Istotnie najsłynniejsze i najwykwintniejsze śniadanie w dziejach kina! Klasyczny komediodramat, który zrewolucjonizował Hollywood oraz stał się wizytówką Nowego Jorku. Film z ikoniczną Audrey Hepburn paradującą w ekskluzywnej biżuterii, u boku przystojnego George’a Pepparda. Czyli Śniadanie u Tiffany’ego, jako kwintesencja kinematografii początku lat 60. XX wieku. A także sekret sukcesu niewątpliwie najbardziej kultowego utworu Moon River…
Największa szajbuska, wśród szajbusów…
Nonszalancka Holly Golightly (Audrey Hepburn) próbuje szczęścia w Nowym Jorku, jako panienka do towarzystwa. Nieokrzesana dziewczyna gustuje tylko w zamożnych mężczyznach, którzy trwonią pieniądze na drogie prezenty dla atrakcyjnej kochanki. Modnie nosząca się Holly nie może opędzić się od wpływowych, starszych wiekiem adoratorów. Początkowo wydaje się, że taki stan rzeczy bardzo odpowiada lekkodusznej pannie Golightly. Oczywiście do czasu, gdy szykowna kokietka poznaje nowego, przystojnego sąsiada. Niespełniony pisarz Paul Varjak (George Peppard) także jest utrzymankiem. Jego sponsorka, to majętna dekoratorka wnętrz Emily Eustace Failenson (Patricia Neal). Mimo to ekstrawagancka Holly robi na skromnym literacie niebywałe wrażenie i ewidentnie wzbudza jego zainteresowanie. Niestety ekscentryczna panienka Golightly nie potrafi zrezygnować z wizji dostatniego życia, na rzecz prawdziwej – choć ubogiej – miłości nudnawego pisarzyny. A w rezultacie prześladujące ją widma trudnego i pełnego nędzy dzieciństwa; silnie determinują strojną utrzymankę do bogatego zamążpójścia. Tym bardziej świadomość, że zubożały Paul Varjak nie jest w stanie zagwarantować osobliwej dziewczynie luksusowej przyszłości godnej małżonki milionera, od początku przekreśla ich szansę na związek. Niemniej jednak, to właśnie nierozrzutny Paul jest pierwszym mężczyzną, który spełnia skryte marzenie wyrafinowanej Holly i zabiera ją na kuriozalne śniadanie u Tiffany’ego.
Przed witryną Tiffany & Co. w Nowym Jorku…
Niezaprzeczalnie urocza Holly Golightly, choć ubiera się jak na elegancką damę przystało, to jej nietaktowne zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Gdyż jest co najmniej infantylne i zwariowane. Wyraźnie obrazuje ten fakt już początkowy fragment filmu, wyreżyserowany przez Blake’a Edwardsa. W owej scenie wystrojona Audrey Hepburn stoi o poranku przed witryną ekskluzywnego sklepu jubilerskiego Tiffany & Co. w centrum Manhattanu na rogu Piątej Alei i 57. Bezceremonialna Holly swobodnie konsumuje drożdżówkę z papierowej torby śniadaniowej i popija ją płynem z kartonowego, jednorazowego kubeczka.
Nadto absurdalna bohaterka jest niezwykle wytwornie wyfiokowana. Uczesana w wysokiego koka, w długich do łokci rękawiczkach, małej-czarnej sukience i wspaniałej, diamentowo-perłowej biżuterii oraz w okularach przeciwsłonecznych Manhattan produkcji brytyjskiego designera Olivera Goldsmitha. Sławę w popkulturze zyskała zwłaszcza czarna, dopasowana sukienka stworzona przez francuskiego projektanta Huberta de Givenchy. Właśnie ta minimalistyczna, stylowa kreacja została sprzedana w 2006 roku na licytacji aż za 467 200 funtów. Do dziś mała-czarna sukienka z pierwszej sceny Śniadania u Tiffany’ego jest wyróżniana, jako jeden z najbardziej kultowych elementów garderoby w historii kinematografii XX wieku.
Księżycowa Rzeka; ballada godna fantastki-antyromantyczki
Niebywałym atutem tej klasycznej produkcji zdecydowanie jest ścieżka dźwiękowa, autorstwa amerykańskiego kompozytora włoskiego pochodzenia Henry’ego Manciniego. Wybitny twórca muzyki filmowej za nostalgiczny motyw utworów do Śniadania u Tiffany’ego otrzymał w 1962 roku Oscara w kategorii: najlepsza muzyka w dramacie lub komedii. Natomiast po dziś dzień szczególnym uznaniem cieszy się piosenka w lirycznym wykonaniu Audrey Hepburn. Moon River… to niezwykle wzruszająca ballada, którą oczywiście skomponował genialny Henry Mancini, a słowa napisał amerykański autor tekstów Johnny Mercer. Fascynująca Audrey Hepburn jedynie dopełniła działa, co w 1962 roku zaowocowało statuetką Oscara za najlepszą piosenkę oryginalną. W związku z tym, śmiało można rzec, że utwór Moon River zyskał miano nieśmiertelnej melodii. Ponieważ to właśnie ona doczekała się mnóstwa interpretacji współczesnych, największych gwiazd rozmaitych gatunków muzyki. Niepodważalnie nastrojowa Księżycowa rzeka nieprzerwanie uszlachetnia Śniadanie u Tiffany’ego, przy czym także jest mocno zakorzeniona w sercach i umysłach wielu pokoleń, również tych stosunkowo młodych. De facto, gdyby nie ta zjawiskowa piosenka film niestety mógłby zgubić się w gąszczu innych, bardziej charyzmatycznych produkcji.
Śniadanie u Tiffany’ego – luksusowy kaprys damy, czy skromne marzenie dziewczynki?
Słynna ekranizacja Śniadania u Tiffany’ego w reżyserii uhonorowanego Blake’a Edwardsa powstała w oparciu o opowiadanie amerykańskiego scenarzysty Trumana Capote’a. Zatem nic dziwnego, że scenariusz, który stworzył George Axelrod wydaje się nieco odbiegać od noweli. Tym bardziej, że należało dostosować treść opowieści do ram dzieła filmowego.
Kwestią sporną okazała się także obsada. Ponieważ Truman Capot chciał, aby w obcesową Holly Golightly wcieliła się Marilyn Monroe. Niestety plan spalił na panewce, gdyż menadżer seksbomby nie zgodził się na obsadzenie ikonicznej aktorki w roli kontrowersyjnej panienki do towarzystwa. Stanowczy agent gwiazdy uważał, że tego typu kreacja filmowa może niewłaściwie wpłynąć na wizerunek Marilyn Monroe. Ostatecznie angaż do odegrania nonszalanckiej, głównej bohaterki otrzymała niezrównana Audrey Hepburn. Młoda aktorka fenomenalnie poradziła sobie z wybuchową, infantylną i nieokrzesaną Holly Golightly. Za co w 1962 roku była zasłużenie nominowana do Oscara, jako najlepsza aktorka pierwszoplanowa. Godny uwagi jest fakt, że zdolna Hepburn subtelnie wykreowała kultową postać. Specyficzna panienka, mimo sylwetki atrakcyjnej i eleganckiej kobiety, tak naprawdę duchem pozostaje małą, przerażoną dziewczynką z głową pełną dziecięcych wyobrażeń.
Spór o żółtą twarz; rasistowskie kontrowersje
Zdecydowanie najbardziej komiczną postacią w Śniadaniu u Tiffany’ego jest poirytowany Azjata – pan Yunioshi, który bezskutecznie toczy sąsiedzką batalię z niereformowalną panną Golightly. Egzotycznego pana Yunioshi odegrał amerykański aktor Mickey Rooney. Wcielenie w tę kreację nie było łatwe, ponieważ Rooney nosił makijaż i protetyczny ustnik. Wszystko po to, aby rysy jego twarzy wydawały się zgoła japońskie. A także miały mocno karykaturalny wyraz. Dlatego od lat 90. XX wieku filmowe przedstawienie błazeńskiego pana Yunioshi jest przedmiotem wzmożonego sporu o charakterze rasistowskim. Zwłaszcza wśród Amerykanów pochodzenia azjatyckiego. Stąd zrozumiała fala krytyki, która zalała Śniadanie u Tiffany’ego w popkulturze. Między innymi w spektakularnym filmie z 1993 roku Smok: historia Bruce’a Lee w reżyserii Roba Cohena. Po ponad czterdziestu latach od premiery kultowego melodramatu sam Mickey Rooney wyznał, że nigdy nie przyjąłby roli komicznego pana Yunioshi, gdyby wiedział, że to wcielenie zostanie odebrane, jako obraźliwe. Aktor również szczerze przeprosił osoby, które mogą czuć się urażone karykaturalną postacią Japończyka w ikonicznym filmie. Śniadanie u Tiffany’ego wciąż spotyka się z jawną krytyką, która głównie tyczy się rasistowskich konotacji groteskowego przedstawienia pana Yunioshi. Co definitywnie ma wpływ na oglądalność piętnowanego filmu. Bo im więcej kontrowersji wokół produkcji, tym wzbudza ona liczniejsze zainteresowanie.
Szampan przed śniadaniem…
Ponadprzeciętnie niekonwencjonalna Holly Golightly płomiennym temperamentem i dystansem do samej siebie; zjednała widzów na całym świcie. Śniadanie u Tiffany’ego jest wyjątkowym filmem. Wszystko dzięki utalentowanej Audrey Hepburn, która wiarygodnie odtworzyła niesztampową, zwariowaną bohaterkę, o czym świadczą pochlebne recenzje krytyków:
„[…] Holly w wykonaniu Audrey pokazywała, że urok i blask jest dostępny dla każdego, bez względu na wiek, życie seksualne czy pozycję społeczną. Prezencja Grace Kelly była znakomita, Doris Day niezbyt kusząca, Elizabeth Taylor zaś – jeśli nie miało się takiego ciała – nieosiągalna, lecz Audrey w Śniadaniu u Tiffany’ego wygląda jak każdy.” – Sam Wasson, Piąta Aleja, piąta rano, wyd. Świat Książki, Warszawa 2013
Bezspornie sedno kunsztu Śniadania u Tiffany’ego tkwi w szczegółach. Czyli szykownych strojach od Huberta de Givenchy, sentymentalnej, wpadającej w ucho ścieżce dźwiękowej, błyskotliwych dialogach oraz wspaniałej, diamentowej biżuterii. Te niby drobiazgi czynią film wyrafinowanym dziełem, które dodatkowo za sprawą urzekającej gry aktorskiej Audrey Hepburn wpisało się złotymi literami w klasykę kina brązowych lat Hollywood. Ujmująca ekranizacja w reżyserii wybitnego Blake’a Edwardsa bez wątpienia jest jedną z tych produkcji, które zapadają w pamięć. Także wbrew pozorom film wręcz epatuje swoistym romantyzmem, przed którym cyniczna Holly Golightly próbuje daremnie uciekać.