Black Veil Brides wracają z nowym albumem koncepcyjnym!
Black Veil Brides przez lata w swoich tekstach odnosili się do problemów, z którymi nastolatki (ale nie tylko) mogą się utożsamiać: poczucie osamotnienia, prześladowanie w szkole, bycie odmieńcem, wyalienowanie, poczucie niezrozumienia. Andy Biersack wyjaśnił ideę albumu The Phantom Tomorrow w wywiadzie dla Cutter’s Rockcast:
„W naszym społeczeństwie, szczególnie teraz, mamy tę miłość do tworzenia bohaterów i obsesji na punkcie innych ludzi, których często nie obchodzisz ty ani nikt inny, i mamy w pewnym sensie tych fałszywych idoli i bohaterów. Opowieść jest trochę o tym, jak wziąć tę mitologiczną postać i ludzi, którzy wkładają w nich całą tę moc, a następnie ostatecznie odwrócić się od tej postaci, ponieważ nikt nie może spełnić marzeń i pomysłów, które nakładasz na kogoś innego. Więc jest to wersja alternatywna naszej własnej osi czasu, gdzie nasza obsesja na punkcie bohaterów i ikonografia kogoś, kto ma aspiracje, wymyka się spod kontroli i staje się całym naszym społeczeństwem”.
Oprócz albumu, zespół wydał również komiks. Opowiada on historię Blackbirda – antybohatera, którego poczynania możemy śledzić w wydanych przez zespół teledyskach, promujących płytę.
Opowieść na The Phantom Tomorrow odnosi się do religii i doświadczeń Biersacka w tej dziedzinie:
„Zawsze interesowałem się grzechem i definicjami tego, co jest złe. (…) Chciałem zbudować ten scenariusz komiksowy, w którym najgorsze, co może się wydarzyć, to to, że kłamiesz lub jesteś postrzegany jako kłamca. Jak to ekstrapolujesz? Kto byłby decydentem? Kto byłby zbawcą tych ludzi? W tej historii jest grupa ludzi, którzy zostali napiętnowani jako niesłuszni w społeczeństwie, którzy budują własną kontrkulturę. Ich ubiór, wiara i przekonania religijne koncentrują się wokół idei, że uważają się za z natury dobrych, ale zostali wyrzuceni. To Upiory Jutra, które wierzą, że coś się zbliża, ale jeszcze nie wiedzą, co to jest”.
A kim jest Blackbird – Kos?
„Kos jest w dużej mierze oparty na mojej miłości do bohaterów mścicieli, czy to Batmana, Spawna czy The Crow. Łączy się to z moją fascynacją miłością do argumentów między istnieniem historycznego Chrystusa, argumentami za istnieniem Chrystusa religijnego i argumentami za nieistnieniem Chrystusa. W tej historii Kos jest tym wszystkim: jest systemem wierzeń ludzi z kontrkultury; jest postacią podobną do Chrystusa, w którą wierzą ludzie; jest strażnikiem, o którym ludzie twierdzą, że go widzieli; a on jest prawdziwym człowiekiem, o którym my, jako publiczność, wiemy, że istnieje i dba o tych złych”.
Nie pierwszy raz
The Phantom Tomorrow nie jest pierwszym albumem koncepcyjnym w karierze zespołu. Wcześniej zespół zaprezentował swoją historię w Wretched&Divine: The Story Of The Wild Ones. Płycie towarzyszył film Legion Of The Black.
Echa poprzednich dokonań BVB
Ten album jest pełen nawiązań do poprzednich utworów zespołu. Przykładowo – The Phantom Tomorrow (Interlude), który poprzez swoje skrzypce i gitary może kojarzyć się z historią opowiedzianą na W&D. Innym „zwrotem ku przeszłości” jest Born Again – mnie się osobiście kojarzy z singlem Wake Up. Dalej możemy wymienić chociażby Shadow Rise – myślę, że wielu fanów będzie go porównywać do Shadows Die z trzeciej płyty. Natomiast początek Blackbird może kojarzyć się z Devil’s Choir.
Jak oceniam The Phantom Tomorrow?
Mój stosunek do twórczości Black Veil Brides jest mocno mieszany. Pierwsze 4 albumy (plus Epkę Rebels) uważam za bardzo dobre i właściwie nie ma tam utworu, który uważałabym za słaby. Natomiast album Vale, EPkę The Night, Re-Stitch These Wounds i The Phantom Tomorrow… Tutaj zaczynają się schody. Vale był mieszanką stylu BVB i Andy’ego Blacka (solowego projektu Andy’ego). Utwory z The Night są w porządku, ale nie należą do moich ulubieńców. Re-Stitch These Wounds to odgrzewany kotlet, który nie jest potrzebny, a powstał tylko po to, żeby móc jakoś tam uczcić 10 lat istnienia zespołu. Jeżeli zaś chodzi o The Phantom Tomorrow – szanuję ideę. Sam pomysł jest bardzo w stylu chłopaków.
Muzycznie nie jest źle, ale szału nie ma. To jest album, gdzie mogę wskazać 2 kawałki, które wpadają w ucho i tym samym wyróżniają się na tle pozostałych utworów – mówię o Scarlett Cross i Torch. Pozostałe są dla mnie robione na jedno kopyto i zlewają się ze sobą. Piszę to z ukłuciem w sercu, bo darzę ten zespół dużym szacunkiem i sympatią. Bardzo czekałam na ten album. Liczyłam, że jako całość będzie dobry, mimo że z singlami niezbyt się polubiłam (poza Scarlett Cross i Torch). Tak było z Wallflowers od Jinjer… Niestety, The Phantom Tomorrow raczej nie będzie albumem, do którego będę wracać. Nie nazwałabym go nudnym czy niepotrzebnym, ale liczyłam na znacznie więcej… Nie tylko na tego pazura z pierwszych albumów. Również na nieco kreatywności, która będzie odzwierciedlona w muzyce, a nie tylko w tekstach i oprawie wokół płyty. Szkoda, bo chłopaki grać umieją, a Andy umie pisać teksty i śpiewać. Zobaczymy przy kolejnym albumie…
Dla mnie – 6/10.