Oto przed Wami pierwszy Kulturalnie Stonowany felieton – przekładaniec. Dlaczego przekładaniec, zapytacie. Ponieważ kolejne akapity tekstu przełożone będą muzyką. Najprawdopodobniej kompletnie nie związaną z treścią tekstu. Będzie to muzyka, która mi się podoba, a Was zachęcam do przesłuchania i przeczytania. I ewentualnej dyskusji w komentarzach tu lub na fb.
Dobrej zabawy życzę 😀
Tańcząc o architekturze
Przewrotny tytuł, co nie? Wyjaśniam zatem, o co chodzi. Otóż gdzieś, kiedyś, ktoś powiedział, że rozmawianie o muzyce jest jak tańczenie o architekturze. Myśl ta musiała stać się dość popularna, bo od pewnego czasu słyszę to stwierdzenie padające z ust różnych ludzi. I tak sobie tego słucham i nie daje mi to spokoju. Czy faktycznie tak jest? Czy nie da się rozmawiać o muzyce, albo nie wiem, pisać o niej na przykład? Jeśli tak, to możemy tylko słuchać i grać? Hmm… idąc dalej tym tropem, może powinniśmy tylko grać? Ok, zabrnąłem za daleko, oczywiście w żartach.
Dobra, wracamy. Drodzy, Kulturalni Czytelnicy, jeśli wiecie czyj jest ten cytat i wiecie kim ten ktoś był, możecie uważać mnie za durnia. Uważam bowiem, iż stwierdzenie „Mówić o muzyce jest jak tańczyć o architekturze” jest bez sensu. Niech pierwszy rzuci płytę kto niewinny, kto nigdy nie rozmawiał o muzyce bądź szybko ucinał te dyskusje. W sumie ten tekst kieruję przede wszystkim do ludzi, którzy żyją muzyką, albo naprawdę mocno się nią interesują. Jest duża szansa, że nie zrozumie go przeciętny słuchacz „Zetki”. Ktoś, kto na pytanie czego słuchasz odpowiada wszystkiego i ma w głowie najnowszy hit Boysów nie ogarnie tego, że rozmowy na ten temat mogą trwać wieki. Natomiast ten, kto ma ciarki na plecach kiedy usłyszy coś, czego nie znał, albo godzinami ćwiczy z zespołem w obskurnej salce prób, znajdzie tu przynajmniej cień racji. Tak mi się wydaje.
Późną nocą przy piwku
Ok. Można rozmawiać o polityce? Tak. O filmach? Również. O motoryzacji, o zwierzętach, o firankach. O wszystkim. Czemu więc nie o muzyce? Bo co? Bo tak? Bo muzykę trzeba słuchać, trzeba poczuć. Z drugiej strony ktoś ją musi też robić. Racja, po to jest, żeby ją grać, a później, by słuchać. Przypomnijcie sobie jednak nocne debaty przy piwie o to, który zespół wydał więcej doskonałych albumów. Wspomnijcie ujarane popołudnia spędzone z ukochaną muzyką w tle i gorącą dyskusją czy acid rock to psychodela. A może spory jakie zespoły brać za wzorzec własnej twórczości? Kojarzycie? No właśnie.
Można rozmawiać o muzyce. Wręcz trzeba. Jeśli kochasz muzykę, chcesz pokazać to wszystkim. Nie w sposób narcystyczny i nachalny. Po prostu chcesz o tym pogadać. Właśnie do Polski przyjeżdża jeden z Twoich ukochanych składów. Natychmiast chcesz się podzielić Twoją radością ze światem. Odkopałeś stary album zespołu, który gra jeden ze słuchanych przez Ciebie gatunków, więc momentalnie pokazujesz ją komuś i rzucasz masę argumentów jak dobra jest ta płyta. Słyszysz coś kiepskiego, co robisz? Krytykujesz. To tylko ułamek przykładów tego, że jednak o muzyce się mówi. Dołóżmy do tego bardziej lub mniej przypadkowe spotkania Muzyk-Słuchacz. Nie sądzę, że tematem rozmowy będzie najnowszy odkurzacz lub budowa paznokcia.
Kochasz to, prawda?
Gdzieś w tym wszystkim są jeszcze media. Czasopisma muzyczne, portale internetowe, autorskie audycje radiowe lub telewizyjne nie powstały po to, by pokazywać zmiany w atmosferze, albo wpływ pingwinów cesarskich na układ nerwowy komara. To wszystko zostało stworzone po to, by przedstawić, opisać i omówić muzykę. Również po to, by zbliżyć do siebie ludzi pasjonujących się tym. O czym może dyskutować grupa słuchaczy? Nie o leku na przeczyszczenie. Powinni milczeć i słuchać? Tak też się robi. Jednak czy po odsłuchu jakiegoś albumu powinni wstać i się rozejść? Bez wydania opinii, bez wypowiedzianej radości czy zażenowania? Nie wydaje mi się. Nie jestem pewien, ale był chyba taki slogan reklamowy „Porozmawiajmy”. I tyczy się to również muzyki.
Finał
Gratulacje dla wszystkich, którzy dotarli do końca! Czas na krótkie podsumowanie i wyciągnięcie wniosków. Tak! O muzyce rozmawiano i pisano od dawna. Tak jak o meblach, sklepach, plastrach, kamieniach. I to się nie zmieni. Chyba że ludzie stracą dar mowy. Więc jeśli kiedyś w rozmowie ze mną, jak podejmę ten temat, powiesz mi: „Rozmawianie o muzyce jest jak tańczenie o architekturze”, a nie zarzucisz tematu alternatywnego, który może być równie pasjonujący, to wiedz, że nie mamy o czym gadać.
Maciej Juraszek