeki, która jest obecna na przestrzeni całego albumu jako metafora życia. W tekście opowiadam o samej podróży przez nią i moim wyobrażeniu jej końca, czyli delty właśnie. Twój głos to próba dotarcia do tego skąd bierze się sama energia twórcza. Zauważyłem, że po zakończeniu pisania ciężko jest mi uchwycić moment, w którym słowa i muzyka pojawiają się w mojej głowie. Postarałem się opisać ten stan i emocje, które mi wtedy towarzyszą. W Spalonej ziemi ja widzę taki dystopijny krajobraz, w którym próbuję zamknąć za sobą pewne drzwi i nie myśleć o przeszłości. Sam klimat miał być trochę niepokojący i chaotyczny. Dobrze to wszystko ilustruje teledysk, który nagraliśmy z grupą Sweet Jesus!
Planujecie wydać jeszcze jeden utwór promocyjny?
HW: Ostatnim utworem promocyjnym, który wyszedł już razem z premierą albumu była Winda/Wyspa właśnie.
Wasze teksty są pełne emocji. Pisanie ich idzie z łatwością, czy jednak niekoniecznie?
HW: Nie jest to łatwy proces. Moja rodzina i bliscy wiedzą, że ja każdą płytę muszę trochę odchorować. Zawsze twierdziłem, że przy następnym materiale znajdę jakieś zdrowsze podejście, ale to jeszcze nie był ten album.
Brzmienia na płycie Części to mieszanka bluesa, funku i indie-rocka. Czemu wybraliście takie gatunki muzyczne?
HW: To nie była kwestia wyboru i też nie zamykamy się tylko w tych gatunkach. Lubimy mieszać brzmienia, robimy muzykę tak jak czujemy. Ważne jest, żeby na końcu to dalej brzmiało jak my.
Zagraliście już parę koncertów z nowym materiałem, ale czy waszych koncertów będzie więcej? Macie już zaplanowane kolejne daty?
MB: Mamy już za sobą dwa pierwsze koncerty w Warszawie oraz w Gdańsku. Publiczność dopisała, a odbiór był bardzo dobry, co nas niezmiernie cieszy. Liczymy na powtórkę pod koniec listopada w Poznaniu, Krakowie i Wrocławiu. To nie jest jeszcze nasze ostatnie słowo – pracujemy nad kolejnymi datami. Bardzo ciepło wspominamy również dwa koncerty jako gość na trasie zespołu happysad. W Poznaniu mieliśmy okazję wykonać jeden z naszych utworów wspólnie z wokalistą happysad – Kubą Kawalcem. To dla nas wielka nobilitacja i ten wieczór na pewno zostanie w naszej pamięci na długo.