Zespół Moyra powstał w 2017 roku. Od samego początku muzycy prą do przodu jak burza i intensywnie się rozwijają. W marcu wydali swój debiutancki, wyczekiwany przez fanów, album OMEN. Z tej okazji przepytałam Margo, czyli wokalistkę i założycielkę Moyry, o płytę, o współpracę z DarkTunesMusic, o tworzenie wizerunku zespołu, o bycie kobietą w metalu i wiele innych rzeczy. Zapraszam!
Od pierwszego wywiadu, którego udzieliłaś dla KM, minęły 2 lata z kawałkiem. Powiedz, proszę, czytelnikom, co się pozmieniało w obozie Moyra od tamtego czasu?
Ojej zmieniło się bardzo dużo! Może nie skład (śmiech), ale dzieje się dużo i każdy dzień zaskakuje nas niesamowicie. Rozwinęliśmy się, dojrzeliśmy – po prostu to już jest nasza druga praca. Najważniejsza informacja obecnie to to, że wydaliśmy długogrający album OMEN. Jesteśmy bardzo dumni z tej płyty i brzmienia, które jest killerem. Podpisaliśmy kilka miesięcy tematu kontrakt z niemiecką wytwórnią DarkTunesMusic, która pomaga nam przy promocji oraz dystrybucji na całym świecie naszej muzyki.
Właśnie – jak Wam się współpracuje z wytwórnią DarkTunesMusic? Czy to, że aktualnie Wasza muzyka jest wydawana przez nich bardzo Wam pomaga w promocji zespołu, czy wręcz przeciwnie – nadal wiele rzeczy spoczywa na Waszych barkach?
Tak, oni nam pomagają z tym. na czym my się nie znaliśmy – promocją na socialach, streamingach oraz dystrybucją muzyki na całym świecie. Oczywiście, jeśli chodzi o promocję siebie, również musimy sami tworzyć swój PR, bo tylko my wiemy, jak powinno to wyglądać.
Jak w ogóle doszło do Waszej współpracy?
Ja tę wytwórnię obserwowałam od dłuższego czasu – chciałam zacząć od czegoś mniejszego niż takie kolosy, jak Napalm czy Nuclear. Zrobiłam więc wszystko, aby przygotować się odpowiednio, zanim napiszę do wytwórni – odrobiłam lekcje od podstaw i wysłałam maila. Po kilku dniach dostałam odpowiedź, że są zainteresowani, że nasza twórczość ma dla nich ogromny potencjał. A oni nie biorą wszystkich i wszystkiego – jest to wytwórnia promująca zarówno muzykę electro gotycką, ale także metal. Wytwórnię poznałam przez zespoły Dust in Mind oraz Fallcie.
Jesteście zespołem, który dynamicznie się rozwija. Sporo zespołów zawiesza działalność lub ją kończy, wy przecie do przodu jak burza. Skąd ta Wasza determinacja się bierze?
To jest przeznaczenie. Ja już oprócz tego, że mamy wewnątrz kapeli dużo pracy nad wszystkim, poddałam się temu co przynosi los. Ja tylko popycham ten wózek z większą siłą, myślę nad kolejnymi rzeczami, dlatego idziemy jak burza. Zespół nabrał dużo samoświadomości, że pewne rzeczy są bardzo ważne i należy zrobić wszystko tak, aby zostawić tylko WRAŻENIE, to zaskakująco pozytywne. Wszystko co działo się przez lata było sporą pracą – ciężką, ale jak na autopilocie. Nigdy nie mówiłam sobie, że nie dam rady, że to się nie uda – zawsze mocno wierzyłam w ten zespół. Nie dlatego, że miałam parcie na szkło – dla mnie to się nie liczy. Liczy się tworzenie, pasja w sercu i nie poddawanie się, nawet jeśli są ludzie, którzy będą Cię oczerniać i robić wszystko, by doprowadzać do hejtu. Całe szczęście, mamy dużo przychylnych osób, które są naszymi fanami, mają do nas szacunek, bo wiedzą, jak ciężko na to zapracowaliśmy i nigdy nic od nikogo nie dostaliśmy na tacy.
Wasz wizerunek jako zespołu jest mocno przemyślany. Na Waszych social mediach nie ma przypadkowych zdjęć czy przypadkowych wideo. Sami zajmujecie się swoim wizerunkiem czy może wytwórnia Wam pomaga?
Tak, wszystko jest przemyślane i spójne. Dla mnie nasza twórczość musi nieść za sobą przekaz, obraz, na który będzie się patrzyło z zaciekawieniem, Obraz i muzyka muszą iść w parze. Ja dbam o nasz wizerunek – chłopaki śmieją się ze mną, że jestem stylistką kapeli (śmiech). No, co zrobić, ktoś musi – jesteśmy zgodni, że tak musi być. Wiadomo, że oni też sobie wybierają, co im pasuje, czy coś jeszcze możemy zmienić, ale nie mają problemu z tym, abym to ja działała w tej kwestii. No, i co mogę powiedzieć nieskromnie (śmiech), dobrych mam modeli teraz (śmiech).
Od premiery Waszej debiutanckiej płyty OMEN minęło już trochę czasu. Jaki macie feedback od fanów? Jak oni reagują na ten krążek?
No, nie tak sporo, bo raptem miesiąc 😀 Ale jeśli chodzi o feedback – mogę powiedzieć, że jesteśmy zaskoczeni, a tym samym bardzo zadowoleni z takiego odbioru, jaki mamy. Płyty sprzedają się wyśmienicie w PL. Dzięki naszej wytwórni nawet Japonia zainteresowała się naszą twórczością i zamówiła do jednego ze sklepów pewną ilość płyt OMEN. Wiadomo, że nie jest to zaraz nakład kilku tysięcy ale nam jako zespołowi, pracującemu jeszcze ciężko na swoje, to co się dzieje wokół wydania płyty, pomaga rozwinąć skrzydła. Po prostu nam się jeszcze bardziej chce. A było już tyle akcji, gdzie powinniśmy odpuścić i się poddać. Nie zrobiliśmy tego, bo wytrwale omijamy to co najgorsze i nie skupiamy się na tym. Idziemy tam, gdzie nas życie rzuca.
Dlaczego akurat OMEN?
Omen to znak, przepowiednia. Dla wielu jest to zły znak, ale niekoniecznie tak musi być. Dla mnie paradoksalnie OMEN jest znakiem, który mówi o zmianach, o tym, co dobrego ma nadejść. Wiele znaków na przestrzeni naszej działalności były dla mnie zwiastunem czegoś, co się wydarzyło i pchnęło mnie dalej. Tutaj chciałam, aby całość była spójna – zarówno teksty, okładka, jak i tytuł. Wyrzucenie zła, oczyszczenie świata z wielu zachowań, które niszczą człowieka. Aby narodziło się nowe, lepsze, skoncentrowane na życiu, które będzie cieszyć.
Generalnie Waszą muzykę określa się jako „melodic death metal”. Ale OMEN jest bardzo różnorodnym albumem – jest trochę blacku, trochę folku, czasami jest “wpierdol”, czasami jest łagodniej. Taki był Wasz zamysł – chcieliście, żeby było tak różnorodnie, czy tak przypadkiem wyszło?
Tak, taki był nasz zamysł, aby nie zamykać się w sztywnych ramach jednego gatunku. U nas musi się dziać, bo takie mamy możliwości i czemu ich nie pokazać? Zachowany jest fundament melodic death metalu, aczkolwiek można nazwać naszą twórczość “modern melodic death”. Teraz w tym świecie nie ma już sztywnych ram – my się bawimy muzyką i tym, na co nas stać. Jeśli możemy, to to robimy. I myślę, że dzięki temu słuchacze nie będą się nudzić 😉
Utwory Fear of Life i Ready! Aim and Fire! zostały nagrane ponownie i na tym albumie możemy usłyszeć ich nowe wersje. Skąd taki pomysł?
Te utwory są lubiane i popularne – widać to po statystykach. Stwierdziliśmy, że damy im drugie życie i było to strzał w 10 – te utwory nabrały rumieńców. Z surowego brzmienia wspięły się na wyżyny, jakie można było z nich wyciągnąć i są przez to ciekawsze, a także posiadają tę emocjonalność, która wywołuje ciarki.
Na płycie pojawił się również cover Lady Gagi – Perfect Illusion. Dlaczego zdecydowaliście się na umieszczenie go na OMENIE?
Bo mogliśmy 🙂 Dlaczego nie? Skoro utwór został nagrany, to został również wydany – jest to ciekawy bonus i wiele osób jest bardzo zadowolonych z tej decyzji. I to dla nas jest najważniejsze – sprawiać przyjemność tym, którzy tego od nas oczekują, jako artystów.
Opowiedz proszę o tekstach na tej płycie. Z tego, co wiem, starasz się przemycać nieco psychologii do swoich tekstów…
Tak, przez to, że jestem niejako psychologiem z wykształcenia i zawsze dużo czytałam książek na ten temat. Po prostu interesuje mnie ta wiedza na temat ludzi, zachowań, oddziaływania świata na jednostkę. Tym samym starałam się wpleść swoje przemyślenia, obserwację w teksty. Co prawda, są to dość mocno poetyckie teksty i każdy coś dla siebie wyciągnie – jeśli ktoś lubi interpretację, to albo zrozumie mnie jako autora tekstów, albo ma pełną dowolność w interpretacji. W moich tekstach rozprawiam się z tym, co jest złe na świecie, ale zachowując przy tym odwagę, by zawalczyć o siebie.
Okładkę OMENU wykonał Piotr Szafraniec. Jaka była Wasza wizja? Rozumiem, że trzy kobiety z okładki to Moyry…?
Tak, dokładnie! Autorem mojej wizji został Piotrek – uważam, że jest to jeden z najlepszych grafików w Polsce i od zawsze chciałam, aby to on stworzył nam okładkę. Najlepszy wybór w życiu, gdyż Piotrek dokładnie przeniósł mój opis wizji na okładkę, wręcz 1:1. Tak, okładka przedstawia MOYRY – czyścicielki świata z całego syfu, jaki sobie zagwarantowaliśmy na tym świecie. Ale jednocześnie dające nadzieje na odrodzenie się lepszego świata.
Czasami, kiedy rozmawiam z zespołami, w szeregach których jest kobieta, słyszę skargi, że takie zespoły są dyskryminowane i trudniej im promować się, na przykład poprzez zagranie na festiwalach. Czy Wy się z tym spotkaliście? Z taką dyskryminacją? Czy wręcz przeciwnie?
Może nie stricte dyskryminacją kobiet, bo owszem, to jest męski świat – czasem i ja odczułam siłę, którą Panowie próbowali mnie zdominować, ale całe szczęście są to tylko jakieś tam jednostki, które nie wpływają w żaden sposób na myślenie innych. Ogólnie, kobietom nie jest łatwo w metalu, potwierdzam – w wielu przypadkach można odczuć przysłowiowe: “Baba na wokalu”, “Nie przepadam za tym”, “W ogóle nie jestem za tym, by baby brały się za męskie zawody”….Ja po prostu uśmiecham się i ignoruję te głupie spostrzeżenia. Tak, one są dla mnie głupie i tyle w temacie. Będę robić, co mi się podoba, a jak komuś to nie pasuje, nikt nie musi słuchać naszych utworów. Jakże to proste, prawda? Z branży mężczyźni, którzy mnie znają i współpracują ze mną, wiedzą, że jestem kobietą, która ma swoje zdanie, ma swoją siłę i zawsze jest asertywna. Przez co mam ich szacunek i bardzo się lubimy. Także wiele by się tego zebrało, ale po co tracić energię i czas na coś, na co nie mamy wpływu i w dodatku….MAM TO GŁĘBOKO W D. 🙂 Taki jest mój komentarz. I nie chodzi o brak pokory, ale o komfort psychiczny i szacunek do samych siebie.
Rozumiem 🙂 Co dalej? Na razie trwa Wasza trasa Blood Pact, a później? Jakie macie plany?
Planów jest wciąż sporo. Pewne koncerty są jeszcze nie ogłoszone. Nie mogę zdradzić, co jeszcze się szykuje, bo to są wczesne etapy działania i nie lubię się chwalić niczym wcześniej, póki nie mam 100% pewności. Także dokończymy trasę Blood Pact i działamy już nad czymś innym – na pewno chcielibyśmy wyruszyć poza granice Polski. To teraz będzie nasz cel. Nie jest to proste, bo pojechać jest prosto, ale promocja i ściągnięcie ludzi na koncert to druga sprawa i wcale nie łatwa. Także zobaczymy, co życie przyniesie. MOYRA nie osiada na laurach, ale też niczego nigdy nie możemy być pewni.
Intersujące jest to dlaczego używa bransoletki, która pierwotnie należała do wokalistki praise the sun, ale po jednym z koncertów zniknęła “w tajemniczych koolicznościach”