Ponoć ślub to jeden z najpiękniejszych dni w życiu. Choć dla jednych to spełnienie marzeń, dla niektórych może być przykrym obowiązkiem. Nie zmienia to faktu, że wiąże się z nim wiele emocji.
Słowo ślub ma swoje korzenie w czternastowiecznych wierszach. W starszym znaczeniu to przysięga, przyrzeczenie czy zobowiązanie. Z kolei współczesną wersję bardzo dobrze znamy – ślub to po prostu zawarcie związku małżeńskiego. Oczywiście wspomniany rytuał (w końcu to procedura symboliczna) najczęściej kończy się weselem. Tak też tłumaczy to słowo słownik PWN: przyjęcie i zabawa z okazji ślubu. Dawniej utożsamiano je z radością i wesołością, co właściwie łączy się z celem tych obrzędów. Sam motyw wesela stał się dość popularny w kulturze – mowa choćby o słynnym dramacie Stanisława Wyspiańskiego. Wesele dostarcza sporo wrażeń, przede wszystkim maturzystom.
Tradycje weselne z podwórka
W Polsce nie brakuje dziwnych zwyczajów. Choć dziwne to pojęcie względne, bo dla kogoś wychowującego się w danym regionie będzie to normalne – nawet nudne. Pomorze, Śląsk i Wielkopolska wygrywają konkurs na najgłośniejszy zwyczaj. Powszechny jest tam zwyczaj zwany polterabendem. To nic innego jak tłuczenie porcelany i szkła. Nazwa brzmi obco, a to ze względu na niemieckie pochodzenie. W dosłownym tłumaczeniu to hałaśliwy wieczór. W dzień poprzedzający ślub, przed domem panny młodej gromadzi się rodzina, która nie może przybyć na to ważne święto. Zgodnie z przesądem – im głośniej, tym lepiej. Hałas powinien odgonić złe duchy, co w efekcie zapewni nowożeńcom szczęście. W tym przypadku cierpią i zjawy, i sąsiedzi z nadwrażliwością na głośne dźwięki. Na Śląsku również częstuje się bliskich kołaczem, do którego należy dołączyć liścik ze specjalnym weselnym wierszem.
Odpowiednikiem kołacza na Podlasiu jest tak zwany korowaj, a do jego wypieku dopuszczane są wyłącznie kobiety. Obrzęd przygotowywania ciasta musi odbyć się koniecznie w odpowiedniej kolejności, w towarzystwie śpiewu i tańca. W tym regionie znany jest także zwyczaj przedślubnych gąsek. Do domu kobiety i mężczyzny przychodzą dzieci, których przyszłe małżeństwo obdarowuje łakociami. Małopolska z kolei może pochwalić się obgrywkami (lub odgrywkami). To wspólne biesiadowanie polegające wymyślaniu zabawnych śpiewanych rymowanek o gościach. Tematem wierszyków jest zazwyczaj cecha charakterystyczna danego człowieka lub jego zawód. Często nie mają one zbyt wielkiego sensu – grunt to zrymować. Na koniec, w podzięce, do koszyka wrzuca się pieniądze. Mimo wszystko najbardziej znane są tradycje, które można spotkać niemal na każdym weselu. Sypanie ryżem, przenoszenie panny młodej przez próg, witanie chlebem i solą… Kto tego nie widział?
Co kraj, to obyczaj
Nie tylko Polacy mogą pochwalić się wyszukanymi tradycjami. Okazuje się, że inne kraje wcale nie są gorsze. Choć tu nie ma czego porównywać – za każdym zwyczajem stoją wiekowe praktyki. Można je kwestionować, ale mimo wszystko wpisują się one w kulturę danego państwa. W Brazylii wesele to czas, kiedy panna młoda spisuje imiona przyjaciół singli, a następnie kartkę umieszcza w rąbku swojej sukni. To wszystko po to, by oni również odnaleźli szczęście w miłości. Na pewno zaskoczy Was koreański zwyczaj, ponieważ tam liną związuje się nogi pana młodego, by później stopy mężczyzny bić świeżą rybą. Austriackiej pannie młodej również dostarcza się wielu wrażeń – w dniu ślubu należy obudzić ją wystrzałem z broni.
Jeśli kiedykolwiek zabraknie Wam pomysłu na prezent, to być może zainspirujecie się pomysłem prosto z Fidżi. W trakcie tamtejszych uroczystości ślubnych pan młody ofiaruje teściom tabuę, czyli ząb kaszalota, co na pewno dla większości będzie kontrowersyjnym zwyczajem. Szkocja wychodzi naprzeciw i zdecydowanie podnosi poprzeczkę. Tam bowiem para zostaje złapana przez przyjaciół, którzy – w geście przywiązania i troski – wylewają na nich różne zabrudzenia czy obsypuje piórami. O wiele bardziej romantyczny zwyczaj znajdziemy we Włoszech, gdzie pan młody śpiewa serenadę pod oknem wybranki również dzień przez zaślubinami. Wspomniane było, że wesele to czas radości… Otóż w społeczności Tujia w Chinach kobieta musi zacząć płakać już miesiąc przed ślubem. Towarzyszy jej przy tym chór złożony z ciotek, kuzynek czy sióstr – to wyraz wdzięczności dla rodziców. Cóż, nasze polskie Cudownych rodziców mam wypada na ich tle dość blado.
Ślub humanistyczny
Tradycje tradycjami, ale nikt nie powiedział, że to niezbędny element na wszystkich weselach. Coraz częściej odchodzi się od standardowego postrzegania tej ceremonii. W końcu to ma być dzień nowożeńców – nie szwagra, babci ani sąsiada. Ślub cywilny i konkordatowy wiąże się z licznymi ograniczeniami, dlatego popularniejszy staje się ostatnio ślub humanistyczny. Co prawda, nie ma on skutków cywilno-prawnych, ale za to od początku do końca jest ukierunkowany na spełnienie oczekiwań kochających się ludzi (dodatkowo można zawrzeć ślub cywilny). Para Młoda wybiera mistrza ceremonii, którego zadaniem jest poprowadzenie uroczystości. Powinien służyć radą i, przede wszystkim, być dla przyszłych nowożeńców wsparciem. W zależności od upodobań, taki ślub można przygotować pod kątem humorystycznym lub oficjalnym, w ogrodzie lub w pałacu – co dusza zapragnie. Najważniejsze są pomysły narzeczonych, nie wizja celebranta. W scenariuszu można uwzględnić romantyczną historię pary, istotne dla nich cytaty czy piosenki.
Ślub – trzeba o nim mówić!
Jedną z osób, które udzielają w Polsce ślubu humanistycznego, jest Dominika Soja-Blat. Od kilku lat zajmuje się właśnie branżą ślubną. Współprowadzi kanał na YouTubie pod nazwą Poradnik Ślubny – Mówię o ślubie i pod podobną nazwą (@mowieoslubie) tworzy konto na Instagramie. Wiele razy wspomina, że możliwość uczestniczenia w tak ważnym dniu jest spełnieniem jej marzeń. Chociaż ciąży na niej ogromna odpowiedzialność, to dla niej zaszczyt. Profil Dominiki to kopalnia wiedzy i wielka pomoc nie tylko dla tych snujących plany o weselu, ale także dla par, które biorą ślub już za chwilę. Pokazuje, że niemożliwe nie istnieje, a organizacja tego ważnego momentu nie musi wiązać się tylko ze stresem i sporymi kosztami. Współtworzyła poradnik zwany Akademią Ślubną składający się z tematycznych filmów, konsultacji grupowych i możliwości uczestnictwa w zamkniętej grupie na Facebook’u.
W trakcie pandemii starała się podnosić na duchu zrezygnowanych narzeczonych, którzy zmuszeni byli po raz kolejny przesunąć termin uroczystości. Co więcej, zorganizowała akcję Na co zwrócić uwagę przy wyborze usługodawców ślubnych, dając tym samym szansę mniej znanym twórcom na zareklamowanie się. Hasłem przewodnim Mówię o ślubie jest moś it!, które ma zwracać uwagę na to, że ślub i wesele mają być spełnieniem oczekiwań samych nowożeńców. To zaledwie wierzchołek góry lodowej w ich działalności, z której codziennie korzysta wielu użytkowników.