Zabić ich wszystkich | Robin Hobb – Wyprawa skrytobójcy [recenzja]

0
465

Bastard wrócił z zaświatów. Pozbawiony tożsamości w sensie dosłownym i przenośnym, prosto z trumny trafia na trakt. Pomimo tego nie ucieka przed przeszłością; przeciwnie – pragnie zapolować. Zupełnie jak wilk, z którym przystaje. Wyprawa skrytobójcy zabiera nas w daleką drogę, odchodząc od schematów, które sama sobie utkała. Jak sobie z tym radzi?

Bękart księcia Rycerskiego w trasie nie sprawdza się tak pewnie, jak przez lata na dworze królewskim. Pozbawiony zwyczajowych wygód, to jest komnaty, ekwipunku i uwagi bliskich, zdany niemal wyłącznie na swoje własne, wątłe dosyć siły… nie jest już tak pewny siebie, jak miało to miejsce w Królewskim skrytobójcy.

Samotna droga

Choć Bastardowi przychodzi czuć rozczarowanie nader często, to czytelnicy z pewnością w dużej większości nie odczują nawet jego odrobiny. Wyprawa skrytobójcy przynosi niezbędny powiew świeżości do niniejszej trylogii, której jest dobrym zwieńczeniem. Zmieniwszy formę ze „stacjonarnej”, dworskiej historii w powieść drogi, uwalnia swój potencjał. O Królestwie Sześciu Księstw przez poprzednie dwie części czytać można było przede wszystkim podania, legendy, nikłe wzmianki. Teraz wreszcie ulega to zmianie i możemy je poznać oczyma zezwierzęconego protagonisty.

Zaraz, co proszę? Zezwierzęconego?

W rzeczy samej. Podobnie jak sama forma powieści, tak i kreacja głównego bohatera ulega znacznemu przebudowaniu. Robin Hobb jest konsekwentna w kreowaniu bohaterów, każde wydarzenie odciska wyraźne piętno na jej postaciach. Bastard to dobry przykład: poturbowany przez życie, pełen lęków, bliski załamania. Odniosłem wrażenie, że czasem wręcz za mocno skupia się on na swoim życiu wewnętrznym. Z tego tytułu cierpi na różne skrzywienia psychiczne, a czas przecieka mu przez palce. Ponadto jego więź z wilkiem bywa schizofreniczna (choć piękna) w skutkach dla jego umysłu. Nie mówiąc już o degradacji zwyczajów, czyli preferowaniu surowego mięsa nad pieczone et cetera. Wątek pradawnej magii, powiązanej z ową duchową więzią, ulega zresztą w Wyprawie znacznemu rozszerzeniu.

Oszukać przeznaczenie (i własną głupotę)

Na uwagę zasługuje fakt, że tak jak Królewski skrytobójca w stosunku do Ucznia skrytobójcy, Wyprawa jest jeszcze dłuższa od swoich poprzedników. Oferuje sobą długość poprzednich dwóch książek razem wziętych. Stanowi więc dokładną połowę opowieści o losach Bastarda, na wszystko znajduje czas ze względu na swoją obszerność. Cieszy fakt, że nie została ona rozdzielona na dwie osobne książki, jak to na przykład ma się z najnowszym tytułem Brandona Sandersona.

Jak każde potężne tomiszcze (z pominięciem paru magnum opus różnych autorów), Wyprawa niepozbawiona jest elementów, które nie zagrały najlepiej. Najmocniej kole w oczy naiwność głównego bohatera – szczególnie na tle całej trylogii. Skoro nauczył się on nieufności, dlaczego nie może też pomyśleć przez chwilę odrobinę racjonalnie? Luki w jego logice objawiają się raz mocniej, raz słabiej. Śmiem przypuszczać, że każdy logicznie rozumujący człowiek jest w stanie przewidzieć, na przykład, motywację ukochanej głównego bohatera (byłej ukochanej?) w jej odejściu. Tymczasem dla Bastarda jej umysł pozostaje niczym za zasłoną gęstej mgły. Jak pisałem we wstępie, książka stara się wymykać swoim dworskim schematom, narzuca sobie jednak przy tym inne, nowe. Podróż z punktu A do punktu B, nieoczekiwany zbieg okoliczności, nieprzyjemne w konsekwencjach wydarzenie, potem udanie się z punktu B do punktu C. I tak dalej, i tak dalej. Można to jednak książce wybaczyć, to dość typowy zabieg jak na tę formę powieści.

If it bleeds, we can kill it

Wyprawa skrytobójcy to prawdziwie epickie i baśniowe zwieńczenie historii, którą zapoczątkował Uczeń skrytobójcy. To stanowczo najlepsza (z perspektywy trylogii) część. Oferuje wszystko to, co wcześniejsze, a nawet jeszcze więcej. Poznawanie świata jest satysfakcjonujące, podobnie jak rozwiązania różnych wątków w obrębie książki. Jeżeli ktoś chętnie przebrnął przez wcześniejsze epizody opowieści, będzie zadowolony. Powieść nie jest bez skaz, ale mnie pochwyciła za mózg i serce. Zawyża moją opinię o całej trylogii, sprawnie rozwiązując niektóre nieścisłości, jakie wykreował Królewski skrytobójca.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments