Jesus Christ Superstar wrócił do Teatru Rampa wzbogacony o nową obsadę i objął we władanie serca kolejnych widzów. Jest to wyjątkowy musical, wręcz uszyty z emocji. Pozwala na chwilę się zatrzymać, wyciszyć i potrafi skłonić do refleksji nad sprawami, które zwykle zagłusza codzienność.
Jesus Christ Superstar 2019 – Obsada
W Teatrze Rampa w Warszawie premiera musicalu odbyła się 18 marca 2016 roku. Po ogromnym sukcesie spektakl powracał na deski teatru w kolejnych latach. Od 8 marca 2019 roku musical po raz czwarty można było oglądać na Targówku. Ze względu na rosnące zainteresowanie inscenizacją Jesus Christ Superstar zwiększono ilość przedstawień. Wymagało to rozszerzenia dotychczasowej obsady. Nową część wykonawców wyłoniono w castingach. Niestety nie udało mi się obejrzeć całej nowej obsady, ale artyści, których mogłam podziwiać, pozwalają mi sformułować stwierdzenie, że były to wybory trafne.
W obsadzie Jesus Christ Superstar znaleźli się wybitni wykonawcy. W tym roku w roli Jezusa ponownie zobaczyłam Jakuba Wociala, laureata zeszłorocznej Teatralnej Nagrody Muzycznej im. Jana Kiepury w kategorii Najlepszy Wokalista Musicalowy. Jego wyjątkowa kreacja od lat mnie zachwyca. Uważam, że Jakub opanował tę rolę do perfekcji. Jednym z najważniejszych momentów spektaklu jest dla mnie jego wykonanie Gethsemane, które za każdym razem brzmi jeszcze lepiej, mocniej i bardziej wzruszająco.
Niezwykle ciekawym doświadczeniem było dla mnie zobaczenie Sebastiana Machalskiego po raz pierwszy w roli Jezusa. Byłam ciekawa jego interpretacji i nie zawiodłam się. Nietrudno zauważyć jak wiele pracy musiał włożyć w tę rolę. Z uznaniem patrzyłam na jego grę aktorską. Świetnie wyrażał emocje. Jego mimika nie była przerysowana. Odnoszę wrażenie, że stworzył odmienną kreację Jezusa niż Jakub Wocial. Dla mnie dominowała tu afirmacja życia oraz niechęć do jego porzucania i wypełniania boskiego planu. Największe emocje wzbudziła we mnie końcowa scena Sebastiana Machalskiego w roli Jezusa z Maciejem Nerkowskim w roli Piłata oraz scena biczowania — obie niezwykle wzruszające, świetnie zagrane.
W tym roku najważniejszą rolę kobiecą – Marii Magdaleny, obok rewelacyjnej Natalii Piotrowskiej, kreowała Agnieszka Przekupień (laureatka zeszłorocznej Teatralnej Nagrody Muzycznej im. Jana Kiepury w kategorii Najlepsza Wokalista Musicalowa). Artystka została zaproszona specjalnie do tej roli przez reżysera. Cieszyłam się z tego wyboru, bo Agnieszkę miałam już okazję oglądać w kilku spektaklach i zawsze były to niezapomniane role.
W Jesus Christ Superstar artystka poruszyła mnie swoimi interpretacjami wokalnymi — zwłaszcza w I Don’t Know How to Love Him i duecie z Maciejem Pawlakiem — Could we start again please. Znakomicie odmalowała widzom emocje Marii Magdaleny — rodzące się uczucia, których do końca nie rozumiała, ból, rozpacz, bezsilność na dziejące się na jej oczach dramatyczne wydarzenia. Widać było, że Agnieszka świetnie odnalazła się wśród zgranego zespołu artystów Rampy i znakomicie z nimi współpracowała na scenie.
W tym roku po raz pierwszy w roli Judasza można było zobaczyć Jerzego Gmurzyńskiego. Na jego barkach skupił się ciężar muzyczny spektaklu, a także uwaga widzów. Poprzeczka była wysoko zawieszona przez Sebastiana Machalskiego, który jest genialny w tej roli. Jerzy kreuje postać Judasza w nieco odmienny sposób niż Sebastian. Wprowadza do spektaklu świeżość, nową energię i dużo zaangażowania. Jego wykonania wokalne były świetne, ale nie do końca zachwycił mnie swoją grą aktorską. Jego mimika wydawała mi się momentami przerysowana. Jednakże udało mu się uchwycić emocje Judasza – zagubienie, rozdarcie, miłość do Jezusa i jednoczesną zdradę, złość, ból, niezrozumienie oraz kwestionowanie roli wyznaczonej mu w boskim planie. Najmocniej to odczułam w Judas’ death.
W roli Szymona miałam okazję zobaczyć Arkadiusza Borzdyńskiego. Jego wykonanie Simon Zealotes jest bardzo dynamiczne i zapisuje się w pamięci. Nie miał łatwego zadania, bo Przemysław Franciszek Niedzielski jest w roli Szymona znakomity, ale moim zdaniem Arkadiusz świetnie sobie poradził.
Porywająca rozrywka czy głębokie przeżycie
Z ogromną przyjemnością podziwiam, jak inscenizacja Jesus Christ Superstar w Rampie ewoluuje, wywołuje ogromne emocje i nikogo nie pozostawia obojętnym. Z całą pewnością jest porywającą rozrywką, a dla niektórych widzów może być również bardzo głębokim przeżyciem — katharsis emocjonalnym o działaniu terapeutycznym. Tak było w moim przypadku. Dlatego lubię wracać do Rampy i wciąż na nową przeżywać i analizować tę historię. Myślę, że nie jestem w tym odosobniona. Jesus Christ Superstar stanowi wspaniały prezent od Teatru Rampa wpisany w ten wyjątkowy, przedświąteczny czas.
Moja ocena: ★★★★★★