1 marca urodziny obchodzi Justin Bieber. Jego kariera artystyczna trwa od ponad dziesięciu lat, a do show-biznesu trafił w momencie, kiedy była mania na młodych wokalistów i zespoły. Przez to porównywano jego fanów czasami do sympatyków chociażby grupy The Beatles. To poskutkowało tym, iż był przez jednych uwielbiany – a przez drugich bardzo krytykowany. Jak jest dzisiaj?
Justin Drew Bieber to kanadyjski wokalista i autor tekstów. Miewał też swoje aktorskie przygody. Karierę muzyczną zaczął już jako dziecko, choć początki były bardzo niewinne. Swoje covery publikowała jego matka na platformie YouTube. Po pewnym czasie został odkryty przez menadżera gwiazd, Scootera Brauna. Na dodatek, przy tworzeniu pierwszego albumu pomagał inny wokalista, który jest uważany przez wielu krytyków muzycznych za chodzącą legendę – Ushera. Tak naprawdę ogromną popularność zdobył przez swój singiel Baby nagrany w duecie z Ludacrisem. Później było raz lepiej, raz gorzej – do dziś jest krytykowany, chociaż powolutku się to zmienia. Mimo problemów osobistych i niezbyt ciekawych perypetii, Bieber tworzy do dziś. Dwukrotnie występował w naszym kraju – pierwszy raz w Łodzi, w roku 2013. Zaś trzy lata później zagrał koncert w Krakowie. Jest on jednym z pierwszych artystów w historii, który podbił wiele rekordów w serwisach streamingowych oraz społecznościowych. Ponadto, jest laureatem nagrody Grammy, American Music Awards, Brit Awards i Billboard Music Awards.
To jaka była kiedyś kierowana nienawiść w jego stronę jest czymś abstrakcyjnym dzisiaj, ponieważ nie mieści się to zwyczajnie w głowie. Wcześniej wspomniałam, że powolutku sytuacja się zmienia i tak zwany “hejting” maleje. Głównie przez to, iż Justin nie jest już uroczym chłopczykiem z grzywką i nie ma delikatnego głosu. Chociaż są cały czas tacy, którzy jeszcze się krzywią, gdy słyszą jego nazwisko – dlatego chciałabym zaprezentować pięć utworów godne uwagi.
Utwór numer pięć
Life is worth living. Jest to jeden z najbardziej przejmujących kawałków w dyskografii Justina i chyba najbardziej poruszający z całego albumu Purpose wydanego w roku 2015. Genialną robotę zrobił tutaj również teledysk w ramach projektu jego autorstwa, czyli PURPOSE: The Movement.
Utwór numer cztery
Be alright. Pamiętam pewien artykuł w języku angielskim, który krążył w Internecie w roku – bodajże – 2013, na temat tej kompozycji i jeszcze kilku innych. Głównie chodziło o to, że między innymi Be alright – pochodzące z albumu Believe, 2012 rok – pomogło wielu nastolatkom. Rozważali oni popełnienie samobójstwa i ostatecznie tego nie zrobili. Faktycznie, warstwa tekstowa podnosi na duchu.
Utwór numer trzy
Let me love you. Właściwie jest to numer autorstwa DJ Snake’a, lecz głos Biebera bardzo pomógł. Justin ma wiele duetów za sobą, aczkolwiek Let me love you uważane jest za najlepszy, dyskotekowy utwór. Sprawdziło się to również na koncertach, gdyż to najbardziej zachęciło publiczność do wstania z miejsc i tańczenia.
Utwór numer dwa
Company. Moim zdaniem to jeden z najlepszych kawałków Justina w jego karierze, gdyż jest naprawdę świetny w elektro-popie. Jednak kolosalną różnicę zrobiła aranżacja koncertowa, melodia została znacznie “dobitniej ukazana” i nie dało się tak łatwo przestać słuchać.
Utwór numer jeden
Lonely. W warstwie tekstowej zostało wyjaśnione wszystko, co Justin czuł oraz czuje i skłania nas wszystkich do refleksji. Wszyscy popełnili różne błędy przez ten długi okres kariery, nie tylko on sam. To powinno dać do myślenia: czy faktycznie warto otwierać drzwi, prowadzące do show-biznesu, dzieciom? Zazwyczaj osoby, które tak robią, nie myślą o konsekwencjach. A w tekście do Lonely można wyczytać między wierszami o tym, co może się stać w życiu takiego dziecka lub po prostu młodego człowieka.
100 LaT!!!