Zamknij oczy i pomyśl życzenie. Noc spadających gwiazd to świetna okazja do obserwacji tajemniczego kosmosu, który szykuje dla nas wspaniały spektakl. Już za kilka dni będziemy podziwiać Perseidy.
Każdy kiedyś marzył, by zobaczyć spadające gwiazdy, ale nie wszyscy wiedzą, czym one naprawdę są. Perseidy to nic innego jak jeden z rojów meteorów. Dlaczego są tak bardzo sławne? To wszystko za sprawą letniego, sierpniowego klimatu, który sprzyja nocnemu leżakowaniu. W zimie mamy do czynienia z równie pięknym rojem Geminid, a pewnie spora większość nie zdołała go zobaczyć. Największa aktywność Perseidów przypada na 12-13 sierpnia, ale pojedyncze okazy można dostrzec już teraz.
Pochodzenie magicznych gwiazd
Każdy rój jest związany z pewną kometą, która krąży wokół Słońca i nie inaczej dzieje się w przypadku słynnych Perseidów. Rokroczny pokaz zawdzięczamy komecie 109P/Swift-Tuttle. Podobnie jak komety typu Halleya, należy do tych średniookresowych. Oznacza to, że jej kres arbitralny wynosi 133 lata. Swift-Tuttle ostatni raz znalazła się blisko Słońca w 1992 roku, tak więc następną wizytą zaszczyci nas w roku 2126. Ale do sedna. Kiedy kometa przelatuje blisko naszej gwiazdy, zawsze zostawia wokół siebie część materii w postaci gazu i pyłu. Ten z kolei porusza się później po orbicie, która jest zbliżona do orbity Swift-Tuttle. Jeśli Ziemia stanie im na drodze, widzimy pył na niebie jako rój meteorów. Właściwie pewnego dnia kometa może zderzyć się z naszą planetą lub Księżycem, ale naukowcy uspokajają – w ciągu kolejnych kilku tysięcy lat ten czarny scenariusz nie urzeczywistni się. Gdyby jednak… to jądro matki Perseidów uderzyłoby z prędkością 60 km/s i, cóż, podzielilibyśmy los dinozaurów.
Skąd nazwa?
Nazwa tego najsilniejszego roju meteorów pochodzi od miejsca, do którego prowadzą ślady kosmicznego pyłu. Jest nim jeden punkt znajdujący się w gwiazdozbiorze Perseusza – 24. co do wielkości konstelację znajdziemy na północnym niebie. Wyobraża się go jako rycerza z mieczem w prawej dłoni i z głową Meduzy w lewej. Kształtem jednak przypomina grecką literę pi i tę podobiznę zdecydowanie łatwiej znaleźć na niebie. Sam Perseusz zapewne kojarzony jest z greckiej mitologii. Syn Zeusa i Danae wypełnił przepowiednię wyroczni, kiedy przypadkowo zabił własnego dziadka podczas igrzysk olimpijskich.
Rój Perseidów nazywamy również Łzami św. Laurentego, ponieważ akurat 10 sierpnia przypada rocznica męczeńskiej śmierci biskupa. Noc spadających gwiazd pokrywa się także z obchodami dnia św. Wawrzyńca. Według podań, męczennik płacze nad grzesznikami, a jego łzy chronią przed ogniem piekielnym. Modląc się do niego w trakcie spadania gwiazd, ochronimy się przed piekłem.
Starożytne znaczenie
Perseidy wspomina się już w starożytnych kronikach dalekowschodnich, a ich obserwacja trwa nieprzerwanie od 2 tysięcy lat. Niebiański ogień wzbudza zachwyt nie tylko dziś. Jak w przypadku wielu zjawisk, wokół roju meteorów również narosło wiele mitów i legend. W dawnym Rzymie i Grecji, owe spadające gwiazdy zwiastowały narodziny dziecka, którego hojnie obdarowali bogowie. Z kolei we wczesnym chrześcijaństwie meteory traktowano jako dusza właśnie oczyszczane z grzechów. Po wielu wiekach wciąż istnieją ciekawe wierzenia na ich temat. Dla członków niektórych kultur powszechny jest fakt, że spadająca gwiazda oznacza czyjąś śmierć – każdy człowiek ma przypisaną sobie iskierkę i kiedy skończy się jego ziemski czas, gwiazdę tę zabiera ze sobą.
Niezwykłe wydarzenie
Przy największej aktywności Perseidów, ludzkie oko dostrzeże średnio 100 meteorów w ciągu godziny. Największy deszcz w Polsce spadł 30 stycznia 1868 roku, niedaleko miejscowości Pułtusk. Mieszkańcy dostrzegli ognistą kulę na niebie, a kiedy ta zniknęła za miastem, nastąpił ogromny wybuch. Pozostałości po ognistej niespodziance pokryły obszar o powierzchni 127 km² i łącznie ważyły prawie 9000 kilogramów.
Sierpniowe niebo
Perseidy to nie jest jedyne zjawisko, które można podziwiać w tym miesiącu. Sierpień kryje wiele astronomicznych cudowności. Już 7 sierpnia Księżyc zobaczymy pod postacią wąskiego sierpa poniżej Kastora i Polluksa (para Bliźniąt) i będzie on bardzo dobrze widoczny. Niezwykle jasne staną się gazowe olbrzymy, Jowisz oraz Saturn. Zaliczają tzw. opozycję, dlatego też dostrzeżemy je przez całą noc. Choć opozycja Saturna już minęła, to nic straconego – Jowisz czeka niecierpliwie na swoją do 20 sierpnia. Nie zapomnijmy także o maksimum Miry Ceti (16 sierpnia), bo to ostatnia okazja do zachwytu na kolejne kilka lat. Następna powtórzy się w 2026 roku.
Pozostaje tylko liczyć, że Matka Natura uraczy nas bezchmurnym niebem, a entuzjastom nocnych widowisk polecamy uzbroić się w cierpliwość czy ciepły koc. I pamiętajcie o życzeniach!