„Relacje ze sztuką idą mi, chyba, trochę lepiej” – wywiad z Julią Miką

0
973
Zdjęcie wykorzystane dzięki zgodzie artystki

Julia Mika to młoda raperka i wokalistka. Niedawno wydała utwór Milenialsi, który jest zapowiedzią kolejnej EP-ki o tytule Kiksy. W naszej rozmowie poruszyłyśmy tematy nie tylko muzyczne.

Śpiewasz, rapujesz i… studiujesz aktorstwo. Film i muzykę łączy wiele, aczkolwiek są to również dwa inne światy. Jak je łączysz na co dzień?
Mam wrażenie, że to jest trochę tak jak z autem z automatem – na start – i ze skrzynią biegów, w drugiej kolejności. Niby przepisy drogowe są te same, niby kierownica w tym samym miejscu, gaz i hamulec też, a jednak można się na początku poczuć, jakby się od nowa zaczynało uczyć jeździć…
Genialne porównanie! (śmiech)
Dzięki! Ale to wszystko jest ogromnym plusem, kiedy ćwiczę, na przykład dykcję, pod kątem aktorskim, pod muzycznym już nie muszę. Tyle zaoszczędzonego czasu! (śmiech) A wierszy zawsze uczę się pod bit, bo o ile nauka tekstów na pamięć jest męczarnią, o tyle rapując je, mam ogromny fun.
Okej, to zacznijmy od początku, bo na swoim koncie masz kilka zróżnicowanych projektów. Chyba lubisz sztukę, prawda?
Do wielu rzeczy w życiu mam słomiany zapał, ale relacje ze sztuką idą mi – chyba – trochę lepiej! (śmiech) Chociaż patrząc na to, przez ile gatunków zdążyłam przejść, zasada ma małą gwiazdkę – jak w reklamach z promocjami, ale lubię, tak, tam czuję się „u siebie”.
We współpracy z Kontaurem, wydałaś dwie elektro-popowe EP-ki. Read the Light i Fragile Bonds. Z Ćmą wydałaś EP-kę rockowo-funkową. Wygląda na to, że jesteś otwarta na każdy gatunek muzyczny…
Na każdy to może nie, bo brakowałoby mi umiejętności i znajomości niektórych gatunków… Chociaż… gdybym potrafiła wrzucić operę… no, byłby czad! Niektórych po prostu nie czuję, ale uwielbiam szukać siebie w nowych wydaniach i znajdować nowe kolory. Do tego, wymiana doświadczeń z ludźmi uczy mnie najwięcej, dlatego z przyjemnością robię featy i próbuję tworzyć materiał z różnymi muzykami. Cholera wie, czy kiedyś nie przyjdzie mi do głowy, żeby połączyć darcie mordy z szanty, rapem i elektroniką…
Spoko pomysł.
Ale myślę jednak, że w końcu się „wyszalałam” w kontekście tych zmian i że wiem bardziej, w którą stronę chcę pójść. 
Teraz podjęłaś współpracę z Iggym Not Popem i współzałożyłaś z nim krakowski kolektyw, Wyższy Pułap. Jak go poznałaś i dlaczego zdecydowałaś się na współpracę z Iggym?
Iggy’ego poznałam na Tak Brzmi Miasto. Najpierw na zoomie, gdzie po krótkiej obczajce, uznałam, że jako jedyny spośród uczestników wygląda na rapera. Tak sobie myślę, że to pewnie przez tę jego czapkę, bez której się nie rusza. Czapkę, dzięki której zawsze jest chodzącą reklamą swojej płyty – ten to jest przedsiębiorczy!
Jestem pewna, że poczuje się zaszczycony – jak się o tym dowie. (śmiech)
To jeszcze zrobię wrzutkę -może mi odpali jakiś procent od reklamy! – proszę państwa, Iggy Not Pop i Powiedz mi coś więcej, zapraszam i polecam! (śmiech) Później się okazało, że jedziemy razem na camp Tak Brzmi Miasto, a żeby zagrać podczas niego mini-koncert, trzeba było mieć drugą, artystyczną połówkę wpośród campowiczów. Napisałam do Iggiego, a on odpisał… sprawdziłam…, „myślę, że możemy się dogadać”. No i miał rację! Teksty koleś pisze świetne – niby proste, a cholera, mądre, zabawne i każdy odnajdzie w nich cząstkę siebie. Świetnie czuję się z Iggym na scenie, chyba dobrze wymieniamy się energią. Także zawahania nie miałam co do naszej współpracy. Do tego, wspiera mnie w każdym działaniu, tu maila pomoże napisać…
Potwierdzam.
(długi śmiech) … tu wymyśli Wyższy Pułap, do którego mnie zaprosi. Iggy ma jednak jeden minus, jak sam pisze o sobie w jednym z utworów. Wygląda jak szczaw – zatem na każdym zdjęciu wychodzi się przy nim jak pulpet, ale jakoś mu to wybaczam! (śmiech)
Nie masz innego wyjścia! (śmiech) Lecz ty jeszcze niedawno wydałaś singiel Tabu z duetem TRRIM. Oni są z Łodzi. Poznałaś ich przez studia aktorskie? Czy niekoniecznie?
Zawsze uśmiecham się na myśl o tym, w jaki sposób się poznaliśmy! Usłyszałam kiedyś o aplikacji „tinder dla muzyków”, czyli o Vampr. Zainstalowałam, założyłam konto, poprzerzucałam profile i nie znalazłam nikogo ciekawego, a jeśli już, to na innym kontynencie. Uznałam jednak, że aplikacji nie odinstalowuję, niech działa sobie gdzieś tam w tle. No i po jakichś, ja wiem, może dwóch miesiącach, odezwał się do mnie Remik TRRIM, nie dość, że muzykę robili świetną, to jeszcze byli z Łodzi! Także studia aktorskie nie maczały w tym paluchów, tylko po prostu kolejny raz jakaś opatrzność losu.
A jak to się stało, że wydałaś singiel Dancing w sanatorium, w ramach My Name Is New?
Zgłosiłam tam parę swoich utworów, a oni zechcieli wydać Dancing w sanatorium, co było dla mnie pierwszym, poważniejszym krokiem w stronę wychodzenia na rynek ze swoją muzyką. 
Teraz wydałaś numer Milenialsi. O czym opowiada ten kawałek?
Napisałam go, chodząc w środku nocy po Łodzi, kiedy nie potrafiłam sama siebie zrozumieć. Chyba każdy ma czasem taki moment, że wszystko wydaje mu się pozbawione sensu, a w szczególności, gdy jest się małolatem. Zanuciłam sobie wtedy, nie mam pojęcia dlaczego „Kulfon, co z ciebie wyrośnie?”, a potem pomyślałam o tym, że to rodzice często używają słów „ja nie wiem co z ciebie będzie”, tylko, że ja już nie jestem taka całkiem mała, więc COŚ mogłoby już powoli ze mnie być. Uznałam, że to jedna z takich rzeczy, na które nie ma ani aplikacji, ani odpowiedzi w Internecie. Zastanawiałam się też – łańcuszek banalnych, ale egzystencjalnych pytań ruszył – czym jest miłość, czy ja w ogóle potrafiłabym funkcjonować w takiej „normalnej” definicji jej funkcjonowania. No i oczywiście temat wiary, „trudno nie wierzyć w nic”, więc wiary szukam w poście. Uśmiecham się do faktu, że „post” ma parę znaczeń. Połączyłam to z takimi codziennościami jak to, że parę dni wcześniej byłam na pierwszej w swoim życiu imprezie piana party, znów zmieniłam studenckie mieszkanie i że miałam manię, żeby kontrolować swój krokomierz, czy na pewno przechodzę 30 tysięcy kroków dziennie.
Ooo…
To uzależniające, serio! No i o tym są Milenialsi. Pocztówką z zanurzenia się w swoich wątpliwościach. 
Milenialsi to też zapowiedź twojej kolejnej EP-ki, lecz tym razem rapowo-alternatywnej. Jakie będą Kiksy?
Kiksy będą przede wszystkim moją pierwszą solową EP-ką, więc bardzo się cieszę! Cztery utwory, czyli kolejno MilenialsiCzułość, która powstała jako pierwsza, a inspiracją był serial Black Mirror. Potem Rozpoczęcie roku, czyli historia o tym, że dziewczynki ściągnęły spódnice, kiedy szły na rozpoczęcie roku szkolnego, a tak naprawdę o tym, co wypada, czego nie wypada i gdzie jest granica tego, że musimy robić coś, co zostało nam narzucone. I na końcu Bezpieczna odległość, która jest historią boksersko-miłosną. Usłyszałam, że przez to, że zwracam się do rodzaju żeńskiego, będąc kobietą, utwór jest zaangażowany, ale nie to było moim celem. Chciałam żeby ten utwór był „normalny”, żeby nie krzyczał, tylko był po prostu historią ludzkiej relacji. Jeśli chodzi i o teksty, i o brzmienie, to nie będzie to EP-ka na poprawę humoru, taki etap, ale myślę, że kolejne będą bardziej optymistyczne.
Czy koronawirus wpłynął jakkolwiek na twoją aktywność?
Wpłynął – o dziwo – bardzo. I bardzo pozytywnie. Przede wszystkim w końcu miałam czas, żeby pisać teksty i zastanowić się, w którą stronę chcę iść. W „normalnym” trybie działania Szkoły Filmowej nie miałabym możliwości, pojechać na przykład na Tak Brzmi Miasto, gdzie poznałam cudownych muzyków i „szychy” z branży, które dały mi dobry feedback, a dzięki temu motywację. Poza tym, zagrałam parę streamów z Iggym, dwa koncerty – w krakowskim Klubie Studio i Teatrze Barakah. Naprawdę, nie mam na co narzekać.
Jeśli ja ciebie o to nie zapytam na koniec naszej rozmowy, to sobie tego nie wybaczę. Także uważaj… (śmiech) Dlaczego studia aktorskie?
To jest bardzo dobre pytanie, bo w sumie nigdy nie chciałam być aktorką. Chociaż… skoro chciałam być Hannah Montaną, to aktorką chyba trochę też… nieważne! (śmiech) W każdym razie, stało się to tak, że wielu moich starszych znajomych zdawało do szkół teatralnych, zwykle bez sukcesów. Parę razy usłyszałam, że jestem dzieckiem szczęścia, mam warunki i że ja bym się pewnie dostała. Pomyślałam, że to całkiem dobre wyzwanie i się podejmę. Co prawda, nie przemyślałam tego, iż w tej szkole trzeba się jeszcze będzie uczyć.
Aha.
No… (śmiech)  I że dostać się do szkoły, w porównaniu do tego, jak trudno jest w trakcie albo po studiach, to właściwie małe osiągnięcie. A Łódź wybrała mnie sama. To znaczy, z pomocą pomnika Schillera, ale to mój słodki sekret.
Zdradzisz mi go kiedyś?
Kto wie!
Dziękuję za rozmowę i widzimy się niebawem przy kolejnej!

Do zobaczenia, dzięki!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments