Firlith: To, co było za czasów pierwotnego Firlitha, zostawiliśmy za sobą [wywiad]

0
157

Krakowski zespół Firlith niedawno wydał swoją debiutancką Epkę – Abyss of Despair. Z tej okazji Sylwia, Maciek i Mateusz opowiedzieli o tworzeniu, o działalności w zespole i planach koncertowych. Zapraszam!

Opowiedzcie proszę, jak zaczęła się Wasza przygoda z muzyką? U każdego z Was? 

Maciek: U mnie zaczęło się to przypadkiem i za sprawą mojego kuzyna. Miałem 14-15 lat – to były czasy starych, ruskich akustycznych gitar. Kuzyn znalazł dla mnie jakiś używany model i tak to poszło. 

Sylwia: Ja byłam długi czas chórzystką – śpiewałam w kościołach i na festiwalach. Pewnego dnia odezwał się do mnie zespół, w którym miał śpiewać mój ówczesny chłopak. On przestał się do nich odzywać, a oni byli do tego stopnia zdesperowani, że zapytali, czy nie chciałabym zaśpiewać z nimi. Tak trafiłam do metalu 🙂   

Mateusz: Jak miałem 10 lat, rodzice mi kupili pierwszą gitarę. W czasach nastoletnich grałem głównie muzykę punkową. Z metalem zacząłem mieć styczność na krótko przed dołączeniem do Firlitha. I tak naprawdę to jest mój główny zespół, w którym działam już od 6 lat. 

Jakbyście mieli wymienić kilka Waszych ulubionych zespołów, które Was najbardziej inspirują, to kogo byście wymienili?

Mateusz: Przede wszystkim, trzeba zaznaczyć, że te inspiracje nie mają bezpośredniego przełożenia na to, co gramy jako Firlith. Nie ograniczaliśmy się, jeśli chodzi o tworzenie numerów. Co w danym momencie nam skoczyło do głowy, to z tym działaliśmy. Można powiedzieć, że robiliśmy wszystko „na czuja”. Gdybyśmy mieli powiedzieć, czym Firlith się inspirował, to na pewno Arch Enemy, Children of Bodom, In Flames…

Sylwia: Każdy z nas pochodzi z innego środowiska muzycznego – ja bym dodała Epikę, trochę Nightwisha… Tego typu zespoły.

Mateusz: Można powiedzieć, że poszliśmy w stronę melodyjnego death metalu. 🙂    

Słychać, że poszliście w tę stronę 🙂 A jak w ogóle powstają Wasze utwory – najpierw jest tekst, czy muzyka? Jak to u Was wygląda?

Maciek: Standardowo. Najpierw są riffy, potem Sylwia przychodzi i mówi: „To za długo”, „To za krótko”, „To zmieniamy”, później pisze teksty i tak to leci. Jak już jest szkielet jakiegoś utworu, to szybko idzie.

Sylwia: Najszybciej zrobiliśmy kawałek Father’s Legacy – to jest ballada i nie ma jej na Epce. Zajęła nam 10 minut.

Mateusz: Sylwia przyszła do Maćka i powiedziała „Zagrajmy jakąś balladę! Chcę coś takiego i takiego”. Maciek zaczął coś grać, a ja podłapałem, Sylwia zaczęła śpiewać i tak to poszło.

A co to znaczy Firlith? Poza tym, że to jest i nazwa zespołu, i jednej z Waszych piosenek?

Sylwia: My nie jesteśmy twórcami nazwy – Firlith powstał na długo, zanim my do niego dołączyliśmy. Z tego, co pamiętam, założycielka zespołu, kiedy jeszcze była w zespole, tłumaczyła, że to znaczy „Wygasły popiół”. 

Mateusz: To określenie z języka elfickiego. Przez lata skład Firlitha mocno się zmienił, a my, jako najwytrwalsi członkowie, zostawiliśmy tę nazwę. Jest chwytliwa i podoba się ludziom.

Sylwia: I było bardzo wiele koncepcji, jak tę nazwę się wymawia (śmiech). Firlith przeszedł bardzo duże zmiany – na początku miał być zespołem folkowym i jednym z instrumentów były skrzypce. Ja na początku, kiedy dołączyłam do zespołu, grałam na klawiszach. Później miałam przerwę od bycia w zespole, a kiedy wróciłam, zaczęłam śpiewać. Zatem Firlith ma bardzo bogatą historię 🙂  

Mateusz: Jest jak status na Facebooku: „To skomplikowane”. (śmiech) A wracając do zmian składu… Od 2020 roku skład jest stały. I materiał, który znalazł się na Epce, powstawał właśnie w tym czasie – w latach 2020-21. To, co było za czasów pierwotnego Firlitha, zostawiliśmy za sobą.

Sylwia: Ten materiał z Epki jest „przechodni” – staraliśmy się wyjść z tego folku, który poprzedni członkowie chcieli grać. Dlatego w tekstach jest mowa o wojownikach, walkach i innych tego typu rzeczach – chcieliśmy twórczość Firlitha przeprowadzić płynnie w inną stronę.

Firlith
fot. Marcin Cieślak

A propos tekstów… Ty, Sylwia, za nie odpowiadasz. Co tutaj jest dla Ciebie inspiracją?

Sylwia: Zawsze najpierw pytam Maćka, co miał na myśli, tworząc daną melodię. Odpowiada, że nie wie. 

Maciek: Jak zawsze (śmiech)

Sylwia: Dlatego staram się pisać teksty, które będą mi pasowały wokalnie do wypowiedzenia. Jest bardzo duża różnica między tekstem, który napiszę na początku, a tekstem, który finalnie wychodzi. Nawet, jak gramy na próbach, teksty się zmieniają, bo jednak stwierdzam, że jakieś słowo trzeba zmienić. Staram się trzymać jakiejś określonej tematyki, ale efekty są różne 🙂   

A nie myślałaś, żeby napisać jakiś tekst po polsku?

Maciek: Była jedna próba. I ogólnie tekst był spoko, ale pod kątem śpiewania…

Sylwia: Growle po polsku są ciężkie. (śmiech) Angielski jest po prostu dużo łatwiejszy wokalnie. Wiadomo, że są fani wokali zarówno po polsku, jak i po angielsku, ale mam wrażenie, że ludzie lepiej reagują na teksty angielskie. To też jest język, który „lepiej wchodzi” w całą muzykę. 

Macie swojego ulubieńca na tej Epce?

Sylwia: Moim jest Purge in My Mind.

Mateusz: Od samego początku, od kiedy składaliśmy tę Epkę, moim faworytem był Firlith. Ale obecnie chyba też Purge… Chyba najwięcej włożyliśmy serca w ten numer. Najbardziej nas jarał podczas prób. I proces jego tworzenia był najciekawszy, chociaż jednocześnie bardzo burzliwy. 

Sylwia: Nie mogliśmy się dogadać, który riff ma być najpierw. W końcu ja się wkurzyłam i na nich nakrzyczałam (śmiech). I powiedziałam, że ma być tak i tak. A z ulubieńców to mogę wymienić też The Day When the Sun Died – lubię moje „operki” w tym utworze. Ale Purge in My Mind jest dla mnie najbardziej zróżnicowany wokalnie. 

Maciek: Ogólnie, jest to najciekawszy numer z Epki – zarówno pod kątem wokalnym, jak i gitarowym.

Za miks i mastering Epki odpowiada Metal Stam Studio. Jak Wam się pracowało? Jak w ogóle doszło do Waszej współpracy?

Mateusz: Dmitri, czyli właściciel Metal Stam Studio, odezwał się do nas, ponieważ spodobała mu się nasza muzyka. Zaproponował nam, że może zrobić próbny miks i master. Do jednego z singli, czyli do Warrior szukaliśmy kogoś, kto wykonałby ten miks. Dmitri się zgodził i przedstawił nam fajny zarys tego miksu. 

Maciek: Pomimo tego, że się nie widzieliśmy z nim, bo pracowaliśmy online, to nie było żadnych problemów. Był bardzo cierpliwy, jeśli chodzi o jakiekolwiek poprawki. Z innymi ludźmi od miksu mieliśmy takie sytuacje, że mogliśmy wprowadzić maksymalnie kilka poprawek, a Dmitri nie miał problemu, kiedy tych poprawek było znacznie więcej…

Mateusz: Był po prostu bardzo otwarty na wszelkie nasze uwagi, pomysły i to, jak my widzieliśmy ten ostateczny miks. To w końcu my mamy decydujący głos, jeśli chodzi o to, jak to ma wyglądać… 

A pracujecie nad całą płytą? Czy jeszcze nie?

Sylwia: Mamy bardzo dużo pomysłów na nowe kawałki. Maciek jest osobą, która jest w stanie wymyślić 20 riffów w ciągu kilku minut. Dlatego naszym największym problemem jest to, że nie potrafimy tego przebrać. 

Maciek: Chcemy się na razie skupić na tym, żeby wydać ze 2-3 single. Ale bez jakiejś większej produkcji. 

Mateusz: Na ten moment nie planujemy longplaya. Chcemy tworzyć dalej i zagrać coś na żywo. Na razie planujemy te kilka singli i zobaczymy, co dalej. Mamy bardzo dużą bazę pomysłów, z której trzeba coś wybrać i nad tym głównie będziemy teraz pracować. 

A propos grania na żywo… Szykują się Wam jakieś koncerty po Nowym Roku? Czy jeszcze nie?

Sylwia: Są jakieś zarysy na drugą połowę przyszłego roku, ale na razie jest to w fazie ustalania. Nie skupialiśmy się póki co na nowych koncertach, tylko na tworzeniu nowego materiału – bo ile można grać jedno i to samo? 😉 

Bardzo dziękuję za Wasz czas 🙂 

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments