Odpocznijmy na moment od recenzji kolejnych książek fantasy; czas na podwieczorek z poezją. A dokładniej – z liryką wyzierającą z najciemniejszych zakamarków dusz ponad trzydziestu poetów z całej Polski. Oto Ciemna Strona Słowa.
Ciemna Strona Słowa to tomik wydany pod skrzydłami wydawnictwa Santa Muerte oraz Ciemnej Strony Sztuki. Wydawnictwo to i słynny facebookowy fanpage (wraz z liczną grupą za nim stojącą) powinny być nieobce szczególnie krakowskim artystom oraz poetom, choć sama Ciemna Strona nabiera popularności w coraz szerszych kręgach na terenie całej Polski. W praktyce oznacza to dwóch „ojców” projektu – Tomasza Bartosika i Artura Olszewskiego, trzydziestu jeden autorów wierszy oraz sześćdziesiąt dwie strony tekstu.
Santa Muerte to stosunkowo świeży pomysł (przynajmniej pod kątem wprowadzenia go w życie) – wydawnictwo dopiero nabiera tempa, z trzema tomikami za sobą i kolejnymi trzema zaplanowanymi na najbliższą przyszłość. Cel Ciemnej Strony Słowa? Zebranie najbardziej osobistych tekstów grupy autorów znanych z grupy Ciemnej Strony Sztuki i skondensowanie ich w obrębie jednego tomiku.
Formalnościom stało się zadość, przejdźmy więc do najistotniejszej części zbioru – czyli oczywiście do poezji.
W życiu bywa różnie
Jak pisze Artur Olszewski w notce wydawniczej na wstępie, nie jest to zbiór best of trzydziestu jeden autorów. Nie chodzi o teksty najlepsze technicznie czy najbardziej zawiłe w swojej dynamice, a o słowa niejako prywatne, najdogłębniej wpełzające pod skórę tak autora, jak i odbiorcy. I… udało się, stanowczo. Efekt został osiągnięty i odczuł go nawet taki poetycki dyletant jak ja, Wasz redaktor.
Tylu autorów, tekstów góra jeden, dwa, trzy na głowę – a jednak wszyscy oni zdołali umiejętnie stworzyć wspólną aurę, otoczkę, która jak chmura (deszczowa, burzowa, a innym razem obłok mgły) zawisła nad moim czerepem na czas lektury i kontemplacji. Refleksje nad światem, samotnością, własną odmiennością, tęsknotą, bólem – raz brutalnie, raz subtelnie i delikatnie… ciemność, doprawdy ciemność.
Najmocniejszą stroną tego zbioru jest moim zdaniem jego zróżnicowanie.
Wiekowe – bo uświadczymy tu tekstów starszego pokolenia (60+), średniego (30-40 lat), jak i tego stawiającego dopiero pierwsze, mniej lub bardziej pewne kroki w literackim światku (to jest – osoby mające lat naście-dwadzieścia). Daje to świetny wgląd w skrajnie różne oblicza twórców, jak i zarazem w pewne wiążące ich ze sobą elementy.
Bogate życie emocjonalne, ponury racjonalizm, notoryczne mieszanie w jednym kotle sacrum z profanum – to te cechy jawią mi się jako wychodzące na pierwszy plan w przeważającej większości tekstów ze zbioru.
Monochromatyczne mikrokosmosy
Nie jestem ekspertem do spraw jakości wierszy. Teksty piszę tylko pod muzykę, jako publicysta, dodać mogę jeszcze intertekstualne tło do swoich grafik – ale w ramach swoich niewielkich kompetencji uważam Ciemną Stronę Słowa za zbiór całkiem równy.
Znajdziemy tu oczywiście teksty osób doświadczonych w ich tworzeniu dużo bardziej od innych i jest to wyraźnie dostrzegalne. Niektóre spośród wierszy młodszego pokolenia to również bardzo jakościowa sprawa i chylę przed nimi czoła, ale przyznam bez bicia (chyba że bicie dopiero zostanie dokonane – za niniejszy artykuł), że dokładnie raz spojrzałem gdzieś w sufit pytająco, a w mojej głowie jarzyło się wielkie „czy to, co czytam to jeszcze poezja, czy powrzucane luźno pod siebie zdania?”. Jednak taka mózgowa niestrawność wystąpiła tylko raz. Podtrzymuję więc: bardzo „wyrównany” zbiór interesujących tekstów.
Komu pozycja ta może przypaść do gustu? Przede wszystkim każdemu, kto chciałby poszukać wartościowych poetów pod powierzchnią okupowaną przez powszechnie znanych autorów. W tej nieco undergroundowej ciemni pełnej nieoszlifowanych diamentów. No i, rzecz jasna, kręgowi swobodnie otaczającemu Ciemną Stronę Sztuki; jej twórcom, osobom, które się nawzajem znają i cenią.
Brawo, moi mili. Kto wie, jakiego tempa nabierzecie w najbliższe lata?
Dziękuję wydawnictwu Santa Muerte za nadesłanie tomiku (numer 49).