Czym właściwie jest litost? Jest to bolesny stan spowodowany przez nagłe odkrycie własnej nędzy. Tak to ujął Milan Kundera w Księdze śmiechu i zapomnienia, ale dziś nie o nim. Tutaj chodzi o Litost, czyli duet Olszak i Nikaragua Guacamole z płytą, która nosi taki sam tytuł.
Przedstawiamy najsmutniejszą płytę tego lata. Tak autorzy napisali o krążku Litost, który wyszedł już jakiś czas temu, bo w czerwcu 2019 roku. Czy jest smutna? Zdecydowanie. Jednak smutek to dosyć szerokie pojęcie, a ten w kawałkach Olszaka i Nikaragui porównałabym raczej do smutku związanego z różnymi rozkminami. O nas samych, o ludziach wokół, o świecie. O poszukiwaniu samego siebie i miejsca na świecie, w którym człowiek będzie się czuł po prostu dobrze, jeśli takie w ogóle istnieje, bo przecież piątki na mieście są takie same wszędzie.
Olszak i Nikaragua o tym, jak powstało ich dzieło:
Zaczęliśmy w 2015 w Lublinie. Nie znając się wcześniej, zamieszkaliśmy razem na dwa tygodnie. Przyjęliśmy konwencje na album i wystartowaliśmy z produkcją chłodnej przewózki. Później nagrywki powstawały w Warszawie, znowu w Lublinie, a na końcu w Gdyni. W 2017 gdy Litost miał właściwie wychodzić, powstała okładka i 100 sztuk fizycznego wydania, ale bez nagranych numerów. Cedek widmo. Tak w końcu 2019 roku, wykręcone zostało brzmienie marzeń i lecimy z tym gównem by wzbudzić w Was refleksje gdy siedzicie w oknie jarając szlugi albo kusi Was samotny kurs po mieście.
W tym duecie Olszak odpowiedzialny jest za linię wokalną i zarazem tekstową, a Nikaragua – tworzy bity, jednak na Litosti możemy go kilka razy również usłyszeć. Obaj panowie związani są z innym projektem muzycznym – UNDADASEA, czyli trójmiejskim hiphopowym składem. Jednak to, co tworzą w duecie, a to co w większej ekipie – dwa różne światy. I nie to, że jedno czy drugie jest gorsze, po prostu inne. UNDADASEA raczej włączy się na imprezie, żeby się pobujać czy pośmiać. A Litost? Hm, to raczej muzyka do posiadówki w kameralnym gronie albo w ogóle, żeby zapuścić ją sobie na słuchawkach, w zupełnej samotności i wsłuchać się w teksty. I pomyśleć – nad słowami, sobą, wszystkim.
Jedyni w Polsce, co mają taki lot
Na płycie znajduje się 11 utworów, a bity do nich to po prostu złoto. Panie Nikaragua, chapeau bas. Gdy posłuchacie całego albumu, od pierwszego do ostatniego kawałka, nie poczujecie, że są to oddzielne utwory, a to przez niesamowicie płynne przejścia. Oklaski na stojąco należą się także Olszakowi, bo – jak już wspominałam, i pewnie wspominać jeszcze będę – teksty kupiły mnie jak mało kiedy. Słuchając chociażby Tej zimy będą moje wakacje, momentami czułam, jakby to właśnie moje myśli i stany były opisywane. A może to po prostu litost?
Można wręcz powiedzieć, cytując Panią Tokarczuk, że Litost nie jest dla idiotów. To tak śmiechem-żartem, ale zupełnie na serio – ile tu jest odwołań i odniesień do kultury, to głowa mała. Przyznam, że początkowo wszystkich nie wyłapałam, dopiero za którymś razem, gdy kolejny już raz album poleciał na zapętleniu, znajdywałam więcej i więcej, przez co wszystko nabierało jakby jeszcze więcej sensu. A mimo to, myślę, że i tak to nie wszystko. Jednym z najważniejszych są dwa dosyć stare polskie filmy – Struktura kryształu z 1969 roku Zanussiego i Ćma z 1980 Zygadły, bo właśnie fragmenty dialogów z tych dzieł pojawiają się na płycie. Ale to nie wszystko, bo jeszcze Eckhart Tole, Tadeusz Kantor i jego Umarła klasa, mnóstwo Czech i z pewnością wiele więcej.
A samotność taka, że zachwyciłby się Hrabal
Litost aż ocieka czeskością. Sam tytuł albumu i duet ma czesko-kunderowskie brzmienie, co – jak dla mnie – jest tylko plusem. W sumie głównie to mnie do nich przyciągnęło, bo nigdy specjalnie nie siedziałam w tego typu muzyce. A jednak, przesłuchałam To tu pardon i zostałam na dłużej.
Słowo litost nie jest jedynym puszczeniem oczka w stronę naszego południowego sąsiada. W teledysku do Tej zimy będą moje wakacje, w pierwszych kadrach widzimy książkę i jest to właśnie wcześniej wspominane dzieło Kundery. W Wiośnie wspomniany zostaje Hrabal i samotność – A samotność taka, że zachwyciłby się Hrabal. Oczywiście jest to nawiązanie do Zbyt głośnej samotności czeskiego autora. Swoją drogą, Hrabal na stare lata, gdy został zupełnie sam, towarzyszyły mu jego koty, a w Wiośnie – nie ma tu kotów. Samotnością przebili nawet największego czeskiego pisarza.
Czy polska litość to też dla nas czeski litost?
To pytanie pada w 2192, czyli przedostatnim kawałku na płycie. Co to czeski litost już wiadomo, jednak Kundera w Księdze śmiechu i zapomnienia napisał jeszcze: Litost to czeskie słowo nieprzetłumaczalne na inne języki. (…) Na próżno szukam dla niego znaczenia, odpowiedników w innych językach, choć trudno mi sobie wyobrazić, jak bez niego można rozumieć duszę człowieka. I zgadzałam się z czeskim pisarzem aż do 2019 roku. Jeśli chcemy zrozumieć, czym jest owe litost po polsku – po prostu trzeba posłuchać tej płyty i wszystko będzie jasne. Nic więcej. Może nie będzie to jedno słowo, ale niecałe 40 minut wystarczy, żeby doskonale zrozumieć jego sens.