Islandzka magia w czystym wydaniu! Ólafur Arnalds – re:member [recenzja]

0
684
Ólafur Arnalds - re:member
fot. facebook.com/olafurarnalds

Lato powoli dobiega końca, więc dźwięki rodem z mroźnej Islandii zdają się być coraz bardziej na miejscu. W jesienną aurę wprowadza nas mistrz tamtejszej melancholii ze swym nowym albumem. Ólafur Arnaldsre:member!

Islandzka muzyka charakteryzuje się niepowtarzalną delikatnością i pięknem. Trudno uciec wrażeniu, iż tamtejsi kompozytorzy osiągają stopień zespolenia z wyjątkową aurą tego miejsca, tworząc wybitne dzieła. Najnowszy album, który prezentuje nam Ólafur Arnaldsre:member, to tylko potwierdzenie tej reguły. Tylko i aż, bo jest to album pod wieloma względami rewolucyjny.

Islandzki cudotwórca – Ólafur Arnalds

Ólafur Arnalds to postać wyjątkowa. Islandczyk już od ponad dziesięciu lat zachwyca świat swoimi kompozycjami, które zawierają niezwykłe połączenie dźwięków fortepianu, sekcji smyczkowej i elektroniki. Muzyk zadebiutował w 2008 roku albumem Eulogy for Evolutionktóry w 2017 roku doczekał się reedycji i (przy okazji) jest prawdziwym arcydziełem delikatności, subtelności i melancholii. W swojej bogatej dyskografii posiada także współprace z innymi wybitnymi artystami, jak Nils Frahm, soundtracki do produkcji filmowych (między innymi do serialu Broadchurch, dzięki któremu otrzymał prestiżową nagrodę BAFTA TV Craft Award) oraz prawdziwy hołd dla muzyki islandzkiej, jakim jest wydany w 2016 roku album Island Songs.

Innowacyjny wynalazek

Najnowsze dzieło, które prezentuje nam Ólafur Arnaldsre:member jest pod wieloma względami innowacyjne. Co stałoby się, gdyby do wrodzonej wrażliwości i delikatności, którą artysta z wielkim oddaniem przelewa na klawisze swojego fortepianu, dołożyć komputer? Wielu pewnie skrzywiłoby się na samą myśl. Bo niby po co psuć coś tak organicznie pięknego technologią. I mieliby zapewne racje. Jednak Ólafur Arnalds zaskoczył świat swym wynalazkiem.

Muzyka klasyczna i elektronika w parze

Jest tak za sprawą oprogramowania o nazwie Stratus. Brzmi to dalej jak jeden z komponentów rakiety lecącej na księżyc, więc wytłumaczmy dokładnie czym ten twór jest. Przełomowe oprogramowanie zmienia tradycyjne pianino w całkowicie nowy, wyjątkowy instrument, nadając mu niespotykany dotąd wydźwięk. Stratus Pianos to dwa samodzielnie grające półautonomiczne pianina, kontrolowane przez centralne pianino, na którym gra Ólafur. Ten unikalny system jest owocem dwuletniej współpracy kompozytora z inżynierem dźwięku, Halldórem Eldjárnem. Dzięki temu zabiegowi, powstaje coś niepowtarzalnego – oprogramowanie, z każdym uderzeniem w klawiaturę główną, generuje na pozostałych pianinach dwa inne dźwięki. W efekcie powstają nieoczekiwane harmonie i sekwencje melodyczne. Trzeba przyznać, że sama idea tego wynalazku jest niesamowicie interesująca. Co ciekawe, oprogramowanie stworzyło także okładkę albumu re:member (!).

Nieoczekiwane piękno

Dwanaście kompozycji zespolonych w jedną całość brzmi naprawdę czarująco. Tym, co najbardziej przykuwa uwagę i wprawia w zachwyt, są wyżej wspomniane nieoczekiwane wydarzenia. Jak bardzo pobudzające kreatywność są bowiem harmonie, które są nieoczywiste, których nie można zaszufladkować pierwszą lepszą teorią muzyki. Zbiór z pozoru chaotycznych dźwięków pianina, kwartetu smyczkowego oraz perkusji, nie wiedzieć czemu tworzy spójną i piękną jedność. I daje to wrażenie powiewu niesamowitej świeżości, porównywalnej do powietrza na jednym z wulkanicznych mglistych zbocz Islandii.

Nienaruszona całość

Trudno wyróżnić z tej całości jakiekolwiek utwory, gdyż wszystkie kompozycje płyną połączone razem niczym żwawy górski potok. Płyta nie posiada hitów, singli w rozumieniu per se. Nie usłyszymy ich w popularnych radiostacjach. Może to i dobrze. Wyobrażenie tego albumu jako części tak zwanego mainstreamu, mogłoby nieco zniekształcić jego delikatną i niepowtarzalną naturę. Lepiej włożyć płytę do odtwarzacza i odpłynąć wraz z milionem dźwięków. Dźwięków, które koją i pozwalają uciec na chwilę od pędzącego gdzieś w oddali świata.

Trasa koncertowa i próba ogniowa

Ólafur Arnalds rusza w także w trasę koncertową promującą najnowszy album, gdzie wynalazek będzie miał okazję przeżyć swój chrzest bojowy. Jednak dla największych sceptyków mieszania muzyki klasycznej z elektroniką mamy uspokajającą wiadomość – oprócz Stratus Pianos na nowych nagraniach Ólafura usłyszymy również kwartet smyczkowy, syntezatory, elektronikę, żywą perkusję i orkiestrę smyczkową nagraną w londyńskim Air Studios. Oto, co sam zainteresowany mówi o nowym wydawnictwie:

Ten album jest moim wyjściem ze skorupy. Przedstawiam na nim wszystkie surowe i niefiltrowane inspiracje, jakie czerpię z różnych gatunków muzycznych. Jest to eksploracja procesu twórczego i jego manipulacja, aby wydostać się z kręgu oczekiwań i nawyków

Ólafur Arnalds – re:member

Jakże podsumować w kilku słowach taki natłok dźwięków, które potrafią przenieść do innej rzeczywistości. Może po prostu tego nie róbmy. Płyta re:member jest doskonałym przykładem, że słów czasami nie potrzeba. Mamy bowiem muzykę, która jest w stanie zmieniać. Jest w stanie poruszać, chwytać za serce oraz odkrywać nieustannie coraz to nowsze i niezbadane wcześniej rejony. Szanujmy ją. Wtedy odwdzięczy nam się z nawiązką.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments