Jak kończyć wakacje, w tym roku bardzo specyficzne zresztą, to z przytupem… czyli koncertowo! Przynajmniej ja tak uważam, a właściwie moja „dusza koncertowa”. Stało się tak w Chełmnie z okazji mini festiwalu Bye Bye Holiday.
Impreza ta była dwudniowa. W pierwszym dniu – czyli 28 sierpnia – wystąpił Grubson, a ja miałam akredytację fotograficzną kolejnego dnia. Dotyczyło to koncertów Leskiego oraz Renaty Przemyk.
Leski
Mimo że znam dosyć sporo piosenek Pawła Leszoskiego – inaczej Leskiego – to nigdy nie byłam na jego koncercie. Wiedziałam jednak, iż musiało się to zmienić. Tworzy muzykę z pogranicza dream popu, indie popu i indie folku. Ja miałabym czegoś tak ciekawego i fajnego nie usłyszeć na żywo? Na szczęście, ten stan rzeczy zmienił się szybciej niż myślałam. Leski wystąpił w tak zwanym „solo act”… w duecie z Piotrem Ruszkowskim. Ciężko opisać ten występ jednym lub kilkoma słowami… było po prostu fantastycznie. To wszystko podsyciło moją ekscytację odnośnie jego najnowszego albumem, który – mam nadzieję – niedługo się ukaże. Jestem również pełna podziwu kontaktu z publiką w wykonaniu obu panów, który był serdeczny i sympatyczny.
Renata Przemyk
Był to pierwszy plenerowy koncert nowej trasy artystki – Renata Przemyk i Mężczyźni – po „lockdownie”. Jeśli wszystko się w miarę ułoży to prawdopodobnie nie będzie to jedyne takie widowisko w roku 2020 na świeżym powietrzu. Dlaczego o tym napisałam? Ponieważ był niesamowity klimat. Choć robiło się znacznie chłodniej to Renata Przemyk rozgrzała atmosferę perfekcyjnie. Można było usłyszeć zbliżający się jubileuszowy album (Renata Przemyk i Mężczyźni) na żywo z nowym kawałkiem Nie umieraj i bisem. Jakieś podsumowanie by się przydało… cóż… owacje na stojąco ze strony publiczności pokazały uznanie i szacunek wobec gwiazdy.