Keatsu to polski artysta muzyczny, który wydał płytę zatytułowaną Struggles. Porozmawialiśmy o albumie i nie tylko.
Przedstawiasz się jako Keatsu. Skąd pomysł na taki pseudonim artystyczny?
W pierwszej klasie liceum, na jednej z pierwszych lekcji, kolega zaczął na mnie wołać per kicu. Pomyślałem, że po prostu przeinaczył moje nazwisko (Kuc), ale gdy go zapytałem, dlaczego tak robi, odpowiedział mi: „No, bo jesteś taki drobny i sobie tak kicasz”. Ta ksywka szybko przyjęła się wśród innych i od tamtej pory byłem nazywany „kicu”. Po studiach, gdy zacząłem tworzyć muzykę, postanowiłem zmienić swoją ksywkę na bardziej anglojęzyczną. Rozważałem „keetzu”, albo „kitzu”, ale ostatecznie wybrałem „keatsu“.
Jaką muzykę tworzysz?
Sam jestem fanem muzyki i myślę, że moja twórczość jest w pewnym stopniu wypadkową tego co sam pochłaniam na co dzień. Bardzo inspirują mnie Mac DeMarco, Andy Shauf, Benny Sings, James Blake. Lubię odkrywać nową muzykę i ostatnio staram się poszerzać horyzonty. Jestem ciekawy dokąd mnie to zaprowadzi.
A jak ogólnie zaczęła się twoja muzyczna przygoda?
Odkąd pamiętam, słucham dużo muzyki. Jako dziecko nagrywałem na odtwarzacz mp3 swoje ulubione kawałki, głównie zagraniczne, zespołów takich jak Red Hot Chili Peppers, Gorillaz, Radiohead oraz Coldplay. Z biegiem lat moja miłość do muzyki rosła. W wieku 15 lat sięgnąłem po gitarę i zacząłem tworzyć własne, amatorskie mini-kompozycje, inspirując się moim idolem, Johnem Frusciante. Dziwnym trafem nigdy nie przyszło mi do głowy, aby pójść do szkoły muzycznej. Po ukończeniu liceum zdecydowałem się na studia inżynierskie, ale czułem, że to nie jest to, co naprawdę chcę robić. Zrezygnowałem więc ze studiów i poświęciłem się muzyce. Po kilku intensywnych latach spędzonych na tworzeniu muzyki, udało mi się stworzyć wiele utworów, które postanowiłem w jakiś sposób wydać.
Wydałeś album Struggles. O czym on opowiada?
Tytułowe zmagania towarzyszą mi od 2018 roku, kiedy to poczułem silną potrzebę tworzenia własnej muzyki. Pomimo braku zaplecza muzycznego i jednoczesnej pracy w korporacji, moja pasja do tego, co robię, wciąż rośnie. Struggles to dla mnie zbiór uczuć i wspomnień. To stawianie czoła moim słabościom, odkrycie w sobie wrażliwości oraz szczera rozmowa z dzieckiem, które wciąż w sobie mam. Emocje, które towarzyszyły mi za młodu, dopiero teraz znalazły ujście w postaci tego albumu.
W produkcji pomógł tobie Maciej Milewski. Czy tę współpracę oceniasz pozytywnie? Zwłaszcza, że jest wasz duet na krążku.
Twórczość MaJLo pokazał mi mój brat, mówiąc: „To polski James Blake z gitarą”. Od razu stałem się jego fanem. Pewnego razu spotkałem go na przystanku tramwajowym na stoczni w Gdańsku. Nie wiedziałem, czy podejść, czy nie, ponieważ nie miałem właściwego pretekstu, aby zagadać. W końcu się odważyłem i zapytałem go o jego kolejny projekt – wtedy był przed premierą drugiego albumu. Podczas tej rozmowy nie wspomniałem, że piszę utwory głównie do szuflady, a niektóre rzeczy publikuję w internecie. Nagrałem raz cover jego utworu na Instagramie, i tak mnie znalazł. Po pewnym czasie napisał do mnie e-maila z propozycją dołączenia do wytwórni Seagull Ross. Od tamtej pory Maciej Milewski, czyli MaJLo, towarzyszy mi w mojej muzycznej drodze. Jego doświadczenie, wyczucie estetyki i smaku pomagają mi w doskonaleniu tego, co wychodzi z mojej muzycznej kuźni. Przy powstawaniu albumu Struggles nie było inaczej: dograł niektóre partie pianina, pomógł w nagraniu perkusji oraz zmiksował cały album. Współpraca z nim jest dla mnie największą przygodą, jaką doświadczyłem w życiu, i chciałem w jakiś sposób to uczcić – zaprosiłem go więc, aby zaśpiewał ze mną w utworze Don’t Turn Around.
Który utwór, na ten moment, jest tobie szczególnie bliski i dlaczego?
Najbardziej otworzyłem się we wspomnianym wcześniej utworze Don’t Turn Around. Powstał on w okresie mojego życia, gdy byłem bardzo samotny. Zdałem sobie wówczas sprawę, że pomimo mojej introwertycznej natury, potrzebuję wsparcia i drogowskazu. Moja niewielka relacja z ojcem odcisnęła na mnie piętno, a ten utwór pomógł mi go zagoić. MaJLo, będąc moim muzycznym przewodnikiem, śpiewając w tym kawałku, dodał jeszcze jedną warstwę bliskości. Dodatkowo teledysk, który nakręciłem do tego utworu, ma dla mnie ogromne znaczenie.
Gdzie oraz kiedy będziemy mogli ciebie usłyszeć i zobaczyć na żywo?
Zapraszam do posłuchania i obejrzenia mojego akustycznego występu na Ross’ Live na kanale Seagull Ross na YouTube. Poza tym planuję jakieś koncerty na jesień, więc zapraszam do śledzenia mnie na mediach społecznościowych.