Greta Van Fleet “From The Fires” – recenzja

0
939

Greta Van Fleet to zespół założony przez trzech braci Kiszka: Josh’a (wokal), Jake’a (gitara) i Sama (bass/keyboard) oraz ich przyjaciela Danny’ego Wagnera (perkusja). Zespół zatrząsł sceną muzyczną w kwietniu tego roku wypuszczając singiel „Highway Tune”. Wystarczy posłuchać kilku piosenek, aby zrozumieć, że to jeden z tych bandów, które niosą powiew świeżości do skostniałego już nieco rocka.

Najwyższa pora lepiej poznać twórczość Greta Van Fleet, bo zostaną na scenie muzycznej na dłużej. Czterech młodych chłopaków, którzy wydali EPkę z zaledwie czterema piosenkami, trafiło na wszystkie liczące się listy przebojów. Rolling Stone umieścił ich w podsumowaniu „10 nowych artystów, których musisz znać”, zdobyli tytuł Najlepszego Nowego Artysty roku 2017 na rozdaniu Loudwire Music Awards. Jeśli ktoś dalej miałby jakiekolwiek wątpliwości, czy warto przesłuchać najnowszą płytę Greta Van Fleet, to zostaną one rozwiane równie szybko, jak wyprzedają się bilety na koncerty zespołu.

10 listopada ukazało „From The Fires” zawierające piosenki z poprzedniej EPki oraz cztery nowe utwory utrzymane w oryginalnym klimacie, który podbił serca fanów. Album otwiera „Safari Song”, znany już z EPki. Słyszymy dźwięk gitary przypominający lata 70 (Jake), po niej następuje przeszywające „Oh yeah” Josha. Piosenka opowiada o mężczyźnie mającym wyraźne problemy z wyznaniem swoich uczuć dziewczynie przez siebie kochanej. Znając twórczość Led Zeppelin, trudno się nie uśmiechnąć, gdy słyszymy pojawiające się co jakiś czas „Oh mama”. Inspiracja legendarnym zespołem jest oczywista.

Na płycie znajduje się oczywiście największy jak do tej pory hit zespołu – „Highway Tune”, który mimo prostego tekstu oczarował muzycznie wiele osób i zdobył zespołowi grono wiernych fanów. Jeśli chodzi o nowe kawałki, na szczególną uwagę zasługuje „Edge of Darkness” i on też cieszy się największą popularnością. Jest to pierwszy utwór zespołu o bardziej nostalgicznym charakterze, oczywiście także utrzymany w stylu lat 70, pokazujący dojrzalszą stronę zespołu i niebywałe możliwości wokalne Josha. Wokalista niewątpliwie stanowi największy atut kapeli, choć to, co dzieje się muzycznie za jego plecami, też jest warte uwagi. Jak niegdyś duet Plant-Page, tak obecnie bracia Kiszka porywają serca wielbicieli rocka.

Album „From The Fires” kończy się piosenką „Black Smoke Rising”, która była tytułową piosenką poprzedniej EPki. Wokalista Josh Kiszka wytłumaczył, że nazwa płyty i jej okładka odwołują się do miejsca za dziecięcych lat często wybieranego przezeń i jego brata na campingi. Wakacje spędzone w środku lasu, gdzie praktycznie nie ma nic do roboty, są teraz jednymi z ich najlepszych wspomnień z dzieciństwa. Chłopcy z rozrzewnieniem wspominają, jak wieczorami siadali dookoła ogniska, grali na gitarach, śpiewali i słuchali ciekawych historii, co przywodziło im na myśl dawne czasy, kiedy ludzie w taki sposób gromadzili się wokół ognia i słuchali historii opowiadanych przez najstarszych członków plemienia.

Zespół budzi kontrowersje wśród niektórych słuchaczy. Zarzuca się im, że kopiują styl legendarnego Led Zeppelin. Czy jednak inspirowanie się jednym z najlepszych zespołów wszech czasów można uznać za wadę? Greta Van Fleet prezentuje muzykę na bardzo wysokim poziomie, a wielu liczących muzyków może tylko pomarzyć, aby znaleźć się w czołówce zestawienia Billboard, co młody zespół z Michigan osiągnął na samym początku swej kariery. Greta Van Fleet to kapela, w której pokładam wielkie nadzieje i z niecierpliwością czekam na kolejne płyty oraz mam nadzieję jak najszybciej wybrać się na ich koncert.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments