Lara, jakiej nie znacie – Tomb Raider [recenzja]

0
634

Lara Croft, dziedziczka fortuny, słynna podróżniczka, kobieta, z którą nie warto zadzierać, powraca na kinowe ekrany pierwszy raz od 2003 roku. Wtedy odtwórczyni roli panny Croft – Angelina Jolie – zyskała nominację do Złotej Maliny (drugi raz za tę rolę). Czy najnowszy Tomb Raider radzi sobie lepiej niż filmy sprzed piętnastu lat? Przekonajcie się.

Lara Croft jest ikoną popkultury. Jej postać oficjalnie narodziła się w 1996 roku, kiedy odbyła się premiera pierwszej gry z serii Tomb Raider. Do tej pory ukazało się aż szesnaście produkcji sygnowanych tą nazwą. Przez większość swojego popkulturowego żywota Lara znana była pod postacią „gorącej laski w kusych spodenkach, która przeczesuje starożytne krypty i potrafi o siebie zadbać”.

Tak sportretowała ją Angelina Jole w filmach z 2001 i 2003 roku. W 2013 wyszedł jednak reboot serii gier, zmieniający jej wizerunek. Panna Croft po raz pierwszy pojawiła się jako zwykła dziewczyna, młoda archeolożka, która wyrusza na swoją pierwszą wyprawę i na niej przechodzi „próbę krwi”. Lara dopiero uczy się swojego fachu i każdy źle postawiony krok może skończyć się dla niej tragicznie.

Mity i spiski

Adaptacją właśnie tej gry jest Tomb Raider w reżyserii Roara Uthauga. Dla zdynamizowania dramaturgii do historii wyspy Yamatai i złowrogiej królowej Himiko dodano wątek relacji Lary (Alicia Vikander) z jej zaginionym ojcem (Dominic West). Dziewczynę poznajemy w dość nieciekawym momencie. Jej głównym życiowym zajęciem jest dowożenie przesyłek na rowerze, a wolny czas umila sobie pojedynkami na ringu. Jest sprawna, silna, sarkastyczna, zagubiona i niezwykła w taki swojski sposób – przypomina Jessicę Jones z serialu Netflixa.

Podobnie jak marvelowska bohaterka, Lara straciła oboje rodziców. Matkę w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach (niestety, niewyjaśnionych w scenariuszu), a ojca na jednej z jego tajemniczych wypraw. Przeczucie jednak nie pozwala jej podpisać oświadczenia o jego śmierci. Zamiast pokornie przejąć spadek, wyrusza za nim na Yamatai i tam trafia w samo centrum spisku organizacji znanej jako Trójca.

Kamera, akcja

Gdy akcja Tomb Raider przenosi się na japońską wyspę, najlepiej widać inspiracje grą. Choreografia ruchów Alicii Vikander, kiedy ta wpada do wzburzonej rzeki, walczy z siłą wodospadu, przeskakuje przeszkody, skrada się, biega po lesie czy strzela z łuku, mogłaby być sesją motion capture dla kolejnej części gry. Jest to niesamowicie efektowne; to bodaj pierwsza adaptacja gry, która z taką śmiałością wplata elementy tego medium. Czynności, które w grze wykonuje Lara, są kluczowym elementem filmu. Jej zmagania z własnym ciałem, naturą i agentami Trójcy pokazują jej przemianę – od zagubionej dziewczynki do badassa. Na początku przygoda bohaterka waha się, poddaje stresowi, z czasem nabierając niebywałej pewności siebie.

Dynamicznym ruchom Lary towarzyszy sprawnie podążająca za nimi kamera George’a Richmonda (operator w serii Kingsman). Potrafi ona uchwycić też zapierające dech w piersiach krajobrazy Yamatai oraz złowrogą aurę grobowca Himiko. Ich klimat, jak i wszystkie zmagania Lary nieźle oddaje ścieżka dźwiękowa autorstwa Junkiego XL-a (Deadpool, Mad Max: Na drodze gniewu). Jest blisko bohaterki, wygrywa jej emocje. Aczkolwiek muzyczną wisienką na torcie jest piosenka do filmu Run for your life, napisana przez angielską raperkę K.Flay, która swoim intensywnym bitem (kojarzącym się z Black Skinhead Kanyego Westa) genialnie oddaje przemianę jaką Lara przechodzi w filmie.

Złote misie Haribo

Największym problemem filmu jest jego scenariusz. Zarys fabularny Tomb Raider jest prosty (spiski, masoni, faceci z karabinami w dżungli), ale porządnie opowiedziany. Sceny, w których poznajemy Larę doskonale pokazują z jaką bohaterką mamy do czynienia. Łatwo da się uwierzyć w jej motywacje, chociaż niektóre wydarzenia rozgrywają się w myśl zasady deus ex machina.

Mniej więcej w drugiej godzinie filmu zaczyna dziać się coś złego. Jeden z kluczowych bohaterów w pewnym momencie deklaruje chęć pomocy Larze, po czym kilkanaście minut później oglądamy, jak w ukryciu czeka na bohaterkę. Rozwiązywanie jednej z zagadek w grobowcu – kiedy podłoga dosłownie znika archeolożce spod nóg – przeciąga się w nieskończoność. Suspens w tej scenie wydaje swoje ostatnie tchnienie w pierwszych jej sekundach; a przez kilkadziesiąt następnych oglądamy, jak panna Croft majstruje z klockami przypominającymi złote misie z Haribo. Nie mówiąc już o tym, że w grobowcu Larze towarzyszy grupa żołnierzy-troglodytów, którzy giną po kolei jak nastolatki w horrorach klasy B.

Nowa Lara

Na szczęście przetrwać te scenariuszowe dziwaczności pozwala nam naprawdę niezłe aktorstwo Alicii Vikander. Zdecydowanie daleko jej do autoparodii Angeliny Jolie. Jej Lara to bohaterka z krwi i kości, która okazuje ból, wrzeszczy wniebogłosy, przeklina, płacze, ale nie nigdy nie pochyla czoła. To współczesna, feminizująca, silną kobieta, która w jednym szeregu stać może ze wspomnianą już Jessicą Jones (Krysten Ritter) czy Wonder Woman (Gal Gadot).

Zobaczcie świetny making-off filmu.

Wyraźnie widać wysiłek, jaki aktorka włożyła w swoją postaci. Vikander do tej pory kojarzona była raczej z efemerycznymi, ultra-kobiecymi postaciami (jak w jej oscarowej roli w Świetle pomiędzy oceanami).  Jednak już w roli androida Ex-Machinie Garlanda pokazała, że jest niesamowicie plastyczną aktorką. Dzięki ćwiczeniom w Tomb Riderze wygląda jak stała bywalczyni ringów. Jej muskulatura pozwala nam z łatwością uwierzyć we wszystkie niepojęte akrobacje, które wykonuje Lara (zresztą aktorka wykonała większość popisów kaskaderskich sama). To dziewczyna, z którą nie warto zadzierać, bo ominie kłody rzucane jej pod nogi i da swoim przeciwnikom wycisk.

Jednak zanim do tego dojdzie przejdzie szereg wyjątkowo brutalnych prób. Często widzimy ją bitą, zakrwawioną, poniewieraną. Mogłoby to zakrawać na przesadę, ale w wykonaniu Vikander, której Lara jest nieustępliwa, przypomina raczej aktorskie popisy Charlize Theron w Atomic  Blonde czy Mad Maxie. Bohaterka znosi ból z zaciśniętymi zębami i w całym filmie odklepuje tylko raz – w trakcie pojedynku z inną kobietą.

Czy warto zobaczyć ten film?

Tomb Raider to film niedoskonały, pełen dziwnych zabiegów scenariuszowych, ale też świetnych scen akcji. Jak ulał pasuje do niego określenie film rozrywkowy. Jednak nie można odmówić mu naprawdę ciekawego przedstawienia postaci Lary Croft – zredefiniowania jej roli w popkulturze, która zaczęła się wraz z rebootem gry. W wykonaniu Alicii Vikander słynna archeolożka przestaje być po prostu obiektem pop-kultu, ale staje się bohaterką na miarę naszych czasów.

Wykorzystane w tekście materiały prasowe pochodzą z materiałów prasowych Forum Film.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments