Znany głównie z tego, że pozywa wszystkich za wszystko, a Ego ma większe niż niejedna diva. Mogliście też o nim słyszeć za sprawą jego zespołu, którego frontmanem jest oficjalnie nijaki James. Nazywa się Lars Ulrich i właśnie dziś kończy 56 lat.
Nigdy nie był typowym heavy metalowcem. Zbuntowanym przeciw wszystkiemu dzieciakiem z rozbitej rodziny. Nie wykorzystywał muzyki do rozładowania złości, bo nie miał się na co złościć. Urodził się w szczęśliwej rodzinie należącej do klasy wyższej. Czegóż to nie robił jego ojciec. Tenisista, dziennikarz, spiker, właściciel klubu, muzyk. Sam również od najmłodszych lat wykazywał wiele talentów. Zwłaszcza do gry w tenisa, jak jego ojciec i dziadek. Jako że na biedę nie narzekał, w wieku 16 lat przeprowadził się do Los Angeles, by tam trenować. Mało brakowało, a zostałby profesjonalnym graczem. Na szczęście wybrał inną drogę i dziś Lars Ulrich jest przede wszystkim perkusistą największego zespołu na świecie.
Królowa balu
Jeśli chcesz mieć najwięcej dziewczyn dziewczyn, sławy i pieniędzy, zostań wokalistą. Ewentualnie gitarzystą. Jak jesteś wstydliwy i wolisz skryć się w cieniu, wybierz perkusję. Chyba, że nazywasz się Lars Ulrich. Wtedy zostań, kim chcesz, bo i tak będziesz błyszczeć najjaśniej.
Trudno odmówić Ulrichowi zasług. Założył zespół-gigant i walił w nim o garach jak nikt inny. Zwłaszcza we wczesnym okresie, kiedy to wsławił się swoją niesłychanie szybką grą. Od Czarnego Albumu uprościł swój styl i zredukował zestaw perkusyjny z dziewięciu do siedmiu części. Bardziej jednak niż ze swojej gry, słynie z osobowości. Do dziś, kojarzony jest jako ten gość od Napstera. Choć wojnę z nim toczył dziewiętnaście lat temu. Trudno też zapomnieć jaką primadonną był w Some Kind of Monster. Jest nią z resztą na co dzień. Kocha sławę, blichtr i splendor. Uwielbia udzielać wywiadów i być w centrum uwagi. Nieoficjalnie jest też prawdziwym leaderem Metalliki. Oficjalnie jest nim James Hetfield, ale wszyscy wiedzą, kto tak naprawdę podejmuje decyzje w zespole. Ego Larsa jest równie duże, jak założony przez niego zespół. A może właśnie dzięki temu Metallica jest tak wielka. W każdym razie, trudno sobie wyobrazić tę grupę bez niego. Dziś kończy 56 lat i życzymy mu, żeby nadal był tą zakochaną w sobie i trochę nieznośną królową balu, która pcha jednak Metallicę wciąż do przodu.
Sto lat Lars!