Alicja Sinicka swoją pisarską karierę zaczynała od książek obyczajowych. Od kilku lat jednak pozostaje wierna thrillerom psychologicznym, chociaż ma na koncie również książki dla dzieci. Z okazji premiery jej najnowszej powieści, czyli Podopiecznej, zapytałam Panią Alicję o pisanie dla dzieci i dorosłych, wpływ thrillerów na jej życie oraz plany na kolejną książkę. Zapraszam!
29 stycznia ukazała się Pani nowa powieść – Podopieczna. Czy teraz, kiedy ma Pani na koncie tyle książek, czuje Pani presję? Jakie emocje Pani towarzyszą?
Przede wszystkim, czuję niepewność. Zastanawiam się, jaki będzie odbiór mojego nowego thrillera. Zawsze niecierpliwie czekam na pierwsze opinie o nowej książce, chcąc wiedzieć, czy czytelnicy wyczują przesłanie i właściwie odbiorą moje intencje. To gorączkowy czas. Z pewnością więcej emocji było przy debiucie, ponieważ wtedy dopiero poznawałam świat wydawniczy. Teraz jestem z nim już oswojona. Mimo to, każdej kolejnej premierze towarzyszy napięcie, które ustępuje dopiero po paru tygodniach.
Spod Pani pióra wyszły zarówno książki dla dorosłych, jak i dla dzieci. Trudno jest połączyć te dwa światy? Przestawić się z pisania dla jednej grupy odbiorców na pisanie dla drugiej?
Pisząc książki dla dzieci, odpoczywam od poważnych, a często też zatrważających tematów, które poruszam w thrillerach. To przyjemna odskocznia, w której mogę tworzyć sceny pełne poczucia humoru, wrócić pamięcią do swoich młodzieńczych lat, albo dać upust obserwacjom dzisiejszej młodzieży, ponieważ sama mam dwójkę dzieci. Tak naprawdę tytuł Detektywi z podstawówki wymyślił mój syn! Gdy tylko dowiedział się, że zamierzam napisać bajkę dla dzieci, od razu stwierdził, że akcja musi toczyć się w podstawówce. Nie jest mi trudno krążyć między literaturą dla dorosłych i dla dzieci. Potrafię zaraz po napisaniu thrillera usiąść do bajki. To zupełnie inny świat. Lubię takie zmiany.
W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że “chcę dawać coś, co może te dwa światy do siebie zbliżyć”. W takim razie – czym jest to “coś”, co łączy świat dzieci i dorosłych?
Mogę powiedzieć na podstawie własnych doświadczeń, jako mamy czytającej co wieczór dzieciom, że tym czymś jest wciągająca książka, która cieszy zarówno rodzica, jak i dziecko. Towarzyszy im wachlarz emocji: radość, zaciekawienie, czasem lekki niepokój. Czekają na dalszy rozwój wydarzeń. Potem rozmawiają o historii, cieszą się, gdy wychodzi kolejny tom. Wspólnie zbierają wszystkie części serii. To ich do siebie zbliża.
Na Pani stronie internetowej jest napisane, że tajemnica jest kobietą. A jaką Pani jest kobietą?
Jestem kobietą spontaniczną, o wysokiej wrażliwości – myślę, że za wysokiej, jak na dzisiejsze czasy. Muszę uważać, żeby nie dać się wykorzystywać. Hartuję się każdego dnia. Kocham zwierzęta. Mam ich w domu mnóstwo. Potrafię wnikliwie obserwować i odczuwać świat, czemu daję upust w książkach. Nie przywiązuję wagi do rzeczy materialnych. Liczy się dla mnie tylko to, co migocze w oczach drugiego człowieka.
A gdyby miała Pani porównać siebie, jako jednostkę i jako pisarkę, z 2020 roku, kiedy ukazała się Stażystka, do obecnej siebie, to dużo się zmieniło?
Na pewno jestem bardziej pewna swojego warsztatu pisarskiego. Stażystka była moim pierwszym thrillerem psychologicznym – pisałam ją długo i dużo się wtedy uczyłam. W tym momencie jestem już też bardziej oswojona z rynkiem wydawniczym. Poznałam pisarzy kryminałów i thrillerów, z którymi wymieniamy się doświadczeniami, spotykamy na festiwalach i imprezach branżowych. Zanurzyłam się już głęboko w świecie mrocznej literatury i, póki co, nie zamierzam tego zmieniać.
Nazywana jest Pani mistrzynią thrillerów psychologicznych. A kto dla Pani jest mistrzem lub mistrzynią?
Bardzo lubię książki Gillian Flynn – szczególne wrażenie zrobiły na mnie Ostre przedmioty. Podziwiam je za niesamowitą narrację, trafne porównania i podejście do rzeczywistości. Zawsze też czekam na nową książkę Riley Sagera. U niego robi na mnie wrażenie sposób kreowania bohaterów i budowania napięcia. Świetny autor!
W jednym z postów na Facebooku napisała Pani tak: “(…) wciąż jestem wierna thrillerowi psychologicznemu. Uważam, że ten gatunek pochłania jak żaden inny, bo jest bardzo blisko zwykłego życia. Dodatkowo, potrafi trzymać w napięciu od początku do końca i pokazywać wiele prawd o człowieku”. Jakie to są prawdy?
Dzięki formie thrillera psychologicznego możemy wejść do umysłu bohatera – wczuć się we wszystkie jego emocje, obawy i pragnienia. To bardzo absorbujące. Jest to z reguły bohater postawiony w trudnej sytuacji, często zagrożenia zdrowia lub życia. W takich chwilach człowiek bardziej się odsłania. Pokazuje to, jaki naprawdę jest. Można zrozumieć zachodzące w nim mechanizmy adaptacyjne. To fascynujące!
Zmieniło się Pani podejście do ludzi od czasu, kiedy zaczęła Pani pisać thrillery psychologiczne?
Udaje mi się oddzielić świat wyimaginowany od tego rzeczywistego, więc po wyjściu z gabinetu, w którym piszę, staram się być sobą, choć na pewno widzę więcej i często wykorzystuję swoje obserwacje w książkach. Potrafię lepiej zrozumieć drugiego człowieka – widzę go z różnych stron, często zauważam więzy lęku, którymi jest spętany. Po kilku latach intensywnego pisania thrillerów jestem wrażliwsza na lęk płynący od drugiego człowieka – natychmiast go wyczuwam. Już dawno doszłam do wniosku, że wielu ludzi po prostu się boi – o siebie, swoich bliskich, o przyszłość. To często popycha ich do niecnych uczynków.
W innym poście na FB napisała Pani, że Podopieczna jest dla Pani ważną powieścią. Mogę zapytać, z jakiego powodu?
Piszę w tej książce o przemocy psychicznej. Uważam, że wciąż mówi się o niej za mało. Przemoc fizyczna wydaje się oczywista – wiadomo, kiedy ktoś przekracza nasze granice, ale jak to jest z krzywdzącymi słowami? Podopieczna nie powstałaby, gdybym nie spotkała w sklepie pewnej pary i mimowolnie nie usłyszała ich rozmowy. Słowa, które pomiędzy nimi padły, zostały w mojej pamięci. Nie mogli wiedzieć, że są podsłuchiwani przez pisarkę, która niebawem zacznie pisać nowy thriller.
W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że pisząc, dowiaduje się mnóstwa rzeczy o sobie. Mogłaby Pani podać jakiś przykład? Czego dowiedziała się Pani o sobie podczas pisania?
Myślę, że przede wszystkim odnalazłam w sobie mnóstwo siły do walki o siebie i o swój spokój. Obserwując swoich bohaterów, często dochodziłam do wniosku, że ludzie mają w sobie sporo energii, której na co dzień nie wykorzystują, a która ujawnia się w sytuacjach skrajnych – kiedy muszą zawalczyć o swoje życie lub życie swoich bliskich. Patrząc na pisanie z szerszej perspektywy, na pewno dowiedziałam się o sobie tego, że mam mnóstwo pokładów silnej woli. Potrafię iść do przodu, nawet wtedy, gdy wiatr wieje mi prosto w oczy.
W innym wywiadzie powiedziała Pani, że w Uśpionej zostawiła kawał duszy. A jak jest z innymi książkami? W każdej z nich jest kawałek Pani?
Każda książka jest dla mnie ważna, choć z każdej jestem w różnym stopniu zadowolona. Pamiętam jednak z wieloma szczegółami jak się czułam, pisząc Uśpioną, Florystki, Karnawał czy Podopieczną. Za każdym razem to są inne emocje, jakbym zaglądała do innego zakątka swojej duszy.
Ma Pani już pomysł na kolejną książkę? Mogłaby Pani coś zdradzić?
Będzie to historia o tajemniczym samobójstwie, pojawią się dwie siostry i małe miasteczko, w którym nikogo i niczego nie można być pewnym.