Bartek “Borówka” Borowicz wydał swoją pierwszą książkę – opowiedział o tym, jak to jest “żyć” w trasie koncertowej, która trwa od 15 lat.
Przyznam się szczerze – nie przypuszczałam, że poczuję się, w pewnym sensie, odmieniona po skończeniu czytania tej książki. A jednak… Borówka zrobił swoje.
Borówka i zaskoczenie totalne
Pomysł na napisanie takiej, a nie innej, książki – czyli Borówka Music – 15 lat w trasie koncertowej – jest naprawdę oryginalnym posunięciem. Natomiast niespodzianek jest znacznie, znacznie więcej! Jedna z nich to napisane w dziele cytaty autorstwa Franka Turnera, brytyjskiego muzyka i wokalisty nieistniejącego już zespołu Million Dead. Ewidentnie twórca bardzo lubi Turnera. Moim zdaniem jest to nietypowy, nie za bardzo znany, ale miły aspekt. Zwłaszcza, że Borówka Music – 15 lat w trasie koncertowej to nie jakaś powieść, tylko – w pewnym sensie – biografia.
Amerykański… a właściwie to krakowski… sen
Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie, bo od telefonu. Bartek był dziennikarzem muzycznym, pasjonatem, który łączył miłość do muzyki ze studiami i pracą. Znienacka zaproponowano mu organizowanie koncertów w krakowskim lokalu Benvenuto i udało się zrealizować kilka imprez. Mimo że restauracja upadła, to on, jak sam napisał, organizowanie koncertów okazało się świetną przygodą (…) poznawanie ludzi, nowe kontakty, muzyka na żywo – kiedy masz 21 lat takie rzeczy cię jarają. I ja to rozumiem, bo sama się tym “jaram”, chociaż mam troszkę więcej lat niż 21. I jeszcze dopisał: moje życie jest pełne przypadków. To chyba najlepsze podsumowanie tego, co działo – i dzieje się później. Borówka kręcąc się troszkę po świecie, został zainspirowany dzięki swoim znajomym do kontynuowania organizacji muzycznych imprez. Jednym z pierwszych poważnych artystów był Graftmann, o którym napisał nawet w Gazecie Wyborczej i puścił wszystkie kawałki w Radiu Rak. Koncert w krakowskim klubie Rutyna odbył się 23 października 2005 roku, a więc… piętnaście lat temu. W tej chwili poczułam się znowu staro, no, ale cóż… W tamtych czasach Internet w Polsce nie był aż tak popularny i dobrze rozwinięty. Trzeba było sobie inaczej radzić. Nie obyło się bez absurdów, lecz bez spotkań również. Chodzenie do klubów, zostawianie płyt CD i zachęcenie, iż po prostu warto “zabookować”. Były wyjazdy po Polsce, promocja Graftmanna – czyli Romka – więc troszkę takie menedżerowanie i jakoś to szło. Załapali się, aby zagrać support przed Pidżama Porno. Nie mogło zabraknąć festiwali, takich jak… OFF Festival, na który karnet w roku 2006 kosztował zaledwie… 20 złotych. Koniec końców, Romek poszedł w inną stronę. A Borowicz? Nie zrezygnował ze swojej zajawki.
Niezręczne pytania i alternatywna Polska
Muzyka alternatywna w naszym kraju dopiero się rozkręcała, aczkolwiek był to powolny proces. To troszkę utrudniało i męczyło. Tak samo mogły męczyć pytania – a czemu nie po polsku, a skąd wy tych grajków bierzecie, a po co, a dlaczego… Jednak Borówka Music ma taką formułę, iż współpracują z zupełnie nieznanymi zespołami oraz artystami – i koniec, kropka. Chociaż tutaj wygląda to bardzo specyficznie. Autor podał kilka przykładów, jednak ja wymienię – moim zdaniem – najlepsze.
Przykład pierwszy: Colours of Bubbles to zespół z Litwy. W krajach nadbałtyckich są naprawdę popularni, ale czy tutaj, w Polsce, ktoś ich zna?
Przykład drugi: Artysta Borówki Music, czyli Ragnaf Ólafsson jest bardziej znany w Polsce, niż w swoim kraju. Mają chociażby więcej “lajków” na facebookowej stronie, niż z jakiegokolwiek innego państwa.
To jest zasługa wspólnej, aczkolwiek ciężkiej pracy tej agencji koncertowej.
Radość z czytania
Bartek idealnie opisał to, jak znajduje – oraz znajdował – artystów i jak oni odnajdują jego. Ta metoda sprawdza się do dziś, chociaż zmieniała się ona razem z popularnością Internetu. Bardzo ciekawe są również przemyślenia autora na wiele muzyczno-koncertowych tematów. Borówka ładnie oraz interesująco przedstawił sylwetki niektórych artystów, z którymi współpracował lub współpracuje. Zawsze jest to miłe uczucie, kiedy możemy się dowiedzieć czegoś więcej. Jakichś faktów, o których nie było okazji nigdzie opowiedzieć. Ale na szczęście powstała ta książka! O, właśnie. Jak ktoś jest fanem poznańskiego festiwalu Spring Break to będzie zadowolony. Jak ja! Chociaż nie byłam – JESZCZE! – na żadnej edycji, to to, co opisał sprawiło, iż zaczęłam zacierać rączki z ekscytacji i tylko czekam, aby poznać przyszłoroczną datę i ją sobie “zaklepać”. Nie zabrakło też dość obszernego opisu relacji z CeZikiem. Ale nie tylko… Szczegóły jednak znajdziecie w Borówka Music – 15 lat w trasie koncertowej.
Podsumowanie
Te dzieło literackie nie ma nawet dwustu stron. I co z tego? Borówka Music – 15 lat w trasie koncertowej to najlepsza książka, jaką mogłam ostatnio przeczytać i tyle. Dla mnie jest to po prostu piękna opowieść o spełnianiu swoich marzeń, mimo przeciwności losu. Może i dla Bartka “Borówki” Borowicza to były przypadki, aczkolwiek ja tak nie uważam. Myślę, że to było przeznaczenie, tak musiało się stać. On został do tego stworzony i nie pozostało mi nic innego, jak tylko życzyć mu, aby wciąż robił to, co kocha. Wraz z całą ekipą wspaniałych ludzi i przyjaciół.