Nie musimy definiować się przez męża i dzieci… [Recenzja książki “Bezdzietne z wyboru” Justyny Dżbik-Kluge”]

0
170
Bezdzietne z wyboru

Dlaczego matka dwóch synów postanowiła napisać książkę o kobietach, które nie chcą mieć dzieci? Co mają do powiedzenia Bezdzietne z wyboru? I czy jest to tylko “Nie, bo nie”, czy może bardziej złożone zagadnienie?

Książka Bezdzietne z wyboru dzieli się na dwie części. Jedna z nich to wywiady zarówno z kobietami, które dzieci mieć nie chcą, ale też ze specjalistami, a druga – składa się z przedstawienia życia danej osoby, przeplatana jej wypowiedziami. 

Jeśli chodzi o specjalistów, z którymi porozmawiała Justyna Dżbik-Kluge, to są to:

    • psycholożka i psychoterapeutka Tatiana Ostaszewska-Mosak, która od lat jest wsparciem dla par starających się o dziecko,
    • ginekolog-położnik, doktor nauk medycznych Jacek Tulimowski,
    • demografka, socjolożka i psycholożka Monika Mynarska.

Autorka zadaje pytania o to, czy w ogóle istnieje coś takiego, jak instynkt macierzyński, dlaczego – zdaniem specjalistów – kobiety nie chcą mieć dzieci, o to, czy wyrok Trybunału Konstytucyjnego w 2020 roku miało jakiś związek na decyzje o rezygnacji z macierzyństwa lub o procedury medyczne, kiedy kobieta decyduje się na dziecko. 

Książka nie tylko o bezdzietnych…

Bo to nie jest książka tylko o tym, że niektóre kobiety nie chcą mieć dzieci i o tym, jak społeczeństwo na to patrzy – a raczej, jak często kręci nosem na takie decyzje… To również książka o leczeniu niepłodności, braku edukacji seksualnej w Polsce i o realiach życia młodych ludzi w naszym kraju. O świadomości, jaką mają młodzi ludzie. O tym, że pokolenie “jakoś to będzie” już minęło. Wreszcie o tym, że decyzja o macierzyństwie lub jej braku nie zawsze jest taka łatwa i oczywista…

W tej książce czytamy wypowiedzi różnych kobiet: działających w Internecie, naukowczyń, dziennikarek i kobiet pracujących w korporacjach. To są historie kobiet, które mieszkają w dużych miastach, niekiedy wyjechały z Polski, ale pochodzą z mniejszych miejscowości. Tzw.”bezdzietne z wyboru” ukazują reakcje otoczenia na decyzje o tym, że ktoś nie chce mieć dziecka. Od akceptacji do sakramentalnych “Zmieni Ci się”, “Wymyślasz” czy “Kto Ci poda szklankę wody na starość?”.

Czytelnik dowiaduje się o tym, jak trudna może być droga starania się o dziecko za pomocą in vitro. Jak wygląda wsparcie dla rodziców ze strony państw takich jak Szwecja. Jak wyglądają kwestie dostępu do antykoncepcji w Wielkiej Brytanii. Dostaje na tacy masę argumentów, dlaczego bohaterki książki nie zdecydowały się na macierzyństwo: sytuacja finansowa, zdrowotna, zawodowa, klimatyczna, świadomość, że dziecko nie jest słodko uśmiechającą się lalką, tylko gigantyczną odpowiedzialnością i czymś, co zmienia życie na zawsze i wywraca je do góry nogami. O tym, że “pro-life” w Polsce to jedynie “pro-birth”…

Oczywiście, jest tutaj wspomniana decyzja Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 – o ile można ją nazwać decyzją… Jest mowa o tym, czy i jaki wpływ miał ten wyrok na decyzje kobiet o macierzyństwie.

Zostaje przedstawiona kwestia tego, jak wygląda (a raczej nie wygląda, bo jej nie ma) edukacja seksualna w Polsce. To, czy młodzi ludzie mają warunki do zakładania rodziny (i dlaczego nie). Czytelnik widzi też, jak wielu młodych ludzi jest bardziej świadomych od własnych rodziców…

Singielka bez dzieci o Bezdzietnych z wyboru

Temat tej książki jest mi bardzo dobrze znany, ponieważ ja sama nie chcę mieć dzieci i totalnie utożsamiam się z kobietami, które deklarują to samo. Wielokrotnie, czytając niektóre argumenty bohaterek, zgadzałam się z nimi. Czytając wypowiedzi specjalistów, mogłam dowiedzieć się więcej lub zweryfikować moją wiedzę. Z kolei widząc “argumenty” za macierzyństwem scyzoryk mi się w kieszeni otwierał – “Zmieni Ci się”, “Wymyślasz”, “Też tak mówiłam/Ona tak mówiła i jakoś ma dzieci”, “Popatrz na swoich rodziców, wychowywali dzieci w kawalerce”, “Myślisz tylko o sobie!”, “Dzieci mieć trzeba/powinno się mieć”… Która z kobiet nieplanujących dzieci tego nie słyszała? Myślę, że niektóre osoby, rzucające takimi hasłami powinny przeczytać tę książkę. Żeby wiedzieć, że czasami warto nie wściubiać nosa w nieswoje sprawy… 

Bezdzietne z wyboru to nie tylko pozycja oddająca głos kobietom, które zdecydowały się iść inną drogą, niż według schematu: studia-ślub-dziecko. To również obraz rzeczywistości, mentalności i świadomości młodych ludzi w naszym kraju: braku pomocy dla rodziców ze strony państwa. Obraz tego, jak obecnie wygląda kwestia posiadania dzieci w naszym kraju. Że dzieci się hoduje, a nie wychowuje. Że niektórzy mają dzieci, a nie powinni ich mieć. 

Jest to także obraz tego, że macierzyństwo, czy też ogólnie rodzicielstwo, nie jest takie różowe i cudowne, jak zwykle się je przedstawia. 

Czy warto sięgnąć po Bezdzietne z wyboru?

Książkę, ze względu na to, że w bardzo dużym stopniu składa się z dialogów, czyta się bardzo lekko. Pomimo tego, że tematy, które są w niej poruszane, nie są łatwe i wywołują wiele emocji – szczególnie jeśli jest się kobietą, która nie ma w planach macierzyństwa. Niektóre wypowiedzi i opisy w tej książce były dla mnie mocnym triggerem i na pewno, sięgając po tę książkę, należy się z tym liczyć. Z wieloma wypowiedziami się zgadzałam. Ze słów specjalistów mogłam dowiedzieć się więcej o rzeczach, o których powinnam nauczyć się w szkole na zajęciach z edukacji seksualnej, której u nas nie ma…

Autorka nie stawia tez, ale daje głos tym kobietom, które podejmują decyzję. Specjalistom, którzy mają do czynienia z tematem macierzyństwa lub płodności na co dzień i natrafili na masę różnych przypadków. Czytelnik czyta to, co mają do powiedzenia, a co z tym zrobi, to już jego wybór.

Zdecydowanie polecam przeczytać Bezdzietne z wyboru – obojętne, czy chcecie mieć dzieci, czy nie. Otwiera oczy na niektóre kwestie. Możemy się dowiedzieć o niektórych rzeczach lub zaktualizować naszą wiedzę. Możemy zmienić zdanie co do pewnych kwestii…

Warto!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments