House of Death: Dzięki muzyce jesteśmy, kim jesteśmy [wywiad]

0
159
House of Death
fot.materiały prasowe

House of Death niedawno wydali nową płytę pt.: Bienvenido a la Casa de la Muerte. Z tej okazji Adam i Juan odpowiedzieli na kilka moich pytań – o proces tworzenia, zmianę składu, koncerty i inne ciekawe rzeczy. Zapraszam!

Właśnie ukazał się Wasz drugi album – Bienvenido a la Casa de la Muerte. Co było największym wyzwaniem podczas pracy nad nim? 

Adam: Album faktycznie powstawał w ciekawym czasie, bo, przede wszystkim, mieliśmy pandemię, która przewróciła do góry nogami nasz plan działań nad płytą. Chcieliśmy także nagrać płytę w naszym studiu, żeby mieć komfort pracy i czuć się swobodnie, więc zatrudniliśmy speca z Warszawy do pomocy. Do tego zaszły zmiany w składzie… Zatem kilka wyzwań by się znalazło 🙂 

Jak w ogóle powstają Wasze piosenki? 

A: Pomysły na piosenki na tę chwilę wychodzą ode mnie. Rejestruję krótkie dema według prostego schematu: wstęp, zwrotka, refren i tak dalej, zgrywam to i w pierwszej kolejności wysyłam do Juana. Kiedy jest okej, to reszta ekipy dokłada swoje trzy grosze i zaczynamy na poważnie składać to w całość. Uwielbiam ten moment, kiedy chłopaki przynoszą swoje pomysły i nagle okazuje się, że to wszystko siedzi jak należy 🙂 

Pytanie do Juana: jesteś autorem tekstów. Co Cię inspirowało przy pisaniu utworów na ten album?

Juan: Zwykle piszę słowa na podstawie muzyki, którą otrzymuję od zespołu. Jeśli jest to optymistyczny numer, staram się napisać coś zabawnego – coś, co pasuje do stylu tego utworu. A jeśli ma poważniejszy klimat, staram się napisać historię, która będzie pasować do melodii, jaką wychwytuję z muzyki. Czasem jest to wymyślona historia, a innym razem piszę o tym, co aktualnie dzieje się na świecie, o polityce, itp.

A powiedz mi, jak dbasz o głos? 

J: Przed każdą próbą, koncertem czy nagraniem wykonuję ćwiczenia wokalne. Poza tym, przed koncertami nie piję nic zimnego, a w trakcie samego koncertu piję tylko wodę. Po – to już co innego 😉

Jakbyśmy mieli przetłumaczyć tytuł tej płyty, otrzymalibyśmy “Witamy w domu śmierci”. Jak należy rozumieć ten tytuł? On się odnosi do Was jako do zespołu, do treści piosenek czy może jeszcze inaczej należy go interpretować? 

J: Powiedziałbym, że jest to raczej ponowne przedstawienie tego zespołu w nowym składzie – zapraszamy nowych ludzi do poznania naszej muzyki, a zwłaszcza do uczestniczenia w naszych występach na żywo. Nazwa albumu i zespołu są w pewnym sensie sarkastyczne – chodzi nam o dobrą zabawę i o życie. 

Między 1 a 2 płytą mieliście zmiany w składzie: odszedł od Was Titus. Jak zmiany składowe wpływają na zespół? Jak było w Waszym przypadku?

A: Zdecydowanie na dobre! Oczywistą sprawą jest, że Skaya i Chilek to zawodowcy i równie oczywiste jest to, że znamy się od lat, więc co mogło pójść nie tak? 🙂 A tak na serio, to wielokrotnie wspominałem, że druga gitara od początku była pisana Jarkowi, więc tak się w końcu stało. Podobnie było z Tomkiem – tu także od razu wszystko się zgadzało. Partie basu na nową płytę przygotował i zarejestrował, jakby sam napisał cały album 🙂 Zespół to nie tylko próby i koncerty, ale także wielogodzinne przesiadywanie w busie, wspólne pokoje w hotelach i mnóstwo czasu spędzonego razem, więc ekipa naprawdę musi się lubić i czuć w swoim towarzystwie dobrze. Wychodzi na to, że w naszym przypadku tak właśnie jest 🙂 

Czym jest dla Was muzyka?

J: Dla mnie muzyka jest wszystkim. To właśnie dzięki muzyce jestem tym, kim jestem i tu, gdzie jestem. Dzięki muzyce poznałem moją żonę, ale również dzięki niej przyjechałem tu aż z Meksyku. Muzyka pozwala mi mieszkać w tym kraju i zarabiać na życie.

A: Trudne pytanie, ale faktycznie – jak powiedział Juan, to dzięki muzyce jestem, kim jestem i na pewno jest to największa przygoda, jaką przeżyłem. Tylko z tym zarabianiem to bym podyskutował 🙂 

Co najbardziej lubicie w muzyce rockowej? 

J: To, że porusza szeroką gamę tematów i problemów. Może wyrażać bunt, antysystemowość, mówić o seksie, miłości, problemach społecznych, itp. Ma rytm, osobowość i charakter, których nie znajdzie się w żadnym innym gatunku. Czasami jest schronieniem dla tych, którzy nie pasują do większości. 

Czy, Waszym zdaniem, na polskiej scenie muzycznej jest miejsce na rocka? Czy może, cytując Marilyna Mansona, „rock is dead”? 

A: Moim zdaniem, zdecydowanie jest – wiele zespołów gra, wydaje płyty, ma rzesze fanów i funkcjonuje, jak należy. Oczywiście, wiele się zmieniło na przestrzeni lat – gatunki muzyczne wymieszały się totalnie i definicja „rocka” też pewnie przez to się trochę rozmyła. W każdym razie nie wyobrażam sobie sytuacji, że „rock is dead”. 

J: Rock jeszcze nie umarł, a jest podtrzymywany przy życiu. Dzieje się tak nie z powodu braku popytu, ale z chciwości największych wytwórni, które kontrolują media i wolą promować plastikową, prefabrykowaną muzykę lub solowe występy, którymi łatwiej zarządzać niż pełnym zespołem piszącym własną muzykę i mającym opinie na temat tego, co wydaje. Mimo wszystko, myślę, że jest nadzieja. Ludzie mają dość słuchania tego samego. 

To na pewno… We wrześniu startuje Wasza trasa koncertowa. Wolicie grać koncerty czy tworzyć? 

A: Uwielbiam obie te rzeczy w równym stopniu – jedno nie może istnieć bez drugiego i każde z nich jest tak samo ważne. Uwielbiam, kiedy piszemy piosenkę, kiedy jest skończona, nagrana i możemy ją zagrać na koncercie, obserwując reakcję publiczności. Zdecydowanie uwielbiam obydwie te rzeczy!

A co najbardziej lubicie w koncertach?

A: Dla mnie każdy element koncertu jest ważny. Zaczyna się od ostatniej próby dzień przed koncertem, kiedy wszyscy są już na miejscu, pakowania busa, porannego wyjazdu i przechodzi przez wchodzenie w ten specyficzny klimat, którego finałem jest spotkanie z publicznością i, oczywiście, sam koncert. To wszystko musi dla mnie zagrać, żeby było jak należy. A po całym dniu równie ważny i nieodzowny element wieczoru, czyli posiedzenie zarządu – takie podsumowanie dnia oraz czas dla całej ekipy na pogaduchy i odpoczynek 🙂

J: Patrzeć, jak ludzie cieszą się z naszej pracy, śpiewają nasze numery lub słuchają ich po raz pierwszy, dobrze się przy tym bawiąc. Atmosfera i interakcja między zespołem a publicznością – na scenie i poza nią. Jest to bardzo specyficzne dla muzyki rockowej.

Widzimy się na trasie! Dziękuję za Wasz czas 🙂

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments