Gdzieś wcale nie tak daleko, za zachodnią granicą, istnieje lepsze jutro. Przyszłość mieni się kolorami pełnych półek, dobrobyt nosi imię Aldi, a ludzi stać na życie, a nie tylko przetrwanie. Gdzieś wcale nie tak daleko, jest świat, któremu Polska ma nareszcie dorównać. Na to jednak trzeba poczekać.
Pod Wiatrakami to książka Marii Tuszyńskiej o ulokowanych na wyjeździe zarobkowym do Niemiec osobistych dramatach, marzeniach i perspektywach. Poznajemy bohatera zbiorowego, czyli emigrujących na zachód Polaków, podejmujących się wymagających prac fizycznych, by poprawić swój status, ale również jednostkowe rozterki. Z której strony by nie spojrzeć, nowość wydawnictwa Novae Res jest godna uwagi.
Skąd wieje wiatr
Bohaterów spotykamy w drodze do Niemiec. Wówczas po raz pierwszy pokazują kawałek swojego mikroświata. Pracownicy startują z różnych miejsc, na co dzień trudzą się czymś innym, ich wyjazd podyktowany jest odmiennymi motywacjami. Elementem wspólnym, który spaja historię w całość, stają się wiatraki nieopodal przyszłego miejsca pracy. Podczas czytania powracają kilkukrotnie, także przy zakończeniu. Wyznaczają pogodę, budzą zachwyt, podziw wobec technologii, ale stanowią również źródło kontrowersji. Zostaje im nawet nadana symbolika związana stricte z polskością. Mianowicie, istnieje wiele pomówień zarówno o energii wiatru, jak i o Polakach i ich mentalności. Chociaż od lat 90. minęło trochę czasu, to dziś stereotypy dalej mają się dobrze.
Gęsto i duszno
Dzień zaczyna się wcześnie, warunki pracy w szklarni są niemalże nie do wytrzymania, a do przerwy zdecydowanie za daleko. Autorka dogłębnie przedstawia pracowniczą rutynę i powierzone przez szefa zadania. Chociaż opisów wyrywania warzyw jest sporo, to nie działają szczególnie ujmująco na lekturę, jak mogłoby się wydawać. Po pierwsze, dają rzeczywisty obraz fizycznych zmagań, a po drugie, język Marii Tuszyńskiej jest niezwykle obrazowy i zwyczajnie przyjemny, gdyż nie stroni od wewnętrznych monologów, rysów uczuć i przeżyć. Pracowita natura i chęć zarobku Polaków spotykają się z katorżniczymi zajęciami, wyzyskiem i niedotrzymanymi obietnicami. I chociaż część osób zmuszonych będzie wrócić wcześniej, nie wpłynie to ani na postrzeganie pracodawcy, ani na efekty.
Przyszłość i przeszłość
Pierwsze lata po rozpoczęciu transformacji ustrojowej były dla Polaków szczególnie trudne. Pod Wiatrakami doskonale odzwierciedla nastroje społeczne i ufizycznia obawy oraz nadzieje związane z przyszłością. Z jednej strony, współpraca europejska może otworzyć drzwi do dobrobytu i rozwoju, z drugiej zaś istnieje uwarunkowana historycznie wyraźna niechęć do współpracy z Niemcami. Społeczeństwo jest podzielone, przestraszone, a jednocześnie zachłyśnięte i zafascynowane tym, co oferuje zachód. Maria Tuszyńska doskonale uchwyciła moment pomiędzy, kiedy do statusu quo nie ma już możliwości powrotu, a jednak przyszłość wciąż rodzi więcej pytań, niż odpowiedzi. Ponadto, obnaża systemowe patologie takie jak nepotyzm. Uosobieniem niesprawiedliwości jest Barbara, która pomimo wykształcenia i oddania swojej pracy, zostaje wydalona i zastąpiona.
Może za rok się spotkamy
Pod Wiatrakami to nasycony wieloraką problematyką utwór o budowie szkatułkowej. Przekrój zmian oraz związanych z nimi społecznych nastrojów, miesza się z jednostkowymi zmartwieniami takimi jak choroba czy dawna miłość. Chociaż na pierwszy rzut oka takie połączenie wydaje się nazbyt skondensowane, to autorka doskonale poradziła sobie z wyważeniem historii, pozostawiając nawet lekki niedosyt, czego nie rozpatrywałabym jednak jako wady. Historyczne tło wydarzeń zestawione z konkretnymi postaciami, przybliża czytelnikowi warunki życia w okresie postkomunistycznym. Nie jestem pewna, czy bardziej zaintrygowały mnie postaci, czy koncept opowiedzenia o ich życiu podczas pracy za granicą. Tak czy inaczej, książkę Marii Tuszyńskiej zaliczam do lektur, których czytanie jest nie tylko przyjemne, ale i kształcące.
Zachęcamy również do zapoznania się z recenzją innej pozycji wydawnictwa Novae Res, Pasożyty