„Dżdżysty fus” – o miłości w zdrowiu i chorobie [recenzja]

0
246
dżdżysty fus

Dżdżysty fus od pierwszych stron sprawia wrażenie, jakby autor chciał celowo wszystko skomplikować. Michał Stefańczyk starał się sprawić, by jego powieść balansowała nieustannie na granicy absurdu i realności. Czy aby nie przesadził?

Metalowa kulka

Dżdżysty fus to historia, której punkt odniesienia stanowi usytuowana w brzuchu pewnego mężczyzny metalowa kulka. Jerzy spędza na rozmowach z lekarzem, profesorem wszystkiego i specjalistą w każdej dziedzinie wiele godzin. Starają się ustalić przyczynę obecności obiektu w tak niecodziennym miejscu. Prowadzi to do retrospekcji, które ścigają się o miano tej najbardziej dziwacznej i niedorzecznej. Poznajemy przez nie ukochaną bohatera, a także jego rodzinę. Słuchamy opowieści o włoskiej mafii, później dostajemy w twarz wybuchem atomowym, by na dokładkę poznać kilkoro… kosmitów.

Więcej kulek

Całą książkę można podzielić na dwie osie fabularne: wspomnienia i rozmowę z profesorem w lekarskim gabinecie. Ta druga bywa ciekawa, czasami zabawna. Z pierwszą mam niestety większy problem. Granice absurdu zostają czasami przekroczone do tego stopnia, że nie mamy pojęcia, do czego zmierzała dana anegdota, czy fragment. Szczególnie rozdział opowiadający o podróży Natalii i Jerzego do Florencji męczy czytelnika. Nie ma w nim grama humoru, romantyczne sceny są sztuczne i nijakie, a zachowanie bohaterów głupie. Zdaje się, że specjalnie mieli oni zbywać wszelkie ostrzeżenia. Może plan autora na ich przygodę był taki, że oni mają być pozbawieni wszelkiej wyobraźni? Tak, czy inaczej rozdział ten sprawia jedynie, że podczas czytania przewracamy oczami.

Pamięć

Niektóre z absurdalnych sytuacji są nawet intersujące. Wywołują albo jakieś mniejsze lub większe emocje, albo przynajmniej skłaniają do refleksji. Często jednak przegrywają z ilością tych zupełnie zbędnych fragmentów. Groteska najlepiej wypada w momentach, gdy akcja wraca do profesora. Tu przewagę stanowią często ciekawe rozmowy. Przedstawiony świat jest wtedy faktycznie prawdziwie oniryczny. Jesteśmy w stanie uwierzyć w to, że otaczająca bohaterów rzeczywistość wcale rzeczywista nie jest. Wspomnieniom ze szkoły, Włoch, czy ze spotkania u rodziców i wyjścia do restauracji tej magicznej, sennej atmosfery brakuje. Tu główną rolę gra zazwyczaj absurd, którego nagromadzona ilość zwyczajnie nuży albo co gorsza – podnosi czytelnikowi ciśnienie.

 A więc to tylko sen?

Dżdżysty fus to książka, która ocieka nonsensem. Czasami jest on bardziej, czasami mniej interesujący. Dlatego też trudno jednoznacznie stwierdzić, komu ten tytuł przypadnie do gustu. Czy fani powieści takich, jak Proces będą dla niej bardziej łaskawi? Może. Niektórych zmylić może też fraza z okładki: „rozmowy o miłości w zdrowiu i chorobie”. Dla mnie jest to przede wszystkim książka o pamięci i tym, jaka potrafi być zawodna. Miłości jest tu relatywnie niewiele. Ja czuję miłość tylko w stosunku do okładki, która prezentuje się naprawdę dobrze, a jej minimalizm przyciąga wzrok.

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Novae Res.


Zachęcamy do zapoznania się z recenzją książki Zagubiony.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments