Wacław “Vogg” Kiełtyka: Trzeba sobie postawić jasny cel i do niego dążyć za wszelką cenę [Wywiad]

0
846
Wacław
fot. materiały prasowe

Końcem maja ukazała się najnowsza płyta Decapitated – Cancer Culture. Miałam okazję i przyjemność porozmawiać z Wacławem „Voggiem” Kiełtyką. Zapytałam go o nową płytę, historię zespołu i nie tylko. Zapraszam!

Czym dla Ciebie jest Cancer Culture?

Nie ma dla mnie jakiegoś personalnego znaczenia. Jest to tytuł nowej płyty mojego zespołu, który określa naszą cywilizację – to, do czego doszliśmy jako ludzie, w jakim momencie jesteśmy, co reprezentujemy sobą, jakie problemy wytwarzamy, jak oddziałujemy na siebie nawzajem i na naszą planetę. W tym tytule zawierają się wszystkie problemy, które Jarek Szubrycht, czyli autor tekstów, porusza na płycie. Uznaliśmy, że tytuł Cancer Culture najlepiej będzie je oddawał. 

Masz swojego ulubieńca na tej płycie? Muzycznego na przykład?

Myślę, że tak. Na pewno Cancer Culture. Oprócz tego Just A Cigarette i Iconoplast.

Czuliście presję podczas tworzenia albumu? Czy może teraz, po tylu latach po prostu robicie, co chcecie i nie macie takiego stresu?

Myślę, że coś pośrodku. Komponując te numery, nie czułem jakiejś strasznej presji. Na pewno w tym procesie pomógł nam covid – dzięki temu mieliśmy mnóstwo czasu, żeby spokojnie wszystko skomponować.  Nie mieliśmy też sprecyzowanego deadline’u, więc nie czuliśmy presji czasu. Wiadomo, że zawsze są jakieś oczekiwania. Trzeba się wspiąć na jakiś poziom, żeby te utwory nie były gorsze od poprzednich – zawsze stawiamy sobie poprzeczkę wyżej. Staramy się rozwijać jako muzycy i osiągać coś więcej – nie osiadać na laurach, nie zjadać własnego ogona, dostrzegać jakieś nowe możliwości i przebijać ten mur, żeby nie dotrzeć do ściany. Myślę, że z tego kataklizmu, jakim był covid, wynieśliśmy to, że zrobiliśmy najlepszą – przynajmniej moim zdaniem – płytę od czasu Organic Hallucinosis, a na pewno od czasu reaktywacji zespołu. 

A jak fani oceniają ten album? Jaki masz feedback od nich?

Z tego, co widzę i czytam, to feedback jest w większości bardzo entuzjastyczny. Spotykam się głównie z pochlebnymi opiniami – dużo osób mówi, że to jest najlepsza nasza płyta od czasu reaktywacji. Wiadomo, że zawsze znajdą się negatywne komentarze, ale to jest normalne – nie można zadowolić wszystkich. 🙂

Wacław "Vogg" Kiełtyka
fot. materiały prasowe

Pamiętasz moment, w którym powstało Decapitated? Opowiesz o tym?

Zespół powstał w 1996 roku w Szkole Muzycznej w Krośnie na Podkarpaciu. To była 7-8 klasa podstawówki – siedziałem sobie w ławce z moim kolegą Wojtkiem Wąsowiczem, który później przybrał pseudonim Sauron. To było jeszcze przed ekranizacją Władcy Pierścieni i całym wielkim “boomem” na Tolkiena. 🙂 Wojtek wyszedł z pomysłem, że moglibyśmy założyć zespół – miał już nawet nazwę (Decapitated): ja będę grał na gitarze i będę robił numery, on będzie pisał teksty i śpiewał, mój młodszy brat będzie grał na perkusji, a basista się znajdzie później 🙂 Nie pamiętam, jaka to była lekcja, pamiętam numer sali – 18. Później zaczęliśmy szukać sali prób – w końcu znaleźliśmy ją w Osiedlowym Domu Kultury Puchatek. Graliśmy tam w każdy wtorek od 18 przez dwie godziny i po roku nagraliśmy nasze pierwsze demo w studiu nagraniowym Maniek w Sanoku. 🙂

A co czujesz teraz, kiedy Decapitated ma już 25, właściwie 26 lat? Jakie to uczucie grać tyle czasu?

To jest poczucie dużej satysfakcji i lekkiego niedowierzania, że to już tak długo. Też poczucie, że w wielu kwestiach dopiero zaczynamy. Zaczynamy odnosić wyrazisty sukces na arenie międzynarodowej, mimo że już wcześniej byliśmy znani – już od 2000 roku, od pierwszej płyty, którą wydaliśmy w angielskiej wytwórni Earache Records. Graliśmy trasy na całym świecie, w Stanach, w Europie – w sumie oblecieliśmy kulę ziemską kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt razy… Czuję dużą satysfakcję, że udało się przetrwać tej nazwie – zespół nie gra w tym samym składzie od początku, bo ja jestem jedynym członkiem Decapitated od 1996 roku do dzisiaj. Ale właściwie nie myślę o tym na co dzień – jest to dla mnie naturalne, że w tym zespole gram. To dla mnie sposób na życie i samorealizacja – wszystko, co działo się w moim życiu, działo się wokół tego zespołu. Robię swoje i nie zastanawiam się nad tym, ile ten zespół ma lat czy ile mamy płyt. Po prostu to się dzieje, a cała historia się tworzy. 🙂

A kiedy zespół powstał, miałeś taką myśl, że będziecie grać tyle czasu i osiągnięcie taki sukces? Czy to było bardziej w sferze marzeń?

Nie myślałem o zespole w kategoriach “Ile to będzie trwało?”. Jednak 25 lat to jest kosmiczna liczba – myślę, że wtedy nie wyobrażaliśmy sobie, że to tak długo i daleko zajdzie. Naszym celem było granie i czerpanie radości oraz satysfakcji z robienia kolejnych utworów, nagrywania w studiu, pierwszych koncertów i wszystkiego, co się wtedy działo. Nie mieliśmy sprecyzowanych celów – robiliśmy to, bo chcieliśmy grać i sprawiało nam to przyjemność.

Z czego jesteś najbardziej dumny? W kwestii zespołu?

Jestem dumny, że udało nam się stworzyć ten zespół i mieć wokół siebie wspaniałych ludzi, którzy nadal są albo już odeszli. Jestem dumny z tego, że wyszliśmy jako “no name”, zespół z małego miasta, a udało nam się osiągnąć coś, co można nazwać reprezentowaniem Polski poza granicami kraju. W dobrym tego słowa znaczeniu – możemy pokazać, że w Polsce są zespoły, które mają coś do powiedzenia i potrafią dobrze się zaprezentować na scenie międzynarodowej. Że Polacy to nie tylko alkoholizm, złodziejstwo i podziały (śmiech), ale że mamy coś fajnego do zaoferowania w kwestii kultury i grania. 

fot. materiały prasowe

A jaka jest – Twoim zdaniem – kondycja polskiej sceny metalowej teraz? W porównaniu na przykład do czasów, kiedy Ty zaczynałeś?

Dzisiejsza polska scena metalowa jest cały czas mocna – mamy dużo fajnych kapel. Ostatnio wypłynął zespół Mgła, który radzi sobie bardzo dobrze. Jest też nowa fala zespołów blackmetalowych. Dużo się dzieje w Polsce, jeśli chodzi o scenę metalową – jest to bardzo aktywna i znacząca scena. Obecnie dużo kapel z lat 90. i początku XXI wieku przestało grać, zaczęli się zajmować czymś innym. Nie jest łatwo utrzymać zespół i żyć z tego. A w porównaniu do czasów, kiedy my zaczynaliśmy, jest bardzo podobnie – po prostu zmieniły się nazwy. Polska scena jest cały czas mocna – ewentualne różnice wynikają z rozwoju technologicznego, social mediów, możliwości podróżowania. Czasy są trochę inne, ale scena jest ciągle aktywna i żyje, więc w zasadzie nic się nie zmieniło. 🙂

A gdybyś miał zakładać zespół teraz, w tym 2022 roku coś zrobiłbyś inaczej? Tak z perspektywy czasu?

Gdybym miał takie doświadczenie, jak dzisiaj, to na pewno. Od razu wszystko by lepiej działało, nie popełnilibyśmy tylu błędów. 🙂 Człowiek uczy się na błędach i poprzez doświadczenie. To jest 25 lat – mnóstwo sytuacji, doświadczeń, błędów, działania po omacku, działania intuicyjnego… Z dzisiejszym doświadczeniem na pewno bylibyśmy do przodu o lata świetlne. Gdybym teraz chciał założyć nowy projekt, to w zasadzie wszystko byłoby już gotowe. 🙂

Co powiedziałbyś młodym kapelom, które dopiero zaczynają i chcą osiągnąć taki sukces jak Wy?

Na pewno nie przedstawię im gotowej recepty – musiałbym zrobić jakieś warsztaty uświadamiające. Pewnie nikt nie byłby zainteresowany, bo każdy chce robić po swojemu. 🙂 Jeżeli chcesz osiągnąć sukces – mieć zabukowane koncerty, jeździć w trasy, zarabiać na tym pieniądze i w ogóle działać aktywnie jako zespół, po prostu to rób. Nie załamuj się, kiedy coś nie wychodzi. Zbieraj doświadczenie. Ucz się na błędach. Trzeba sobie postawić jasny cel i do niego dążyć za wszelką cenę. Podejmować dobre decyzje. Nie tracić czasu na pierdoły. Dobrze jest obserwować starsze kapele i słuchać wskazówek. Oczywiście, należy je weryfikować i robić po swojemu. A przede wszystkim – być sobą. Inspirować się, ale starać się iść własną ścieżką i dbać o własny ogródek, a nie kroczyć śladami innych. Te ślady już zostały przetarte i to jest droga donikąd. Trzeba mieć własny pomysł i cel, do którego się dąży.

A jakbyś spotkał siebie sprzed tych 25 lat, to co byś sobie powiedział?

Z perspektywy doświadczenia i czasu mógłbym sobie wiele rzeczy powiedzieć. 🙂 Na przykład: „Kup sobie dobry wzmacniacz” (śmiech). I dużo innych rzeczy by się znalazło. Ale każdy musi przejść swoją drogę. Może lepiej przeżyć i doświadczyć pewnych rzeczy.

Gdybyś nie był muzykiem, czym byś się zajmował?

Myślę, że fajnie by było być sportowcem. Na przykład mógłbym grać w piłkę nożną. Swego czasu sporo grałem i byłem całkiem dobry, ale później metal wygrał. 

Dziękuję za Twój czas 🙂

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments