Dziesięć lat po premierze drugi odcinek trylogii Christophera Nolana nadal uważany jest za najważniejszy film dla rozwoju kina superbohaterskiego. Nawet dziesięcioletnie imperium wytwórni Marvel nie zmniejszyło ani trochę uznania, jakim cieszą się realistyczne, surowe produkcje Brytyjczyka. Fenomen Mrocznego Rycerza wciąż żyje.
“In Nolan We Trust” – takim hasłem fani trylogii brytyjskiego reżysera odpowiadali tym, którzy ośmielili się krytykować decyzje podejmowane przez twórcę podczas realizacji drugiej i trzeciej części sagi, która zapisała się w kanonie jako jedno z najważniejszych dokonań filmowych XXI wieku. Po premierze przełomowego pod wieloma względami Batmana-Początku Christophera Nolana otoczyło rzadko spotykane, niemal stuprocentowe zaufanie fanów. A nie był przecież oczywistym kandydatem do stołka kierownika komiksowego projektu.
Imponujące początki
Debiutujący skromnym, ale bardzo efektownym Śledząc, Nolan rozpoczął karierę jako jeden z najciekawszych twórców kina niezależnego. Jego Memento uznawane jest za czołowego reprezentanta najlepszych thrillerów ostatnich lat. Inteligentna, prowokacyjna historia kryminalna z Guyem Pearce’em w roli głównej opowiadała o losach mężczyzny, który po wypadku cierpi na zanik pamięci krótkotrwałej. Wszystkie ważne fakty tatuuje więc na swoim ciele. Późniejszą o dwa lata Bezsenność krytykowali tylko ci, którym nie spodobało się, że reżyser wziął na warsztat świetny norweski thriller z końca lat 90. Nolan postawił na skomplikowaną relację ścigającego i ściganego, woląc wyeksponować dramat psychologiczny i senną atmosferę od sensacyjnego materiału.
Pierwsze produkcje udowadniały, że ma talent oraz nieprawdopodobne wyczucie do wizualiów i budowania atmosfery. Jednak biorąc pod uwagę, że Nolan był autorem, a nie hollywoodzkim rzemieślnikiem, decyzja włodarzy studia mogła zaskakiwać.
„Zobaczmy, czy ludziom się spodoba…”
Batman – Początek rewitalizował gatunek. To była ekslozja – czyli można nakręcić dobre, gęste od emocji, inteligentne kino o komiksowym bohaterze? Dopóki film nie ujrzał światła dziennego, nie było planów kontynuacji. “Takie były czasy” – przyznał reżyser. – Nikt nie planował kilku produkcji naprzód, to było raczej coś w stylu: to może poczekajmy i zobaczmy, czy ludziom się spodoba…”Chociaż początek serii nie był pozbawiony wad, tak daleko odbiegał jakością od koszmarków końca lat 90. – ostatnich produkcji o Batmanie, czyli Schumacherowskich Batman Forever i Batman i Robin – że postanowiono dalej inwestować w poczynania Brytyjczyka. I wtedy dokonał się przełom.
Castingowa kość niezgody
Nolan otrzymał potężną kontrolę kreatywną nad projektem i znaczne fundusze. W odróżnieniu od innych wielkich autorów kina – np. Davida Finchera – jego filmy zbierały w końcu profit i to taki, o jakim dekadę temu nie śniło się wytwórniom. Do obsady środkowej części trylogii dołączył Heath Ledger i Aaron Eckhart, a Katie Holmes została zastąpiona przez Maggie Gyllenhaal.
Zaangażowanie Ledgera wywołało falę krytyki – jak ten śliczny chłopiec znany ze średnich lotów komedii sprawdzi się w roli najsłynniejszego nemezis Batmana? Zapominano o nominacji do Oscara za rolę skonfliktowanego wewnętrznie homoseksualisty w Tajemnicy Brokeback Mountain. Ledger niemal do końca miał nieść na plecach ciężar Obłędnego rycerza i Zakochanej złośnicy.
Decyzji Christophera Nolana nie rozumiało ani studio, ani jego własny brat i stały współpracownik, Jonathan. „Wszyscy przychodzili do Chrisa i mówili: jakoś tego nie widzimy. A społeczność fanowska… postawiła nas pod pręgierzem. To była prawdziwa katastrofa. Najgorsza decyzja castingowa, jakiej kiedykolwiek dokonano”. Reżyser upierał się jednak przy swoim wyborze, utrzymując, że nie można dawać fanom tego, o co proszą, ale to, co chcą zobaczyć, czyli – jego zdaniem – poważnego aktora, który pojawi się na planie i rozerwie rolę Jokera na strzępy.
O produkcji, wbrew pozorom, nie było tak głośno. Owszem, do prasy przedostawały się zdjęcia paparazzi z planu, ale najwięcej emocji wciąż budził casting. Prawdziwa sensacja zaczęła się wtedy, gdy świat obiegła wieść o przedwczesnej śmierci Heatha Ledgera.
Pochłonęła go rola
Dopiero tutaj zaczyna się budowanie mitu, który do dzisiaj umacnia fenomen Mrocznego Rycerza. Prasa szybko zaczęła spekulować na temat tego, co przyczyniło się do śmierci niespełna 29-letniego aktora. Wątpliwości budziły także okoliczności. Ledger został znaleziony na podłodze sypialni przez masażystkę. Mówiło się o samobójstwie, przedawkowaniu narkotyków, podejrzewano nawet morderstwo. Wszystkie te warianty zostały zdyskredytowane: nie odnaleziono pożegnalnego listu, a we krwi aktora wykryto jedynie pokaźne stężenie leków, nie było też żadnych poszlak wskazujących na zabójstwo. Werdykt: przypadkowe przedawkowanie leków, głównie przeciwbólowych. Wśród tokycznej mieszanki znalazły się jednak także lekarstwa psychotropowe, przewdziałające stanom lękowym.
Dziennikarze poczęli drążyć temat. Dlaczego Ledger brał tak wiele środków uśmierzających ból? Do prasy przeciekały informacje na temat przygotowań aktora do roli w Mrocznym Rycerzu. Ledger cierpiał na chroniczną bezsenność. Czemu podczas przygotowań do filmu zamknął się w pokojowym hotelu na kilka tygodni? Dla poszukiwaczy sensacji diagnoza mogła być tylko jedna: to depresja związana z rolą psychopaty sprawiła, że aktor – świadomie lub nie – doprowadził się do śmierci.
Wcielając się w Jokera, Ledger prowadził pamiętnik. Metodycznie studiował wszystkie źródła inspiracji: od Alexa z Mechanicznej pomarańczy po dzikie zwierzęta, np. hieny.
Chociaż podejrzenia mediów były wielokrotnie dementowane, m.in. przez siostrę artysty, Kate, oraz jego ojca, Kima, którzy zgodnie utrzymywali, że krewny był dumny i szczęśliwy ze swojego osiągnięcia oraz świetnie bawił się na planie, do dziś połowa fanów powtórzy plotkę sprzed lat. Bo mit kreacji, która pożera żywcem, po prostu lepiej się sprzedaje w masowej wyobraźni.
Precedens, który przełamał Oscary
Gdyby ktoś powiedział członkom Akademii, że adaptacja komiksu może otrzymać jakąkolwiek statuetkę, nie daliby wiary. Tymczasem brawurowy występ Ledgera został uhonorowany pośmiertnym Oscarem. Skandal, wywołany brakiem nominacji w najważniejszej kategorii – dla najlepszego filmu, doprowadził do rozszerzenia listy nominowanych w kolejnym roku. Nie zmienia to oczywiście faktu, że niedostrzeżenie geniuszu projektu Nolana uchodzi za klasyczne niedopatrzenie i brak wrażliwości na ewolucję medium. Skostniała forma i archaiczne rozumienie esencji kinematografii wygrało z popkulturową świadomością tego, co ważne i na swój sposób rewolucyjne.
Dekonstruując fenomen Mrocznego Rycerza
W gruncie rzeczy, film Nolana to klasyczna opowieść o walce dobra ze złem, osadzona w brudnej, znanej nam dobrze rzeczywistości. Podobnie jak w greckiej tragedii, jest też ofiara (Dwie Twarze). Fascynuje, z jaką precyzją wygrywany jest motyw konfliktu, trudnych decyzji i ich konsekwencji. Moneta Harveya Denta trafnie oddaje istotę relacji Batmana z Jokerem – chociaż znajdują się po przeciwnych stronach barykady, koegzystencja jest nieunikniona. A ich przeciwstawną naturę uosabia nie kto inny, jak Dwie Twarze.
Reżyser nie jest fanem komiksów i widać to na każdym kroku. Paradoksalnie, ten fakt wyszedł Mrocznemu Rycerzowi na dobre. Nolan nonszalancko podchodzi do kanonu, zmieniając elementy przeszłości bohaterów. Przepisuje ich na nowo i poddaje umiejętnej wiwisekcji. Zamiast wybierać jedną z dostępnych origin story Jokera… wybiera wszystkie. Albo żadnej. Rozumie, że Książę Zbrodni jest panem chaosu, nie ma motywacji ani moralnych ograniczeń. Pozbawia Jokera jego zabawek, nie zważa na cyrkowe akcenty, które dotychczas pojawiały się w historii postaci. A w tym wszystkim najważniejsze jest to, że potrafi uchwycić jego esencję, dokonując znaczących zmian na literackim pierwowzorze.
Żyjemy w świecie przesyconym opowieściami o superbohaterach, z których każda znajduje się w cieniu tego filmu – filmu, który nadal zachwyca jakością opowiadania, efektami specjalnymi i doskonałym aktorstwem. Mroczny Rycerz był pierwszym filmem w XXI wieku, który nie został stworzony wyłącznie z myślą o fanach komiksów, ale także o ludziach, dla których najcenniejsza okazała się psychologiczna gra w mrocznym świecie tak podobnym do naszej rzeczywistości.