O pracy w przestworzach, pisaniu i Bliskim Wchodzie opowiedziała Olga Kuczyńska – stewardessa, blogerka i autorka świeżo wydanej książki Życie stewardessy, czyli o tym, jak mierzyć wysoko i przekraczać granice.
Bardzo dziękuję, że zgodziłaś się na wywiad. Niedawno wydałaś swoją pierwszą książkę Życie stewardessy. Pisanie jednak towarzyszy Ci na co dzień. Jak praca nad książką różniła się od pisania bloga?
Pisanie bloga to raczej rejestrowanie tego, co przytrafia mi się na co dzień. Post określał zazwyczaj jakąś konkretną tematykę, myśl, sytuację z danego dnia, coś co chciałam akurat poruszyć. Książka… to już jakby całość. To rozwinięcie tego, co opisywałam na blogu, wyprzedzając jeszcze czasy, kiedy zostałam stewardessą. Zawarłam tam wiele osobistych wspomnień. Pisząc książkę czułam, że będę mogła być bardziej wylewna i nikt nie skomentuje tego jak posta, a zostawi dla siebie to, co przed chwilą przeczytał na papierowej stronie. Książka to moja opowieść, którą dzielę się z czytelnikiem, poza internetem.
Zawsze marzyłaś, by latać dla azjatyckiego przewoźnika. Udało się – dostałaś posadę w narodowych liniach Omanu. Niedawno jednak wróciłaś na naszą polską ziemię. Z pewnością nie była to łatwa decyzja. Tęsknisz czasem za Omanem i poprzednią pracą?
Oczywiście, że tęsknię. Zostawiłam tam część siebie.
16 maja zaczął się Ramadan – święty miesiąc muzułmanów. Zakaz picia wody, gdy temperatury osiągają tak monstrualne rozmiary zdaje się nieludzki. Jak to wygląda w praktyce?
W Omanie zdarzyło mi się zapomnieć i napić publicznie – przyznam. Jednak nikt nigdy nie podszedł do mnie i nie zwrócił mi uwagi. To zazwyczaj ja sama zorientowałam się po którymś łyku, że przecież jest święto i zaraz chowałam butelkę. Szłam gdzieś, gdzie nie ma ludzi i wtedy piłam znowu. W końcu ja sama zdecydowałam się na mieszkanie w państwie muzułmańskim, dlatego też nie miałam problemu z tym,by szanować ich zasady.
W naszym społeczeństwie odwiedzanie państw azjatyckich (zwłaszcza na Bliskim Wschodzie) nadal wzbudza lęk. Doświadczyłaś kiedyś jakichś nieprzyjemności, czy faktycznie nie ma się czego obawiać?
Ja w Omanie zawsze czułam się bezpiecznie. Spacerowałam o różnych porach dnia i nocy i nigdy nic się nie wydarzyło, nigdy nie czułam zagrożenia. Ogółem Oman jest uznawany za jeden najbezpieczniejszych krajów do życia. Nie ma tu terroryzmu, kradzieże są czymś obcym, ludzie zostawiają samochody i domy otwarte. Ja też zresztą często zostawiałam niezamknięty apartament i nigdy nic mi nie zginęło. Omańczycy moim zdaniem są cudownym i gościnnym narodem.
Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest bardzo napięta. Pisałaś, że zdarzało Ci się asystować w lotach o podwyższonym ryzyku. Faktycznie odczułaś, że są to miejsca pogrążone w konflikcie? Widać to też na pokładzie, gdy podróżni są różnych narodowości?
Lataliśmy do Iraku, Pakistanu, ale nie miałam żadnego lęku w związku z tym. Oczywiście zdarzało mi się słyszeć wśród znajomych, że gdy trafi im się iracki kierunek, to będą go unikać, bo różnie tam bywa, a szczególnie, gdy pilotem był ktoś ze Stanów Zjednoczonych. Jak wiemy Irak i USA nie mają najlepszych relacji, stąd pewnie te obawy o byciu zakładnikiem.
Jeśli mówimy o podróżach, nie sposób pominąć Indii. Historia Pooji – Niebieskookiej, ujęła za serce czytelników z całej Polski (również mnie). Jaka była pierwsza reakcja rodziny i narzeczonego, gdy powiedziałaś im, że chcesz wrócić do slumsów i pomóc tej dziewczynie? Nie bali się o Ciebie?
Myślę, że moi bliscy przywykli do tego jaka jestem i do tego w jakich miejscach bywam.
Chciałabyś nadal odwiedzać Pooje w Indiach, czy za wcześnie na takie pytania?
Chciałabym.
Niektórzy po lekturze rozdziałów o Niebieskookiej czuli niedosyt, pisałaś jednak, że ta historia jeszcze nie jest skończona. Myślisz może o kolejnej książce?
Nie idę jeszcze na emeryturę, stąd moja refleksja względem tego niedosytu czytelników. Ja latam w dalszym ciągu, więc i historia pisze się sama. A wiadomo, że jak każda książka ma swój koniec.
Praca na wysokościach wiąże się czasem z ryzykiem. Nawet małe turbulencje mogą wzbudzić panikę podróżnych. Jak to jest z personelem? Zdarza Wam się odczuwać zdenerwowanie w bardziej kryzysowych sytuacjach, czy jesteście już przyzwyczajeni?
Nigdy nie czuję lęku nawet gdy są większe turbulencje, gdyż mam świadomość, że turbulencje to element mojej pracy. Turbulencje są czymś zwyczajnym i mogą się zawsze przytrafić.
Twój blog cieszy się bardzo dużą popularnością w Internecie. Często trafiasz na swoich czytelników na pokładzie? Jak reagują?
Zdarza się praktycznie codziennie mieć kogoś z moich czytelników na pokładzie. Przyznam, że czasem jest to niezręczne, gdy się przyznają, bo jednak jeszcze kilka miesięcy temu byłam anonimowa mieszkając w Omanie, dlatego przypuszczam, że to brak przyzwyczajenia. Ale zawsze są to miłe reakcje i fajnie widzieć swojego czytelnika na żywo.
Z zamiłowaniem do samolotów konkurował śpiew. Może będzie możliwość gdzieś Cię usłyszeć?
Póki co wyszła książka, wydać płyty nie planuję.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Gratuluję Ci książki i życzę kolejnych sukcesów.
Dziękuję! 🙂