Tiletum – recenzja nowej gry mistrzów włoskiego designu

0
8

Włoska szkoła tworzenia gier planszowych znana jest na całym świecie. Rynek eurogier byłby niekompletny, gdyby nie pojawiały się kolejne gry spod rąk włoskich mistrzów. Niedawno, swoją polską premierę miała gra Tiletum. Czy kolejna gra na “T” dała radę? Zapraszam do recenzji.

Tiletum na polski rynek wprowadziło Wydawnictwo Rebel. To bardzo sprawnie obmyślane euro. Zasady są prawdopodobnie nieco łatwiejsze, niż wcześniej wydane gry na “T”. Jednak w żadnym wypadku nie można uznać Tiletum za prostą grę. Zasady mają swoją złożoność i aby podejmować świadome decyzje, należy mieć już pewne doświadczenie w tego typu grach. Mamy tu dużo możliwości akcji, które możemy realizować i sposobów na zdobywanie punktów. To, czym wyróżnia się gra to podwójna funkcja kości. Zapewniają one surowce oraz pozwalają na wykonywanie akcji.
 
 
W swojej turze wybieramy jedną z dostępnych kości na kole akcji i w zależności od pola i jej koloru dobieramy daną ilość konkretnych surowców oraz dostajemy odpowiednią liczbę punktów akcji do wykonania konkretnej rzeczy. Możliwych do wykonania akcji jest całkiem sporo. Możemy przechadzać się po planszy architektem by stawiać kolumny i zdobywać świątynie czy kupcem by stawiać domy w różnych miejscowościach Europy. Zdobywać kontrakty, za których późniejszą realizację otrzymamy punkty. Istnieje opcja powalczenia o miano pierwszego gracza za przesunięcie się na torze króla, co dodatkowo zapewni nam punkty. Fajną akcją, z której sam często korzystałem jest opcja kopiowania dowolnej akcji z całego koła, niezależnie od leżących tam kości.
 
Gra trwa 4 rundy, a co ciekawe – w każdej punktujemy za coś innego. Powoduje to, że musimy dobrze optymalizować akcje i starać się nie pomijać żadnego aspektu gry. Cele są różnorodne np. pary zrealizowanych kontraktów i położonych herbów, postawione domy czy kolumny. Na koniec gry dodatkowo punktujemy też za mnożnik kolumn i domów na planszy, pozostałe nam zasoby oraz ukończone, zamieszkane domy wraz z herbami. Tiletum to pozwala na bardzo dużo, a możliwość punktujących akcji może przytłoczyć. 
 
 
Czytając instrukcję, można odnieść wrażenie, że gra jest dosyć prosta. Jednak diabeł tkwi w szczegółach. Tiletum nie wybacza błędów. Tutaj trzeba mocno kombinować i optymalizować ruchy oraz jak najlepiej wykorzystywać okazje, które dają nam kości. Czasem jeden błąd, jedna mniej przemyślana decyzja – spowoduje, że przeciwnicy odskoczą punktowo i ciężko będzie coś jeszcze ugrać. Prze to rozgrywka jest bardzo emocjonująca, a zdobywane punkty niezwykle cieszą. To nie jest gra, w której za wszelką cenę należy wykonywać cele rundy. Czasem będzie trzeba się mocno zastanowić, czy odpuszczenie i próba podkręcenia wyniku w innych obszarach nie będzie strategią skuteczniejszą. Bardzo podoba mi się to, że nie ma tutaj jednej drogi do zwycięstwa. Ten brak schematyczności to jeden z największych atutów tej produkcji.
 
Nie jestem jednak fanem surowego designu gry. Mapa Europy w mojej opinii jest brzydka, ilustracje nie porywają, a jakość komponentów w żadnym elemencie nie odstaje od rynkowej średniej. Irytuje też masa elementów oraz brak jakiegokolwiek insertu. Ba! Tutaj nawet nie doświadczymy woreczków strunowych! Wszelkiego rodzaju żetonów i żetoników jest bardzo dużo, więc dziwi takie “niedopatrzenie” wydawcy. Jeśli lubisz euro gry i planujsz zasiadać częściej do Tiletum – koniecznie zainwestuj w insert! 
 
 
Tiletum to jedna z moich ulubionych gier z serii na “T”. Ma świetną mechanikę rondla z kośćmi i mimo tego, że w każdej rozgrywce mniej więcej robimy to samo, uważam, że jest w niej spora głębia, a konieczność nieprzerwanej optymalizacji akcji, powoduje przyjemne “swędzenie mózgu”. Gra też nie należy do tych najdłuższych. Partię spokojnie można zamknąć poniżej 2h, co jest wynikiem całkiem zadowalającym. Ja Tiletum lubię i w najbliższych miesiącach na pewno nie odmówię kolejnych rozgrywek! 
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments