Historie o zwykłych ludziach. „Nieradość” Pawła Sołtysa

0
241
Nieradość

Nie będzie zaskoczeniem, jeśli stwierdzę, że słowo nieradość nie opisuje stanu radości. Nie jest to też jednak smutek. To coś pomiędzy tymi dwoma, ale ciągle nie obojętność. O takich chwilach, okraszonych nieradością, pisze Paweł Sołtys w swoich dwudziestu pięciu opowiadaniach w książce, której tytuł to właśnie Nieradość.

Ludzie są podglądaczami. Oczywiście nie każdy w tym samym stopniu – niektórzy bardziej, inni mniej. Jednak ciągle – wszyscy jesteśmy ciekawi życia drugiego. I nie zawsze chodzi tu o przysłowiowe skąd sąsiad ma ten samochód – czasem jest to najzwyczajniejsza ludzka ciekawość. Co robi w wolnych chwilach po pracy historyk, który mieszka w drugiej klatce? Gdzie i czemu wiele lat temu wyjechała kelnerka z restauracji Ratuszowej? Kim jest ta para, która w grudniowy wieczór pali Marlboro pod pizzerią? Nie są to nowinki, które diametralnie zmienią życie ciekawskiej jednostki, jednak to ziarnko zainteresowania zakiełkowało gdzieś w kącie głowy i co jakiś czas delikatnie daje o sobie znać. O takich właśnie zwyczajnych-niezwyczajnych ludziach i historiach pisze Paweł Sołtys w książce Nieradość.

Oprócz Nieradości, autor ma na swoim koncie jeszcze Mikrotyki, za które w 2018 roku dostał Nagrodę Literacką Gdynia. Jednak jego nazwisko możemy kojarzyć nie tylko z działalnością literacką, bowiem Paweł Sołtys działa także muzycznie pod pseudonimem Pablopavo. Jako muzyk wydał kilkanaście płyt, które ciężko włożyć do szufladki oflagowanej konkretnym gatunkiem. Mimo to tekst każdej piosenki jest w pewien sposób przyciągający, ma sens (a to bardzo ważne) i opowiada jakąś historię. Tak też jest w przypadku Nieradości.

Niezamknięte historie o zwykłych-niezwykłych

Niezbyt obszerna książka, bo mająca niecałe dwieście stron, zawiera w sobie dwadzieścia pięć opowiadań. Z prostej matematyki wynika, że nie są to długie historie – niektóre z nich objętościowo zajmują niecałe dwie strony. Można się zastanawiać, jak w tak niewielu słowach można cokolwiek opowiedzieć. Czy tak się w ogóle da? Otóż tak i w tym jest cały sęk, bo te spod pióra Pawła Sołtysa nie są opowiadaniami napisanymi od A do Z. Dużo w nich niewiadomych, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Nie zawsze wiemy, co działo się przed opisywaną sytuacją, a to, co dokładnie stanie się dalej z bohaterami musimy dopowiedzieć sobie sami. Najważniejsze jest tu i teraz.

Zdecydowana większość historii nie łączy się ze sobą w żaden oczywisty sposób, są to wyrywkowe myśli i wspomnienia poszczególnych bohaterów. Jedynie w niektórych opowiadaniach powtarzają się elementy, jak na przykład dziadek Rysio czy fikcyjna mała mieścina Niedynek, w której – jak to bywa w takich miejscach – znają się wszyscy i nie sposób jest zrobić jednego kroku, żeby nie wiedziała o tym cała wioska. W całej reszcie historii oczywiście możemy doszukiwać się połączeń i starać się powiązać ze sobą ludzi, ale nie zaburzy nam zrozumienia, jeśli chcielibyśmy zacząć przygodę z Nieradością od opowiadania ze środka książki.

Nieradość niejedno ma imię

Jako że są to opowieści różnych ludzi, przekrój opowiadających jest dosyć szeroki. Wśród narratorów znajdziemy zarówno dzieci, które rozumują wszystko na swój własny sposób, bohaterów, którzy wiedzą, że są bohaterami książki, jak i osoby starsze, które wspominają swoją młodość. Zwłaszcza historie opowiadane przez tych starszych cechuje typowe dla codziennych rozmów odbieganie od głównego wątku, zapominanie o nim i zaczynanie kolejnego. Wydaje się to dosyć naturalne, bo jak pisze sam autor:

Och, gdybyśmy wszyscy umieli nie zostawać w bocznych, zapomnianych alejkach opowieści. Jakże byłoby wygodnie żyć tylko tu i teraz. Nie stać bezradnie na marginesie czyjejś albo własnej historii, bezradnie próbując się wydostać z godziny dawnego rozstania, z dnia okropnego błędu.

To cytat z Ballady martwego poety w marynarce, która jest trzecim opowiadaniem w Nieradości. I myślę, że pod tym fragmentem może się podpisać wiele osób, nie tylko jeśli chodzi o kwestię snucia opowieści. W każdym opowiadaniu można znaleźć cząstkę siebie, jakiś urywek, który można by zapisać w zeszycie i czytając go powiedzieć: tak, to o mnie. Takich zapisanych momentów z książki Pawła Sołtysa mam dosyć sporo. Czasem dlatego, bo niezmiernie urzekło mnie któreś zdanie, a czasem właśnie po to, by zerknąć na nie i znaleźć w nim to, czego sama nie potrafiłabym tak trafnie opisać. Więc jeśli chcecie przejrzeć się w słowach Nieradości jak w lustrze, albo po prostu wsiąknąć w życie innych – zachęcam do zapoznania się z tą pozycją.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments