„Powrót do Brideshead” E. Waugh [recenzja]

1
214
Powrót do Brideshead

Klasyka literatury angielskiej kojarzy się laikom głównie z Szekspirem, Jane Austen, Charlesem Dickensem i siostrami Brontë. Myśląc o „klasykach” mamy w głowie pewien obraz powieści nieco starszych, niż Powrót do Brideshead, który wyszedł spod pióra Evelyn Waugh w 1945 roku. Ten tytuł bez wątpienia jednak można nazwać kultowym, bo jest to jedna z najsłynniejszych brytyjskich powieści.

Snobizm, etykieta i wyrachowanie

Tytułowe Brideshead to elegancka, zapierająca dech w piersiach rodzinna posiadłość Sebastiana Flytea, który rozpoczyna studia na Oxfordzie. Młody lord jest niedojrzały emocjonalnie. Przeżywa wyznaniowy kryzys. Czuje się przytłoczony kontrolami matki i brakiem swobody. Przez całą powieść będziemy podążać śladem jego przyjaciela ze studiów – Charlesa, którego Sebastian zaprasza do Brideshead, gdzie ten poznaje resztę barwnych domowników. Spośród nich wszystkich wyróżniają się siostry Sebastiana: Julia i Cordelia, a także ich mama – Lady Marchmain, która po porzuceniu przez męża zarządza domem. Powieść Waugh daje obraz na to, jak w latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku funkcjonowały elity. W oczy rzuca nam się splendor. Zaskakuje nas życie ponad stan, sprawianie pozorów i konflikt wiary, ale przede wszystkim metamorfoza środowiska, które staje w obliczu wojny.

Artysta, grzesznik i katoliczka

Na głównym planie Powrotu do Brideshead jest od samego początku aż do końca religia. Agnostycy, ateiści, katolicy i prawosławie… Śmietanka towarzyska w książce zmienia poglądy na te kwestie dość regularnie. Mimo oczywistego widma nadchodzącej wojny, polityka nie gra tu dużej roli. Możemy więc skupić się na ważnym wątku uzależniania i na tym, co wydaje się najważniejsze; na uczuciach. W otoczeniu wytwornych dzieł sztuki, w pięknych ogrodach, przy fontannach i na salonach w końcu na wierzch wypływają skomplikowane sprawy sercowe. Przyjaźń w tym wszystkim albo ginie albo przeradza się w zupełnie inne uczucia.

Lordowie i debiutantki

Powrót do Brideshead to doskonała pamiątka lat, które już nigdy nie powrócą. Evelyn Waugh świetnie oddał atmosferę cudownego, angielskiego dworu, którego od środka zżera pewna trucizna. Poza tym można czuć pewien niedosyt, szczególnie przy wątkach, w których ważną rolę grają wspomniane wyżej uczucia. Choć od początku wiemy, że rodzeństwo Flyteów i Charlesa będą łączyły jakieś zażyłości to oprócz przyjaźni, jej rozkwitu, wzlotów i upadków, łatwo przeoczyć momenty prawdziwej miłości. Tak jakby na pstryknięcie palca ktoś kogoś pokochał, choć wcześniej była między nimi zwykła sympatia. Finał historii Sebastiana, który przez większość utworu gra pierwsze skrzypce jest wielkim rozczarowaniem.

Śmierć w chińskim salonie

Powrót do Brideshead czaruje czytelnika atmosferą, opisami domu i ciekawymi postaciami, które zapadają w pamięć. Życie arystokracji, ich luksusowy styl, wycieczki, drogie bale… Czegoś jednak tej książce brakuje. Choć mówi o uczuciach, nie wywołuje emocji. Nie nienawidzimy tych, których powinnyśmy i nie kochamy tych, którzy są najbliżsi naszemu czytelniczemu sercu. Ci, który spragnieni romansu sięgną po lekturę będą rozczarowani. Jeśli ktoś liczył na opowieść o wojnie, nie trafił pod dobry adres. Powrót do Brideshead miał być wyrazem tego, jak wojna zmieniła świat. Jednak jedynie w prologu i epilogu czuć tą tęsknotę, refleksyjność i smutek. Jest to jednak książka, która w pewnym sensie zostaje z nami na dłużej. Nawet jeśli bywały momenty, kiedy się przy niej nudziliśmy. Powieść na pewno była odważna jak na czasy powojenne, kiedy została wydana. Teraz, choć trudno nie docenić jej wielu dobrych momentów, nie zachwyca tak bardzo. Najnowsze wydanie ukazało się w lutym tego roku nakładem wydawnictwa Czarnego.


Zachęcamy do zapoznania się z recenzją książki Nawiedzony dom na wzgórzu.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Tom
Tom
1 rok temu

Pierwsze, polskie wydanie, było w 1970 roku, pod tytułem: Znowy w Brideshead, wyd. PAX. Obecne wydanie ma więc 50 lat i jest makabrycznie złe.