Przeciętnemu zjadaczowi chleba nazwa Nihon Falcon nie powie zbyt wiele. Jednak jeśli ktoś wykracza poza główny nurt gatunku jRPG i tytuły takie jak Final Fantasy czy Persona będzie znał tę nazwę chociaż z takich tytułów jak Legends of Heroes albo Ys. Dla fanów tychże produkcji mamy dobrą wiadomość: Tokyo Xanadu wyszło w końcu spod azjatyckiego płaszcza i ukazuje nam się w pełnej krasie!
Tokyo Xanadu to gra gatunku action jRPG, która rozpoczęła swoją działalność na japońskim rynku w 2015 roku, jako tytuł exclusive na platwormie PS Vita. Rok później Playstation 4 doczekało się swojej wersji, z dopiskiem ex+, niestety znowu wydanej tylko i wyłącznie w Japonii. Jednak pod koniec 2017 roku, gra doczekała się portu na pecety oraz swojej światowej premiery.
Kto powiedział że szkoła musi być nudna?
Głównym bohaterem Tokyo Xanadu jest niejaki Kou Tokisaka, licealista drugiej klasy, który dorabia sobie po szkole jako kelner. Jego życie zmienia się, gdy wracając pewnego wieczoru po pracy, spotyka swoją koleżankę z klasy, Asukę, która wpadła w oko kilku nieprzyjemnym opryszkom. Gdy Kou próbuje interweniować, zostaje wessany przez materializujący się znikąd portal do nieznanego wymiaru. Po całym zajściu, Asuka tłumaczy mu czym jest miejsce, w którym się znaleźli. Jest to koszmarny wymiar zwany Eclipse, a sama Asuka jest członkinią grupy zwanej Nemesis. Ich celem jest zamknięcie wszystkich portali do świata Eclipse, dla dobra ludzkości.
Długie przerwy wcale nie muszą być odpoczynkiem…
Jeżeli ten krótki opis fabuły zapala wam w głowach zieloną lampkę z napisem “Persona”, to uspokajam, nie dzieje się z wami nic złego. Rozgrywka w Tokyo Xanadu czerpie z tego tytułu pełnymi garściami, ale tylko do pewnego momentu. Jest to połączenie szkolnego symulatora, bardzo popularnego w Japonii oraz eksplorowania lochów wypełnionych kreaturami, które chcą ukrócić nas o głowę. Życie licealisty wypełniają liczne rozmowy, lekcje, sprawdziany, odwiedzanie różnych zakątków miasta, udzielanie się na zajęciach pozalekcyjnych oraz nawiązywanie znajomości z innymi uczniami. Ten aspekt rozgrywki, jak wcześniej wspomniałem dość popularny, nie jest zbyt oryginalny patrząc na upodobania RPG’owe kraju kwitnącej wiśni. Gdyby nie odmienność scenerii, gra mogła by być dodatkiem do innej gry studia Nihon Falcon The Legend of Heroes: Trails of Cold Steel.
Inaczej sprawa przedstawia się, gdy przyjdzie nam eksplorować lochy i pokonać kilku przeciwników. Tutaj jakiekolwiek porównania do Persony czy Trails of Cold Steel nie mają prawa bytu. Potyczki w Tokyo Xanadu przywodzą na myśl typową zręcznościówkę budowaną na prostych zasadach, ale dających przy tym masę frajdy. Bohater, którym aktualnie się poruszamy, ma możliwość atakowania przeciwników na trzy różne sposoby (melee, ranged, power). Nie są to przypadkowe rodzaje ataków, gdyż każdy z mieszkańców lochów jest bardziej podatny na inny rodzaj ataku. Dokładając do tego różnorakie zachowania przeciwników, docieramy do sytuacji, gdy każda walka musi być podjęta z rozwagą i przemyśleniem możliwych scenariuszy. Walka “na Jana” może skutkować zgonem, a co za tym idzie, słabszą oceną na koniec poziomu.
W Tokyo Xanadu, ciężko jest “klikać”. Przejście tej gry zależne jest bowiem od naszych decyzji podjętych w jej trakcie.W trakcie gry zbieramy punkty w trzech kategoriach, więc jeżeli nie zdobędziemy wystarczającej ilości punktów w którejś z nich (Wisdom, Courage, Virtue), to końcówka może różnić się od tego, co sobie zaplanowaliśmy.
Długo? Długo. Nudno? Nie!
Główna fabuła i dotarcie do zakończenia gry, dla osób delektujących się dialogami to około 40 godzin rozgrywki. Jeżeli chcemy wycisnąć z niej wszystkie soki, trzeba doliczyć do tego jeszcze około 10 dodatkowych godzin. Jak dla mnie jest to całkiem znośny wynik, który pozwala nam na przyjemną zabawę, bez aury powolnego nudzenia się tytułem. Gra na początku może nużyć, ale im dalej w las, tym robi się coraz ciekawiej. Niestety nie wszystkie bolączki Tokyo Xanadu odchodzą w zapomnienie wraz z upływem czasu. A niektóre czyhają na nas do samego końca. Mowa między innymi o problemach technicznych gry, która działa na tym samym silniku co kilkuletnie Trails of Cold Steel i nie robi specjalnego wrażenia. Ot, rzemieślnicza robota, utrzymana w obowiązkowym dla tego typu produkcji stylu anime.
Japońszczyzna dla wszystkich
Tokyo Xanadu nie jest w żadnym wypadku nową nadzieją japońskich RPG czy sellerem, który przyciągnie uwagę osób niezainteresowanych action RPG z Japonii. Gra ma kilka wad natury technicznej i na kilometr czuć w niej inspirację produkcjami takimi jak Persona, ale ostatecznie broni się jako solidny przedstawiciel gatunku. Miejscami odtwórczy i niezbyt zaskakujący, ale zdecydowanie warty poświęcenia mu kilkudziesięciu godzin życia. Dla fanów produkcji lubiących Nihon Falcom – must have. Dla szeregowego miłośnika “japońszczyzny” – ciekawostka godna polecenia.
Grę do recenzji udostępnił GOG.com. Możecie ją kupić tutaj.