Kończący się rok był dla wszystkich ciężki. Brak koncertów spowodowanych pandemią sprawił, że posypały się plany wielu ludzi. Na szczęście wielu artystów postanowiło umilić nam czas wydając nowe albumy. Pora więc wspomnieć najlepsze płyty roku 2020.
Taylor Swift – folklore
Zeszłoroczny Lover poprawił błędy, które pojawiły się na Reputation. Nie obyło się jednak bez nowych problemów, jak okropna piosenka ME!, na któej pojawił się Brendon Urie. Zaskoczeniem było, gdy Tayor wydała niezapowiedziany album. Tym większym zaskoczeniem było, gdy usłyszeliśmy wreszcie Folklore – pop-folkową płytę. W tym wydaniu Swift wydaje się bardziej szczera i prawdziwa niż w przeprodukowanych elektronicznych brzmieniach, które sukcesywnie coraz bardziej przejmowały brzmienie albumów wokalistki. Na szczególną uwagę zasługują single – Cardigan i Exile, na którym gościnnie pojawia się Bon Iver.
Poppy – I Disagree
Poppy to ciekawy przypadek. Zaczęła tworząc pefrormance art na YouTube, by przejść do świata muzyki. Kierunek jaki obrała na I Disagree mógł być widoczny na poprzedniej płycie. Nikt jednak nie spodziewał się tak świetnego połączenia metalu, współczesnego popu i muzyki alternatywnej. Głos Poppy świetnie kontrastuje z 8-strunowymi gitarami. Jest to na pewno jedno z najlepszych metalowych wydawnictw mijającego roku. Warto też wspomnieć o tym że piosenka BLOODMONEY została nominowana do nagrody Grammy. Czyni to z wokalistki pierwszą kobietę z nominacją w kategorii Best Metal Performance w ciągu 30 lat jej istnienia.
The Weeknd – After Hours
Pierwsze zdjęcia i materiały promocyjne przypominały ludziom stylizację Kanyego z czasów 808’s and Heartbreak, czemu nie pomógł tytuł pierwszego singla – Heartless. Przecząc jednak oczekiwaniom ludzi The Weeknd zaprezentował nam niebywałe połączenie stylów – hip-hopu, trapu, New Wave rodem z lat 80. i R&B. After Hours to genialne połączenie stylów które na poprzednich płytach Abela mocno ze sobą kontrastowały. Zrozumiał, że da się połączyć elektroniczne brzmienia, śpiewanie w stylu R&B i trapową perkusję. Album ten zasługuje na Grammy – niestety, nie dostał nawet nominacji.
Fiona Apple – Fetch The Bolt Cutters
Fiona Apple powróciła z pierwszą od 8 lat płytą. Proces powstawania tego albumu był długi i skomplikowany. Nagrywany był w domowym studio wokalistki. Do nagrań wykorzystano też przedmioty codziennego użytku, które posłużyły za bazę. Płyta, definiowana przez perkusyjną orkiestrę, jak sama określiła to artystka, jest jedną z ciekawszych rzeczy wydanych w tym roku. Łączy ona charakter DIY całego projektu z urokiem i niecodziennym podejściem Fiony do tworzenia muzyki. Im bardziej oddala się ona od popowych brzmień, tym lepiej brzmią jej piosenki. Fetch The Bolt Cutters spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem, za równo przez fanów jak i krytyków. Serwis Pitchfork ocenił płytę na 10 – jest to pierwsza tak wysoka ocena od 2010.
Wymienione w tekście płyty to tylko 4 szczególne przykłady. Jakie według Was były najlepsze płyty roku 2020?