„Najtrudniejsze było dla nas spięcie wszystkich myśli i muzyczne doprecyzowanie materiału” – Wywiad ze Stachem Bukowskim

0
495
fot. Wiktor Franko

Stach Bukowski to jeden z najciekawszych polskich debiutów w muzyce rockowej ostatnich lat. Pochodzące z Olsztyna trio tworzą Stach, Agnieszka i Robert. W marcu 2020 roku premierę miał ich debiutancki krążek – Czerwony SUV. Po długiej przerwie zespół w końcu powrócił do koncertowania. Z tej okazji porozmawialiśmy z liderem zespołu – Stanisławem Bukowskim.

Paweł Podgórski: Cześć! Bardzo się cieszę, że w końcu udało się spotkać i porozmawiać o Waszej twórczości.

Stanisław Bukowski: Również cieszę się, że sytuacja poprawiła się na tyle, że możemy się spotkać i podyskutować.

PP: Od premiery debiutanckiego albumu minęło już kilka miesięcy. Możesz już „na chłodno” opisać emocje związane z tym wydarzeniem?

SB: Był to dla nas jeden z najbardziej emocjonujących momentów w naszej karierze i ogólnie w życiu. Zwieńczenie długiej i mozolnej pracy, która nigdy dotychczas nie została poddana ocenie. Trudno to opisać, potężna mieszanka emocji. Jeśli miałbym porównać ją do drinka, to byłoby to Long Island.

PP: Odbiór albumu jest bardzo dobry, a wasz singiel Lew zasłużenie zdobył wyróżnienie słuchaczy Antyradia w kategorii Przebój Rocku. Czy takie nagrody są dla was istotne?

SB: Oczywiście, niezwykle ważny jest dla nas odbiór, jak dla każdego twórcy. Same trofea są tylko pewnym podsumowaniem tego, co rzeczywiście najbardziej istotne – sympatii słuchaczy.

PP: Waszą muzykę określić można mianem retro-rocka. Skąd u tak młodych ludzi zainteresowanie takimi klimatami?

SB: Co prawda w dzisiejszych czasach muzyka rockowa nie jest niczym nowym, ale naszym zdaniem energia i ekspresja, jakie ze sobą niesie są ponadczasowe. W pewnym stopniu miłość do vintage’owych brzmień zaszczepili w nas nasi rodzice, którzy wychowywali się na takiej muzyce.

PP: Wyróżniają was też barwne, pełne energii wideoklipy. Kto jest mózgiem, jeśli chodzi o tworzenie klipów?

SB: Wyraziste kolory mają na celu przede wszystkim oddanie ducha zespołu. Mamy proste przesłanie: muzyka rockowa czasami bywa refleksyjna, ale nie zapominajmy o tym, że jest żywiołowa i pełna barw. A kto jest mózgiem? Tutaj nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jest to owoc współpracy naszej trójki z ekipą z FONOBO Label.

PP: Czy planujecie wypuścić jeszcze jakiegoś singla? Czy możemy się spodziewać pełnego teledysku do utworu Los?

SB: Oczywiście nie zwalniamy tempa i regularnie pracujemy nad nowym materiałem. Mamy już wiele pomysłów, ale jeszcze trochę potrzymamy Was w niepewności, śledźcie nas na Instagramie i Facebooku!

PP: Wróćmy na chwilę do początków Waszego istnienia. Początkowo zespół nosił nazwę Łaski Bez, skąd decyzja na jej zmianę? Stach Bukowski sugerowałby, że mamy do czynienia z artystą solowym.

SB: Przed zmianą nazwy nie mieliśmy jasno sprecyzowanego gatunku muzyki, którą graliśmy. Było tam trochę funku, trochę popu, rocka, trochę (a może i więcej) nie wiadomo czego. Poprzez zmianę nazwy postanowiliśmy symbolicznie podkreślić, że z nową dojrzałością muzyczną wkroczyliśmy na rockową ścieżkę.

PP: A czy Wasza muzyka, którą obecnie tworzycie, ma jakieś wspólne elementy z tym, co było wcześniej?

SB: Jasne, że tak. Kilka kompozycji, takich jak „Na pewno”, „Los” czy „Jesteś jak” powstało na początku działalności naszego trio. Utwory te oczywiście z biegiem czasu zyskały nieco odmienną formę. Zmiany, o których była mowa w pytaniu, traktujemy jako ewolucję, a nie rewolucję.

PP: Wiem, że pochodzisz z rodziny wykształconej muzycznie. Czy od zawsze byłeś przygotowywany do roli muzyka? A może początkowo miałeś inny plan na przyszłość?

SB: Od małego uczęszczałem do szkoły muzycznej, bądź na prywatne lekcje gry na instrumentach. Nigdy nie przygotowywałem się do profesjonalnej kariery, była to raczej forma zajęć dodatkowych i spędzania wolnego czasu. Głównym planem było ukończenie studiów na Politechnice, który do dziś realizuję razem z muzycznymi wyzwaniami. W zasadzie powinienem powiedzieć, że realizujemy, ponieważ Robert i Agnieszka robią dokładnie to samo.

PP: Jesteś liderem zespołu, śpiewasz i grasz na perkusji. To dosyć nieoczywiste połączenie, prawda?

SB: Jeśli wziąć pod uwagę statystyki, to trudno zaprzeczyć. Zarówno w Polsce jak i za granicą niewielu jest perkusistów, którzy stanowią główny głos w swoich zespołach. Nie wiem z czego to wynika, ale zawsze miło widzieć jak jakiś głoś udziela się zza zestawu.

PP: Jakbyś musiał zdecydować się na jedną rolę, to wygrałaby perkusja czy wokal?

SB: Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Najbardziej wyrażają mnie obie rzeczy, jednak mogę powiedzieć, że bez perkusji czuję się trochę obnażony, co przechylałoby delikatnie szalę na korzyść perkusji.

PP: Co było najtrudniejsze podczas prac nad Czerwonym SUVem?

SB: Jako że na początku nie mieliśmy dużego doświadczenia w nagrywaniu i produkowaniu utworów, to najtrudniejsze było dla nas spięcie wszystkich myśli i muzyczne doprecyzowanie materiału. Na szczęście były takie osoby jak Jeremiasz Hendzel, które pomogły zmaterializować naszą koncepcję.

PP: Ale na pewno mogliście liczyć na spore wsparcie ze strony wytwórni FONOBO Label?

SB: Zdecydowanie, to wsparcie było i jest ogromne, z czego jesteśmy niezwykle zadowoleni. Współpracujemy na każdym polu.

PP: Rzadko się zdarza, że debiutanci zapraszają uznanych artystów do współpracy. Jednak na Waszym albumie możemy słyszeć Dawida z zespołu Sonbird oraz fantastyczny duet Kwiat Jabłoni. Opowiedz proszę coś więcej o tych wspólnych utworach.

SB: „Noc” oraz „Na pewno” to te utwory, które są z nami od początku naszej muzycznej przygody i przeszły chyba największą metamorfozę na przestrzeni lat. W końcowym efekcie chcieliśmy zaśpiewać je właśnie z Kasią, Jackiem oraz Dawidem. Cieszymy się bardzo, że zgodzili się to zrobić. Było i jest to dla nas niezwykle ważne.

PP: Czy podczas prac nad albumem powstało trochę materiału, który będziemy mogli usłyszeć w najbliższym czasie?

SB: Jeśli pytasz o materiał spoza albumu, to pozostało trochę inspiracji i nie do końca określonych form, które od niedawna dopiero zaczęły nabierać kształtów.

PP: Po wydaniu płyty mieliśmy widzieć się na koncercie premierowym, ale sytuacja epidemiologiczna spowodowała pewne utrudnienia. Data była już dwukrotnie przekładana. Teraz już powinno się udać?

SB: Jak mawia słynne przysłowie, do trzech razy sztuka. Mamy głęboką nadzieję, ze tym razem nic nie stanie nam na przeszkodzie, by wyciągnąć z garażu naszego zakurzonego, lecz wciąż czerwonego suva.

PP: Zresztą koronawirus dał wam wyjątkowo w kość, bo po wydaniu albumu, każdy zespół chciałby grać koncerty. Ale chyba pomału wraca pewna normalność i pierwsze koncerty. Chyba tego brakowało Wam najbardziej?

SB: Gdy wybuchła pandemia, wszyscy przeczuwaliśmy jak mogą wyglądać nasze najbliższe miesiące. Ze smutkiem przekładaliśmy nasz premierowy koncert czy występ na Spring Break’u. Jednak mamy już za sobą dwa koncerty po długiej przerwie i z całą pewnością możemy stwierdzić, ze tego brakowało nam najbardziej.

PP: Czy na Czerwonym SUVie masz jakiś utwór, który darzysz największym uczuciem lub sentymentem?

SB: Każdy utwór jest w pewien sposób wyjątkowy i opowiada inną historię. Z całej płyty możemy jednak wyodrębnić dwa – „Los” i „Chore Sny” – do których nastroju i nostalgii zawsze wracamy z sentymentem.

PP: Dziękuję za poświęcony czas i rozmowę. Życzę Wam kolejnych sukcesów oraz żebyście mogli grać normalne koncerty. Mam ogromną nadzieję, że właśnie tak będzie!

SB: Dzięki i do zobaczenia! 

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments