Zespół Snowblind niedawno opublikował swój debiutancki album pt.: Słaby. Jak się prezentuje?
O albumie Słaby można przeczytać, że:
Słaby to nie tylko podróż w głąb siebie, ale też stanięcie twarzą w twarz z własnym odbiciem, które ukazuje nasze ukryte lęki, błędy i mroczne strony. Ten album jest jak muzyczny portret Doriana Greya – bez upiększeń, szczery do bólu i skłaniający do refleksji.
Przed premierą ukazały się 3 single promujące album: Szara twarz, Uciekaj i Jeszcze raz. Z kolei w dniu premiery światło dzienne ujrzał singiel Słaby.
Polski metal w rodzimym języku
Teksty na płycie są po polsku. I tak jak nie przepadam za polskim językiem w metalu, tak są wyjątki od tej reguły – polskie numery It Follows oraz właśnie Snowblind. Zwłaszcza Szara Twarz i We Mgle przypadły mi do gustu.
Warstwa liryczna nie jest lekka i przyjemna. Wokalista Gumiś, który jest autorem tekstów, nie boi się poruszać trudnych tematów. Wystarczy przesłuchać single albo takie utwory, jak Anhedonia lub wspomniane wyżej We Mgle, aby się o tym przekonać. Uważam, że poruszanie takich kwestii po polsku jest o tyle dobre, iż nie umkną one słuchaczowi nie mającemu po drodze z językiem angielskim. Zresztą, muzyka ma to do siebie, że nie powinna unikać tematów ważnych i trudnych albo będących w szufladzie z etykietką „tabu”. Na Słabym są to m.in.: nadużycie autorytetu i zaufania w celu wykorzystywania nieletnich (Uciekaj), ciemna strona, która czasami przejmuje nad nami kontrolę (Zwierz), walka oraz sens życia (Jeszcze raz) czy to, że czas nie zawsze leczy ran, a bohaterowie są tylko w filmach (Srebrne ekrany). Dlatego za same teksty mogę dać dużego plusa.
Jak muzycznie wypada Słaby?
Ten album jest bardzo spójny muzycznie. Dominującym gatunkiem jest tutaj ciężki rock, ale zespół dokłada do tego m.in. metal, rap, country, elektronikę. Na przykład Powitanie, które rozpoczyna cały album, zaczyna się wstawką country. Ciekawym utworem jest także Czarny świt, który jest duetem z raperem Jakóbem, a samemu numerowi bliżej jest do metalu, niż do rocka. Jeszcze inny jest kawałek We Mgle, który ma spokojne zwrotki i ciężki refren. Tytułowy utwór jest mocno metalowy, podobnie jak Szadź i Anhedonia. Z cięższych piosenek mamy jeszcze Szarą Twarz, a z kolei Jeszcze raz jest najspokojniejszym utworem na płycie. Z kolei remiks Zwierza zdaje się być całkiem odklejony od całości i uważam, że mogłoby go tutaj nie być.
Muzycznie ta płyta wypada całkiem ciekawie – są mocniejsze i lżejsze kawałki, słychać też, że zespół nie boi się eksperymentów z inną muzyką, niż rock lub metal. Jest zarówno wokal czysty, jak i nieco krzyczenia. Dobór gości również wniósł do tego materiału dużo dobrego. Każdy z nich dał coś od siebie, dzięki czemu numery z ich udziałem nie zlewają się z resztą płyty, a stanowią odrębne byty. Tym samym album nie jest monotonny – brzmieniowo dużo się dzieje, ale wszystko tworzy spójną całość.
Moim zdaniem, jest to bardzo udany debiut!
Ode mnie – 7/10!