Podróże małe i duże: Ars Independent 2018 [RELACJA #2]

0
206
Tegoroczna edycja festiwalu Ars Independent była niezwykle zróżnicowana o czym mogliście już przeczytać w pierwszej relacji wzbogaconej o zdjęcia. Chcecie widzieć więcej?

Miło patrzeć jak z roku na rok impreza ta coraz bardziej się rozrasta i przyciąga osoby nie tylko ze Śląska. Różnorodność nie oznacza jednak uniwersalności. Mogłoby się zdawać, że każda osoba znajdzie coś dla siebie. Jest tylko jeden warunek: musisz poczuć i w pełni kupić ten klimat. Ars Independent w zgrabny sposób próbuje przemycać szeroko pojętą sztukę alternatywną, nie odcinając się równocześnie od mainstreamu – bo jak można nazwać wystawę gier, w które z wypiekami na twarzy kilka/kilkanaście lat temu grali wszyscy? Albo fenomen wykopalisk z dna YouTube’a (Clipbait).

Ciekawie i niebanalnie

Zacznijmy od otwarcia. Dostaliśmy set komediowych animacji . Co prawda niektóre z nich były bardziej niepokojące niż śmieszne – lubię czarny humor ale miejscami po prostu to nie była moja bajka. Osobiście najbardziej spodobała mi się „Mrówka wychodzi za mąż”, ale może to przez to, że jest to po prostu odbicie pokolenia milenialsów.

Tytuł odnośnie podróży nie jest przypadkowy, bo jeśli miałabym wymienić dwa mocne punkty to byłaby to na pewno:

Podróż na inną planetę

Zacznę może od występu Komendarka. Kosmita. Nie zrozumcie mnie źle, on naprawdę sam musi się z tym utożsamiać skoro taki napis widnieje na jego sprzęcie muzycznym. Takich przybyszy nam brakuje – na maksa pozytywnych, pochłoniętych pasją i miłością do tego co robią w życiu. W skrócie mix Jean-Michel’a Jarre’a  z futurystycznym szamanem, który swoją muzyką hipnotyzuje i chce pokazać swój  dziwny, a zarazem ciekawy świat.

fot. Aleksander Joachimiak
Powrót do dzieciństwa

Pokaz radzieckiej animacji „Królowa Śniegu” sprawił zaś, że na nowo mogliśmy poczuć się jak dzieci. Seans był wzbogacony o koncert muzyki na żywo, która moim zdaniem jeszcze bardziej podbiła klimat filmu. Dwójka muzyków sprawiła, że mimo iż w Pałacu Młodzieży było ciepło, to czuliśmy każdy powiew chłodu, dotyk płatków śniegu czy błysk lodu. Żałuję tylko, że było to w tym samym czasie co set tanecznych teledysków (Bounce i struktura nieporządku), które zapewne wypadły równie ciekawie..

Ars Independent 2018
fot. Michał Jędrzejowski
Konkursowe Czarne Konie

Co do konkursowych filmów odniosę się bardzo krótko. Mam wrażenie, że osoby odpowiedzialne za ich wybór, walczyły w tym roku o to kto bardziej zaszokuje widza (fabułą lub formą). Czarnego Konia w tej kategorii zdobył film „LemoniadaIoany Uricaru, który jak dało się usłyszeć po reakcji wychodzącej z sali kinowej publiczności, był najbardziej normalny z wszystkich przedstawionych propozycji.

Tak jak w zeszłym roku, nie mogłam opuścić dwóch konkursowych setów wideoklipów. Muszę przyznać, że podczas poprzedniej edycji miałam więcej faworytów, ale to nie oznacza, że tutaj takowych zabrakło. Czarnego Konia wygrała bardzo ładna historia o miłości dwóch olbrzymów do polskiego utworu „Troskliwy” zespołu Drekoty. Klip wyreżyserowała Zuzanna Plisz.

Na wyróżnienie według mnie zasługuje jeszcze:

No i taki bonusik (bo chyba nikt się tego nie spodziewał):

Różnorodność, skrajne emocje, rozbudzanie ciekawości, niszowość 

To właśnie te elementy decydują o fenomenie tego festiwalu. Gdzie indziej równocześnie zagracie w gry, których „gimby nie znajo”, obejrzycie klasyki (np. Szulkina), poznacie różne filmy, które nie miały jeszcze premiery w naszym kraju, czy też zobaczycie ciekawe animacje?  Nie wspominając o dobrej muzyce i wideoklipach, a tego nigdy za wiele.  Jeśli nie mieliście okazji być w tym roku, to koniecznie wpadajcie do Katowic na następną edycję, a na pewno nie pożałujecie.

fot. Piotr Kozioł

Pozostałych zwycięzców w poszczególnych kategoriach znajdziecie tutaj.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments