Światowy fenomen, seria ciągnąca się już ponad 20 lat – One Piece – podbiło już cały rynek anime i mangi. Teraz czas na adaptację live action od Netflixa.
Jedna z najważniejszych marek w świecie mangi i anime. Wydawana nieustannie od ponad dwudziestu(!) lat. Uniwersum One Piece stanowi już 105 tomów mangi, 20 sezonów anime, 15 filmów kinowych i kilkanaście gier na różne platformy. A już w te wakacje fani doczekają się wersji aktorskiej tworzonej przez Netflixa.
Co, kiedy i jak?
Netflix podczas ostatnio odbywającego się Netflix Tudum ogłosił wiele nowości oraz zaktualizował status produkcji będących w trakcie tworzenia. Jedną z takich produkcji było właśnie One Piece w formie live action. Serial aktorski na podstawie popularnego anime i mangi został przedstawiony w oficjalnym zwiastunie. Dostał też konkretną datę premiery. Produkcja zadebiutuje już pod koniec tych wakacji, a dokładniej 31 sierpnia! Ta data będzie bez wątpienia ważna w kalendarzu wieloletnich fanów serii. A czy zapisze się w nim pozytywnie, to się dopiero okaże.
The live action adaptation of the most popular manga in history, written by Eiichiro Oda is finally here. ONE PIECE sets sail on August 31st only on Netflix. #TUDUM pic.twitter.com/5i2oJpislM
— Streamberry US (@netflix) June 17, 2023
Póki co większość fanów jest sceptyczna i obawia się, że ich ukochana seria podzieli los wielu nieudanych adaptacji. Wystarczy poczytać opinie pod postami platformy na jej profilach społecznościowych. Niektórzy ogłaszają serial kolejnym “gwoździem do trumny Nerflixa”. Są jednak i tacy, którzy wstrzymują swój osąd do premiery, na razie bowiem widzimy niecałe dwie minuty serialu. Na osąd przyjdzie jeszcze pora. Jednak jeśli fani będą mieć rację w swoich ponurych przewidywaniach, na pewno nie omieszkają wygłosić dobitnie swojej opinii.
Komu to w ogóle potrzebne?
Co jakiś czas różni twórcy, bazując na ogromnej popularności anime i mangi na świecie, decydują się na adaptację tych dzieł w formie live action. Czy to w serialach, czy w filmach pełnometrażowych. Tak było chociażby w przypadku Dragon Balla, Tokyo Ghoula, Death Note czy Fullmetal Alchemist. Każda z wymienionych pozycji zaliczyła mniej lub bardziej spektakularną porażkę, zawodząc fanów na całym świecie. Znaczącym problemem, utrudniającym przenoszenie światów anime i mangi do wersji live action jest specyficzna, często przerysowana i bombastyczna forma japońskich animacji. Ciężko zobrazować świat pełen magii, duchów, potworów czy innych ponadnaturalnych zjawisk w formie aktorskiej, unikając jednocześnie kiczu i przesadnego patosu. Ale nawet jeśli to się uda, można wpaść w pułapkę bardzo surowego fandomu, przywiązanego bezgranicznie do oryginalnych serii, dla którego każda, choćby najmniejsza zmiana względem oryginału jest grzechem niewybaczalnym.