Trud desperackich decyzji. Brniemy w zaspach w The Banner Saga [recenzja]

0
456

Są gry, podczas których śmiejemy się rzadko, podczas których nie jesteśmy panami sytuacji. Takie, które nie dają nam poczucia potęgi z tytułu władania potężną magią, albo wielką giwerą. Gry, które od początku do końca pokazują nam, że jesteśmy nikim i musimy łapać się każdej możliwej okazji, by jakoś przeżyć. Ale nie oznacza to rzecz jasna, że nie możemy przy nich bawić się świetnie. Idealnym tego przykładem jest The Banner Saga

Zanim zagłębimy się w wyjątkowym świecie wykreowanym przez dewelopera powiedzmy sobie nieco o samej grze. The Banner Saga to mieszanka RPG, gry strategicznej i visual noveli stworzona przez studio Stoic i wydana przez Versus Evil. Gra ukazała się na komputerach osobistych oraz konsolach PlayStation 4, Xbox One, PlayStation Vita, Switch a także na telefonach z systemem Android i iOS.

Jak to wygląda!

Pierwszym, co rzuca nam się w oczy po włączeniu gry są jej wizualia. The Banner Saga jest bowiem wykonana w stylu przywodzącym na myśl niskobudżetowe animacje w latach 70-90. Wszyscy z nas już po pierwszym zetknięciu rozpoznają ten styl dziesiątek bajek z dzieciństwa. Nie dość, że kreska oddana jest po mistrzowsku, to gra dodatkowa korzysta z przestarzałej technologii rotoskopii, która tylko dodaje wszystkiemu klimatu retro. Wbicie się w styl tamtych lat z porzuceniem jego największych wad (tutaj tła i wykonanie nie jest zwyczajnie brzydkie) wychodzi grze na plus i pozwala zachować twarz.

Banner Saga
A oto i varlowie.

Ale przejdźmy dalej. Kiedy już ponapawamy się widokami i rozpoczniemy kampanię gra stopniowo zacznie wrzucać nas w realia świata. Świat ten przypomina nieco wierzenia i realia nordyckie: wojownicy odziani są w zbroje i futra, a ich budowle, okręty i miasta są żywcem wyjęte z realiów nordyckich (tych prawdziwych: bez hełmów z rogami i toporów o nienaturalnie wielkiej głowicy).

W intro dowiemy się, że bogowie krainy, którą przyjdzie nam przemierzać dawno już umarli, a ostatnio słońce wstrzymało swoją wędrówkę na niebie przerywając cykl dnia i nocy. Świat, który przyjdzie nam przemierzać zamieszkują 2 rasy (jest ich rzecz jasna więcej, ale tę niespodziankę pozwolę już odkryć Wam samym): ludzie i varlowie. Ci drudzy są wielkimi humanoidami z rogami, którzy występują tylko w płci męskiej. Gracz wciela się początkowo w Ubina – jednego z najstarszych varlów, poborcę podatkowego, który przemierza królestwo pełniąc obowiązki zlecone mu przez władcę. Szybko jednak ustaje w swoich obowiązkach, aby przyłączyć się do karawany wyruszającej na wschód w celu eskorty następcy króla do stolicy.

Banner Saga
Wstawki filmowe nie występują często i pojawiają się głównie na początku i na końcu gry.

Fabuła

Historia od pierwszych chwil potrafi zaciekawić. Jest to głównie zasługa świetnie wykreowanych postaci, ale także ciekawej fabuły i interesującego świata. Każdy z naszych towarzyszy ma swój własny charakter i wypowiadane przez niego kwestie są zgodne z tym, jaką jest postacią. Możemy więc po czasie wyczuć niektórych z rozmawiających i lepiej odnajdywać się z rozmowach z nimi. A rozmów w samej grze jest masa. W sumie cała The Banner Saga opiera się na czytaniu, to rozmów, to opisów wydarzeń (o czym dalej). Dubbing praktycznie tutaj nie występuje, dlatego raczej nie jest to gra dla osób, którym czytania sprawia trudności.

RPG
Nie wolno się śmiać z Gunnulfa. Nie wygląda jak żaba. Wygląda jak śmierć niesiona dwuipółmetrowym mieczem.

Dodatkowo, jak się po kilku chwilach okazuje karawana varlów nie jest jedyną, jaką pokierujemy w grze. Po pierwszym rozdziale gra oddaje do naszej dyspozycji postać Rooka i jego córki Alette (wcielamy się w Rooka). Są to ludzie, którzy zaczynają grę na drugim końcu świata. Ich historię poznajemy w chwili, w której tropią jelenia. Jak się jednak okazuje nie są sami. Odnajduje ich drążyciel – przedstawiciel rasy kamiennych stworzeń, które są wrogo nastawione do ludzi. Od naszej decyzji zależy, czy wdamy się z nim w walkę, czy uciekniemy bez naszego pożywienia (które jest istotne w grze, o czym dalej). Po powrocie do swojej wioski okazuje się, że owych stworzeń jest więcej a mieszkańcy miasta uciekają. Nie będę zdradzał dalszego przebiegu fabuły, ale jak się za pewne domyślacie Rook będzie wiodącą postacią drugiej z karawan.

Ojciec i córka

Druga historia jest o wiele bardziej angażująca, a to głównie przez osobisty charakter relacji ojca z córką. Odpowiadając jako Rook swojej córce na pytania wczuwamy się w postać i staramy się być jak najlepszym ojcem, co nie zawsze jest proste. Tutaj wychodzi na wierzch angażująca siła gry. Nasi towarzysze często z nami rozmawiają, starają się o względy, albo pokazują dominację. Relacje z nimi są zróżnicowane, ale zawsze osobiste. Kiedy więc dzieje się im krzywda, kiedy głodują i są wycieńczeni marszem, czujemy rzeczywisty dyskomfort.

Banner Saga
Dobre pytanie! Ale nie wiem…

Podróż

No właśnie – marsz. Przejdźmy do głównego dania The Banner Sagi, czyli podróży. Od początku zarówno jedną, jak i drugą karawaną gdzieś zmierzamy. Nasza karawana zatrzymuje się niekiedy w napotkanych miastach i wioskach, ale nigdy na zbyt długo. Poza ekranem rozmowy i ekranem walki (o której dalej) sporą część czasu spędzamy także na ekranie podróży. W nim widzimy od boku przemierzane krainy, a nasi ludzie przedstawieni są jako poruszająca się w rozciągnięciu karawana. Od góry ekranu widzimy liczebność ludzi walczących i niewalczących, a także varlów.

Karawana ma określone morale i zapasy. Każdy dzień przemarszu sprawia, że zapasy się kurczą (bo ludzi trzeba wykarmić). Jeśli zbyt długo nie odpoczywamy, to spada im morale (ma wpływ na walkę i niektóre decyzje). Z drugiej jednak strony czasem lepiej nie odpoczywać (odpoczynek zużywa racje żywnościowe na 1 dzień), bo jeśli będziemy robić to zbyt często, to skończą się zapasy. A skończone zapasy to już prosta droga do stopniowego umierania z głodu naszych towarzyszy.

Banner Saga
Widok karawany wjeżdżającej do miasta.

Poza kontrolowaniem odpowiedniego poziomu morale i zapasów musimy też podejmować morze decyzji. Czasami, dla przykładu na naszej drodze pojawią się nieznani ludzie i poproszą o pomoc, ponieważ ktoś zaatakował ich wioskę. Niekiedy można poprowadzić rozmowę tak, by dowiedzieć się, czy coś knują, ale bywa i tak, że musimy zgadywać. Wioska może być rzeczywiście atakowana, albo może być to pułapka. Za ratunek możemy dostać sławę (o niej dalej) i zapasy, a zasadzka to pewna śmierć dla niektórych z naszych wojowników (niekoniecznie tych głównych). Innym razem stajemy przed decyzją przyjęcia do karawany nowych wojowników i ich rodziny. Co prawda zwiększamy w ten sposób naszą siłę, ale więcej ludzi to więcej gąb do wykarmienia, dlatego zwiększa się ryzyko śmierci głodowej.

Strata

Decyzje nie zawsze są też tak jednowymiarowe. Czasami o skutkach naszej decyzji dowiadujemy się dopiero kilka rozdziałów później. Ja dla przykładu przez jeden błąd na początku gry straciłem pod koniec jednego z lepszych wojowników. Gra nie posiada opcji zapisu w dowolnym momencie. Jesteśmy więc skazani na to, w których momentach zapisuje gra.

Każdy rozdział zapisuje się na jednym pliku zapisu, przez co raz podjętą decyzję bardzo trudno cofnąć. Musimy borykać się z jej skutkami, albo np powtarzać od początku dwugodzinny rozdział. Tym niemniej nie polecam tego. Rozwiązanie proponowane przez twórców pozwala wczuć się w rozgrywkę i na własnej skórze poczuć, jak brutalny i dojrzały jest świat wykreowany przez studio Stoic.

Banner Saga
Każdy z nas ma takiego wujka…

Walka

Jak się domyślacie tak brutalny świat nie obyłby się bez walki. Nie mylicie się. Ta dzieli się na dwa typy. Niekiedy przed rozpoczęciem starcia wchodzimy w tryb taktyczny i decydujemy, jak ustawić nasze jednostki. W tym trybie decyduje nasza ogólna ilość wojowników i varlów. Im więcej, tym większą mamy przewagę w starciu. Niestety element taktyczny ogranicza się do wybrania jednej z kilku opcji i powiela się przez całą grę. Wskutek tego jest zwyczajnie nudny. Szczególnie, że jedna opcja zawsze sprawdzała się u mnie najlepiej (ale nie powiem która. Męczcie się 😀 ).

Z kolei po fazie taktycznej (która też nie występuje tak często) dochodzi do walki naszymi głównymi postaciami (te walki za to są bardzo częste). Wśród naszej armii znajdują się jednostki specjalne. Możemy ich używać właśnie w tych starciach. Zawsze przed rozpoczęciem starcia wybieramy ich 6 spośród zmieniającej się ciągle liczby. Dzielą się oni na różne typy. Jedni są łucznikami, inni tarczownikami, inni wojownikami wielu maści. Praktycznie każda postać ma jakąś inną specjalność. Starcia przywodzą na myśl te z Heroes of Might and Magic (tylko bez kontry i tutaj inicjatywa nie ma znaczenia. Postaci atakują na zmianę). Na początku rozstawiamy naszych wojów w odpowiedniej formacji, a potem przechodzimy do walki.

Banner Saga
W walce pojawiają się czasami pewne utrudnienia. Rozsypane węgielki z tego piecyka zadają obrażenia tym, którzy po nich chodzą.

Rozbudowana walka

W odróżnieniu od innych gier tutaj postaci nie określa jedynie życie (tutaj zwane siłą). Mają także współczynnik obrony. Z kolei ich poziom siły to także poziom ataku. Zagmatwane? Już wprowadzamy liczby. Jeśli nasz wojownik ma 10 punktów siły, a jego wróg 8 punktów  siły i 6 punktów obrony to podczas ataku nie zadamy mu 10 punktów obrażeń, tylko 10-6, czyli 4. Tym sposobem zmniejszymy jego możliwości ataku o 4 punkty. Z kolei jeśli przeciwnik ma za dużo obrony to możemy przeznaczyć nasz atak na zmniejszenie tej ilości (ale tracimy turę). W walce jest dużo taktyki, a ona sama dostarcza sporo satysfakcji, jak również wyzwania. Jeśli nasz bohater zostanie pokonany to nie ginie, ale w walce ma mniej siły do czasu, aż nie odpocznie wystarczająco długo.

Banner Saga
W walce mamy także siłę woli (gwiazdki), która pozwala nam zwiększać siłę ataku o od 1 do 3, w zależności od rozwoju postaci. Z kolei specjalne umiejętności to np. prowokacja przeciwnika do ataku, zaatakowanie jednocześnie siły i obrony, zwiększenie obrony sojusznika i wiele wiele innych.

Za zabójstwa naszych bohaterów otrzymujemy sławę. Możemy za nią kupować pożywienie w wioskach, nabywać od kupców przedmioty (zwiększające statystyki). Służy ona także do awansowania naszych bohaterów, dlatego nie warto jej marnować, jeśli nie ma takiej potrzeby. Awansując herosów możemy zwiększać im wiele współczynników. Poziomów nie ma za wiele. Bohaterowie mogą osiągnąć maksymalnie 5 poziom, co sprawia, że ewentualna ich strata nie czyni nas bezużytecznymi. Ale i tak warto, aby wszyscy mieli zbliżone poziomy doświadczenia.

Muzyka i menusy

Musiało na to paść. Ci z was, którzy mnie czytują doskonale wiedzą, że nie wstawiłbym recenzji, gdybym nie wspomniał muzyki. Ta z The Banner Sagi jest bardzo dobrze dopasowana do gry. Znajdziemy tutaj morze trąbek, skrzypek i bębnów, które idealnie wpisują się w świat kreowany na nordycki. Muzyka dodaje tempa starciom, a innym razem uspokaja po trudach podróży. Bywa też, że przygnębia jeszcze bardziej, albo współgra z przerażającymi zajściami na ekranie. Nie jest to coś, co nadaje się do słuchania po zakończeniu gry, ale w niej samej sprawdza się świetnie. Posłuchajcie sami.

Kolejnym wartym uwagi elementem jest wykreowanie HUD i menu. Te są po prostu świetne. Wyglądają dobrze i wpisują się w charakter gry. Są zwyczajnie takie, jak być powinny. Ale to już widzieliście sami powyżej.

Minusy

Trudno tutaj wymienić cokolwiek bardziej rozsądnego. Boli małe zróżnicowanie taktyki przed starciami, ale ten element nie występuje często. Raz wystąpił w grze błąd polegający na tym, że zabita postać zapętliła swoją animację chodu. Mocną wadą jest także to, że widok przemierzanej planszy i mapa świata się nie doładowują, kiedy je przybliżamy, albo oddalamy. Sam ich widok renderowany jest na początku, a przybliżając skazujemy się na pikseliozę. Jest to dość słabe. Kolejną wadą dla niektórych może się okazać to, że podczas rozmowy postaci zawsze wyglądają tak samo. Są tam tylko ich sylwetki i żadnych zmian. Jest to cecha charakterystyczna visual novel, ale piszę, bo może nie każdy wie z czym to się je. Dodatkowo tła choć piękne to w pierwszej części niezbyt zróżnicowane. Same miasta też często wyglądają identycznie. Widać, że budżet nie był tutaj jeszcze zbyt okazały.

Twórcom zdarza się też nie tłumaczyć niektórych elementów gry. Jest to bardzo rzadkie, ale niektóre przedmioty mają wpływ na statystki, który trudno zrozumieć, co robi. Niech mi dla przykładu ktoś spróbuje zgadnąć, co to jest “+10 % 2X OBR SIŁ”. Napiszcie w komentarzach. Zobaczymy, jakie macie pomysły ;).

Banner Saga
Na koniec zostawiam Was z pustką zimnych gór i stale kurczącymi się zapasami i morale. Odkryjcie swojego wewnętrznego masochistę.

Podsumowując: The Banner Saga stała się jedną z moich ulubionych gier już po pierwszych godzinach. Połknąłem ją praktycznie na raz i zakochałem się w magicznym, surowym i bardzo ciężkim klimacie. Gra bywa trudna, bywa też brutalnie bezpośrednia. Niczego nie możemy tu przewidzieć, ale wszystko jest logiczne i spójne. Spędziłem przy niej świetnych 15 godzin. Polecam ją raczej dojrzałym graczom szukającym angażującej przygody, która nie zawsze obsypuje nas laurami, ale zamiast tego pozwala odczuć jedyną w swoim rodzaju przygodę z naprawdę świetną fabułą.

Grę do recenzji udostępnił GOG.com. Znajdziecie ją tutaj.

A jeśli szukacie dobrych RPG przeczytajcie nasz tekst o najlepszych grach z tego gatunku według naszych redaktorów. 

Najlepsze gry RPG według redaktorów Kulturalnych Mediów

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments