As Night Falls działają od 11 lat. Mają na swoim koncie 2 Epki i 2 LP, z czego ich ostatni longplay – Awareness – miał swoją premierę w tym roku. Miałam okazję przepytać zespół o nową płytę, muzyczną drogę każdego z nich, plany na kolejne miesiące i wiele innych rzeczy. Zapraszam!
Hej! Jak się miewacie w tych pandemicznych czasach?
Bocian: Czasy pandemii pozwoliły nam, by nowy album był właśnie w takiej formie, w jakiej jest. Wiedzieliśmy, iż nie będzie koncertów. To pozwoliło nam pracować bez pośpiechu. Chcieliśmy Wam fanom dać najlepszy album, jaki udało nam sie stworzyć do tej pory. Moim zdaniem, oczywiście. Sama pandemia jest bardzo nie fair wobec naszej branży, że tak to ujmę delikatnie.
Siro: Dużo pozytywnego myślenia dała nam możliwość zagrania jednego z zaległych festiwali, które odpadły w zeszłym roku.
Opowiedzcie, proszę, o tym, jak powstało As Night Falls? Kto wpadł na pomysł założenia zespołu?
Ania: ANF powstało w 2010 r. Ja i Paweł (były gitarzysta) zaprosiliśmy do współpracy osoby z naszych byłych zespołów (perkusistę – Darka Markiewicza i basistę – Łukasza Hatłasa). Jako że od początku chcieliśmy grać muzykę a la Nightwish, WithinTemptation lub Epica, to do pełnego składu pozostało nam znaleźć kogoś, kto obejmie stanowisko klawiszowca. I tak po kilku spotkaniach wybraliśmy Łukasza Siwego.
Dlaczego „As Night Falls”?
Ania: Nazwę zespołu wymyślił nasz pierwszy perkusista – Darek Markiewicz (pozdrawiamy!). Pamiętam, że w tamtym okresie słuchał dużo metalcore’owej muzyki, a podobały mu się nazwy, jak, np. „As I Lay Dying”. Btw – pamiętam, jak kiedyś ktoś skomentował (sugerując się samą nazwą), że myślał, że gramy taką muzykę 😉 W każdym razie… Pamiętam, że chciał również użyć słowa „Night”, które kojarzyło mu się z naszymi klimatami.
A jak się zaczęła Wasza przygoda z muzyką? Kiedy poczuliście, że muzyka to coś, co chcecie robić?
Ania: Absolutnie nie mam pojęcia, skąd to się wzięło 😀 Może moja mama, jak była ze mną w ciąży, to musiała dużo śpiewać, bo od zawsze chciałam być wokalistką. Nie bałam się sceny czy mikrofonu, a publiczność zawsze mnie motywowała.
Siro: Jako mały dzieciak wskakiwałem na łóżko i wyobrażając sobie scenę, darłem się wniebogłosy, udając Krzysztofa Cugowskiego albo Grzegorza Markowskiego. To było instynktowne. Dopiero później wszystko nabrało kształtu. W trzeciej klasie podstawówki po raz pierwszy usłyszałem i zobaczyłem Iron Maiden, a przede wszystkim Steve Harrisa. Od razu wiedziałem, że to jest to, co chce robić.
Bocian: W podstawówce, jak chyba u każdego, ale u mnie zaczęło się tak naprawdę, kiedy usłyszałem “I’m Broken” Pantery. Wtedy wiedziałem, że jeśli będę grał, to tylko na bębnach. Potem był już tylko jeden cel – metal.
Siwy: Moja przygoda z upodobaniem do muzykowania/występów, podobnie jak u Sira, zaczęła się od parodiowania piosenkarzy czy występowanie przed rodziną do puszczanych w tle z telewizora teledysków ze stacji muzycznych. I tak kolejno na każdym etapie życia pojawiały się kolejne bodźce, które tylko utwierdzały mnie w tym, że uwielbiam muzykę – słuchać ją, grać, tańczyć, występować.
Jesteście samoukami?
Bocian: Jeśli o mnie chodzi, to tak. Teraz jest łatwiej. Jest mnóstwo fantastycznych kanałów na znanych nam stronach internetowych. Ja wiele zawdzięczam temu, że mogę pracować na scenie i podglądać najlepszych tego świata – to są najlepsze szkoły. Każdy instrument jest bardzo wymagający i po latach doszedłem do wniosku, że najlepszymi nauczycielami jest Pani Pokora i Pan Trening.
Siro: Dopiero jako 12-sto latek wybłagałem u mamy, żeby wysłała mnie na ognisko muzyczne. Oczywiście, nie było klasy gitary basowej, więc pierwsze dwa lata uczyłem się na zwykłym elektryku. Cały ten czas namawiałem babcię, żeby sprezentowała mi gitarę basową, jakąkolwiek. W końcu się udało, ale nadal nie było klasy na bass, więc uczyłem się sam, a z elektryka po paru latach zrezygnowałem.
Ania: Zawsze potrzebowałam kogoś, kto by mi pokazał co trzeba robić (poprawnie). I tak chodziłam na zajęcia z emisji głosu, w międzyczasie brałam udział w warsztatach wokalnych i dużo praktykowałam.
Siwy: W mojej rodzinie od dawna muzyka jest bardzo zakorzeniona. Pradziadek (podobno umiał grać na wszystkim 😉 ) był dyrygentem orkiestry górniczej KWK Murcki. Grali tam też (jeszcze do niedawna) moi krewni. Dziadek grał na ksylofonie, rodzice na gitarach – tata też sobie radzi z klawiszami. Jak miałem kilka lat, rodzice i dziadkowie wyczuli, że mam talent i, że próbuje szukać jakichś dźwięków, uderzając patykiem w szczeble płotu i układać z tego jakąś melodię. Zapisali mnie więc w wieku 6 lat do Ogniska muzycznego do klasy fortepianu. Ta przygoda trwała 6 lat – brałem udział w występach z różnej okazji, a każdy rok kończył się egzaminem co było dla mnie zawsze bardzo stresujące. Po ukończeniu ogniska, Pani z pianina zasugerowała, aby wybrać sobie jakiś drugi instrument i rozwijać się dalej w szkole muzycznej. Tak też się stało – udało mi się dostać do szkoły muzycznej do klasy klarnetu (wtedy marzył mi się saksofon, ale w Katowicach nie było klasy saksofonu, więc padło na klarnet jako najbardziej zbliżony instrument). Skończyłem pierwszy stopień szkoły muzycznej. Nie było łatwo, ponieważ do szkoły muzycznej jeździliśmy popołudniami, po normalnych zajęciach w szkole. Było to bardzo wymagające, bo w szkole muzycznej nie było łatwo i przyjemnie, a więc swoje trzeba było przemęczyć. Akurat był to okres w moim życiu, gdy byłem nastolatkiem – zapewne wszyscy zdają sobie sprawę, jak ciężko było uczyć się w dwóch szkołach, dziennie ćwiczyć grę na instrumencie, odrabiać zadania z dwóch szkół, gdzie koledzy za oknem grali w piłkę lub ogólnie świetnie się bawili… Niestety, tym sposobem w pewnym okresie przestałem przykładać się do nauki i ćwiczeń na tyle, na ile powinienem – chciałem tylko szybko odbębnić tom co dla mnie należało i fruuu! do kolegów. Może dlatego tylko skończyłem I stopień, a nie poszedłem dalej – nastoletnie lenistwo i chęć zabawy wygrało. Chęć muzykowania nadal pozostała, jednak wolałem ją w bardziej luźnej formie. Wróciłem do klawiszy i zacząłem grać w pierwszych garażowych zespołach metalowych, rockowych itd.
Ale ten saksofon…. Dalej siedział mi w głowie i nie dawał spokoju. Wreszcie marzenie udało się spełnić. Przyszedł czas, że udało mi się zaoszczędzić i zakupić sobie saksofon tenorowy (jak się okazało to był właśnie topowy instrument pradziadka dyrygenta). Mając podstawy klarnetu, udało mi się w dość łatwy sposób przejść do gry na saksofonie i tak zostałem saksofonowym samoukiem. Z roku na rok nabieram jakiegoś własnego doświadczenia w grze na tym instrumencie, grając już z DJem na imprezach okolicznościowych oraz różne jamm sessions z kolegami w okolicznych pubach.
Poza tym ,umiem sobie poradzić z gitarą (pierwszych chwytów nauczył mnie tata, riffów koledzy), basem, perkusją i kilku innych instrumentach w jakimś tam odstawowym zakresie – chyba właśnie to granie „na wszystkim” odziedziczyłem po moim pradziadku 😉 Także można powiedzieć, że nabrałem trochę szkolnych podstaw, a i nieco we mnie samouka 😉
Jacy twórcy Was inspirują?
Siro: Oprócz wspomnianego Steve Harrisa, zawsze bardzo inspirowali mnie jazzowi basiści i kontrabasiści. Jaco Pastorius, Stanley Clark, Charles Mingus – to było to. Kiedy w 2015r. dołączyłem do ANF, postawili sprawę jasno – ma być solidnie i selektywnie, ale zachowawczo. Poszukałem więc inspiracji na rodzimej scenie metalowej. Uwielbiam, na przykład, solidność i profesjonalizm Tomka „Oriona” Wróblewskiego z Behemotha.
Ania: W tej chwili moją największą inspiracją jest Julia Sanina z zespołu The Hardkiss i Charlotte Wessels – była wokalistka Delain.
Bocian: Jak pisałem wcześniej – Pantera. Jest tylu znakomitych perkusistów ,iż nie ma sensu wszystkich wypisywać, ale na pewno Kerim Lechner “Krimh” oraz człowiek maszyna Kevin Paradise (Benighted). Jeśli chodzi o live show, to idolem był, jest i będzie Joey Jordison (Slipknot). Sposób, w jaki grał, zawsze mnie inspirował, dlatego też na koncertach gram na 200% – nie potrafię grać lekko. Chciałem nasz koncertowy Whispering z Castle Party dedykować właśnie jemu. Do zobaczenia w perkusyjnej Walhali kiedyś. RIP.
Siwy: Inspirujących mnie twórców jest wiele – z ubiegiem czasu i lat często się zmieniają lub dochodzą nowi. Ciężko jest ich wszystkich wymienić. Od The Prodigy przez rock-metal, bluesowo- jazzowych twórców po klasyków, jak np. Mozzart.
Myślę, że w momencie mojego zauroczenia się muzyką metalową i wejścia w klimat grania w zespołach największy wpływ na mnie mieli: Max Cavalera (Sepultura, Soulfly), Korn, Cradle of Filth, Children of Bodom, Nigthwish, Dream Theater i ich klawiszowcy czyli Janne Wirman, Toumas Holopainen, Jordan Rudess.
Kto jest odpowiedzialny za teksty?
Ania: Za teksty odpowiadają różne osoby. Niestety (muszę przyznać bez bicia), nie jestem w tym dobra, dlatego za każdym razem zostawiam to różnym osobom. Oczywiście, nie wygląda to tak, że ja nie mam wpływu na to, jak będzie brzmiał tekst. Zawsze podrzucałam im swoje pomysły, oni natomiast je realizowali. Przez bardzo długi czas teksty pisał wspomniany już wcześniej Darek. Natomiast na najnowszej płycie za większość tekstów odpowiada Michał Libiszewski, ale swoje 5 groszy dorzucili: Paul Thomson, Satom i Krystian Kukliński.
Opowiedz mi o tekstach z Waszej najnowszej płyty – Awareness. Co było inspiracją do ich powstania?
Ania: Bardzo mi zależało, żeby cała płyta skupiała się na aspektach psychicznych – np. na emocjach i jej stanach, procesach motywacji, zaburzeniach osobowości. Awareness (świadomość) był najlepszym tytułem do zobrazowania konceptu płyty. Świadomość tego, co przeżywamy wewnątrz siebie jest bardzo ważna, ale i bardzo trudna do odkrycia. W naszych głowach dzieją się różne, czasem przerażające rzeczy (patrz: Whispering), często wywoływane przez czynniki zewnętrzne, jak np. media (Before we go blind), ale tylko od nas samych oraz od naszej motywacji i działania (tutaj za przykład podam: The Firebrand, Shackles of The Mind, Never Look Back) zależy, czy damy radę wyleczyć się z tych złych emocji. W ramach ciekawostki dodam, że Before we go jest kontynuacją Before we go blind, gdzie pojawia się pewna myśl, próba wyjścia z tego przytłaczającego życia.
Pytanie, Aniu, do Ciebie – przy okazji Dark Female Festival powiedziałaś: „W naszej trasie najlepsze jest to, że my kobiety często uważane jako płeć delikatna, subtelna możemy pokazać swoją siłę i moc”. Jaka jest, Twoim zdaniem, kondycja polskiej sceny w kontekście zespołów z damskim wokalem? Czy wokalistki zostają w tyle, czy wręcz przeciwnie – świetnie dają sobie radę?
Ania: To wszystko zależy od gatunku i kraju. W Polsce w metalu, choć pojawia się coraz więcej gitarzystek, wokalistek, perkusistek, to dalej dochodzą do mnie komentarze, że jednak kobieta w zespole metalowym nie jest czymś fajnym, bo metal to męski sport 😉 Wydaje mi się, że w innych gatunkach jest większa tolerancja na kobiety w zespole. Co nie zmienia faktu, że te dziewczyny świetnie sobie dają radę i absolutnie nie są w tyle.
Pytam, bo większość zespołów metalowych składa się z mężczyzn. Nie pogniewaj się, ale masz czasami wrażenie, że jako grupa z damskim wokalem musicie dać z siebie więcej? Czy płeć w tej kwestii nie ma takiego znaczenia?
Ania: Trochę mi się to wszystko kojarzy z kobietą za kierownicą. Jest taka mentalność, że „baba za kierownicą nie potrafi jeździć” i że tylko faceci są dobrymi kierowcami. W rzeczywistości widzimy, jak to jest 😛 Podobnie jest tutaj. W każdym razie uważam, że niezależnie od płci, trzeba dawać z siebie wszystko i się starać. Ja nigdy nie czułam, żeby z powodu odmiennej płci mniej się starać w zespole. Czasem to ja muszę pogonić moich chłopców 😛 <3
Dzieliliście scenę m.in. z Vane, Moyrą, Arshenic, a supportowaliście takie gwiazdy, jak Tarja Turunen, Eluveitie lub Antimatter. Z kim chcielibyście zagrać?
Ania: Pomidor ☺ 😛 Jak powiem, to nie będzie niespodzianki 😉
Siwy: Jeśli chodzi o klimat i naszą muzykę, to na pewno chciałbym zagrać z Nightwish, Within Temptation, Epica. To byłby zaszczyt zagrać z każdymi innymi wielkimi metalowymi bandami.
Wydaliście 2 Epki i 2 LP. Jakie są Wasze plany na kolejne miesiące?
Ania: W tej chwili będziemy się skupiać na promocji najnowszej płyty oraz, jeśli to będzie możliwe, grać koncerty.
As Night Falls działa już 11 lat. Czy z perspektywy czasu jesteście zadowoleni z tego, co osiągnęliście? Czegoś żałujecie?
Siro: „Je neregretterien”.
Bocian: Dołączyłem do zespołu później i powiem tak – to jedna z najlepszych moich decyzji w życiu. Czy czegoś żałuję? Tak – że nie gram z nimi od samego początku. Ale cieszę się z tego, co jest teraz i, co będzie. To naprawdę znakomity zespół, ale nie tylko. Traktujemy się tam jak członkowie rodziny, co powoduje ,że gdy już Cię zaakceptują w pełni – masz wsparcie przyjaciół, na których zawsze możesz liczyć.
Siwy: Nie rozumiem tego, co napisał Siro… Ale chyba się zbytnio nie powtórzę 😉 , gdy powiem, że niczego nie żałujemy. Każdy zespół pisze swoją historie od początku, są wzloty i upadki, wszystko toczy się swoim torem i, jak się dzieje, tak ma po prostu być. Oby iść do przodu i nie patrzeć za siebie, jak w naszym singlu Never look back J Czy jesteśmy zadowoleni z tego, co osiągnęliśmy – myślę, że na tyle, ile mamy możliwości poświęcać swój czas zespołowi poza pracą, swoim prywatnym czasem, w moim wypadku czasem potrzebnym poświęceniu dla rodziny – to tak, to osiągnęliśmy naprawdę wiele i wiele fajnych przygód przeżyliśmy, koncertując szczególnie poza granicami kraju. Wiadomo – chciałoby się jeszcze, i jeszcze, i więcej, i więcej, i bardziej, i bardziej… Obecny przerywany pandemią czas, niestety, nie pozwala rozwinąć skrzydeł tak, jak by się chciało…
Jaki macie cel jako zespół?
Bocian: Chyba jak każdy muzyk. Chcemy promować najnowszy album, grać koncerty, festiwale. Może jakaś trasa kiedyś . W każdym razie – ja robię swoje i do przodu . Jest jeszcze wiele nauki przede mną. Chcę, by koncerty były perfekcyjnie szalone i dobre, więc jednym z moich celów jest praca, pokora, praca nad live show dla ANF oraz naszych fanów. Bez nich to nie ma sensu. Tyle ode mnie i zapraszam na koncerty.
Siro: Zagrać we wszystkich klubach na świecie!
Siwy: Zagrać na największych festiwalach metalowych m.in. Wacken Open Air, Masters of Rock, Dynamo Fest., Metalmanii, PolandRock Festiwal (ex-Woodstock) i wielu, wielu innych – na tych dużych scenach, wśród największych bandów. Dalej się rozwijać i tworzyć materiał na najlepszym poziomie.